24.6 C
Chicago
wtorek, 29 kwietnia, 2025
Strona główna Blog Strona 476

Ranking miast najlepszych do tegorocznych obchodów Dnia Świętego Patryka

0

Chicago jest wśród miast najlepszych do obchodzenia w tym roku Dnia Świętego Patryka. To święto patrona Irlandii w USA cieszy się dużą popularnością.

 

Organizowane są parady a rzeka Chicago barwiona jest tradycyjnie na zielono. Na ponad tydzień przed irlandzkim świętem WalletHub opublikował ranking miast USA najlepszych do celebrowania tego dnia. Na pierwszym miejscu uplasowano Boston, na drugim Chicago, na trzecim Savannah w Georgii, na czwartym Reno w Nevadzie a na piątym Pittsburgh w Pensylwanii. Na 11 miejscu jest kolejne miasto z Illinois, Naperville.

Przykładowo właśnie w tym mieście mieszka najwięcej osób z irlandzkimi korzeniami. Chicago jest jednym z miast w których jest najwięcej irlandzkich pubów i restauracji.

Warto dodać, że ponad 31 milionów Amerykanów przyznaje się do irlandzkich korzeni. W tym roku na obchody Dnia Świętego Patryka Amerykanie przeznaczą blisko 7.2 miliarda dolarów.

 

BK

Służby federalne i chicagowska policja opracowały plan bezpieczeństwa przed sierpniową Narodową Konwencją Demokratów

0

Chicagowscy policjanci przechodzą dodatkowe szkolenie w związku ze spodziewanymi protestami podczas Narodowej Konwencji Demokratów (DNC). Odbędzie się ona od 19 do 22 sierpnia w United Center.

 

Nadkomisarz miejskiego departamentu policji Larry Snelling powiedział, że szkolenie funkcjonariuszy prowadzone jest w kontekście praw zapisanych w pierwszej poprawce do Konstytucji USA. „Chcemy mieć pewność, że zagwarantujemy spokój i bezpieczeństwo. Jednocześnie nie będziemy tolerować przemocy” – powiedział Snelling podczas środowej konferencji prasowej.

Dodał, że plan ochrony uczestników DNC opracowany został razem ze służbami federalnymi w tym z Secret Service. Oczekuje się, że w sierpniu do Chicago przyjadą tysiące polityków, aktywistów i dziennikarzy. Snelling, burmistrz Brandon Johnson i wydział ds. zarządzania kryzysowego finalizują plany dotyczące ruchu i bezpieczeństwa wokół obu miejsc kongresowych, którymi są United Center i McCormick Place Convention Center. Snelling podkreślił, że departament policji wyciągnął wnioski ze zorganizowanego szczytu NATO w Chicago w 2012 roku. wówczas to chicagowska policja otrzymała wysokie oceny za zapanowanie nad protestującymi.

W środę przedstawiciele władz Chicago i służb bezpieczeństwa zebrali się w ratuszu, aby omówić plany przygotowania do tego ważnego wydarzenia. Podczas spotkania ujawniono, że chicagowscy policjanci przechodzą szkolenie w ramach konstytucyjnego prawa do pokojowych demonstracji przy jednoczesnym zachowaniu spokoju.

Ponieważ Narodowa Konwencja Demokratów jest oznaczona jako „Krajowe Wydarzenie Specjalne”, Secret Service odgrywa kluczową rolę w planowaniu i zapewnianiu bezpieczeństwa konwencji. „Ta zakulisowa praca obejmuje wiele, szeroki wachlarz potencjalnych zagrożeń, w tym opracowywanie planów bezpieczeństwa dla takich elementów, jak bezpieczeństwo przestrzeni powietrznej, niepokoje społeczne, zarządzanie tłumem, reagowanie na zagrożenia i wiele innych” – powiedział koordynator Secret Service Jeff Burnside.

Właśnie Secret Service będzie nadzorować bezpieczeństwo wewnątrz obiektów kongresowych w United Center i McCormick Place, podczas gdy chicagowska policja ma zapewnić patrole na zewnątrz nie tylko wspomnianych budynków ale w innych rejonach miasta. Mieszkańcy powinni się przygotować na znaczne ograniczenie ruchu w obrębie miejsc, w których odbędzie się konwencja, zostaną ustanowione bariery a wiele ulic zostanie zamkniętych.

 

BK

Drugi w ciągu niespełna pół roku napad na ten sam bank w Schaumburgu

0

Policja i FBI poszukują sprawcy napadu na bank w Schaumburgu. Zamaskowany i uzbrojony mężczyzna w środę około 1:25 po południu wszedł do US Bank przy 60 S. Meacham Rd.

 

Rabuś pod groźbą użycia broni zażądał oddania pieniędzy. Opublikowano zdjęcia i rysopis poszukiwanego. Mężczyzna w wieku 20-30 lat, biały lub Latynos, wzrost około 6 stóp, waga w granicach 200 funtów. Ubrany był w brązową kurtkę Carhartt, czarne buty z białymi podeszwami i czarną maskę. Miał przy sobie czarny plecak Under Armour.

Policja i FBI proszą o kontakt osoby, które rozpoznały rabusia anonimowo pod numerem telefonu 312-421-6700 informacje można też zostawiać na stronie internetowej tips.fbi.gov.

Do napadu na ten sam bank doszło 18 października ubiegłego roku.

 

BK

Kwame Raoul podpisał się pod apelem prokuratorów o lepszą ochronę użytkowników portali firmy Meta

0

Dokładnie 41 prokuratorów generalnych wzywa spółkę macierzystą Facebooka i Instagrama do lepszej ochrony użytkowników. Prokurator generalny Illinois Kwame Raoul jest wśród osób, które podpisały się pod listem wysłanym do firmy Meta.

 

Prokuratorzy domagają się od firmy przeglądu praktyk w zakresie bezpieczeństwa danych w celu ochrony kont użytkowników. Prokuratorzy generalni zwrócili uwagę na niedawny wzrost liczby przejęć kont na Facebooku i Instagramie.

„Oszuści, którzy przejmują konto na Facebooku lub Instagramie, mogą kraść dane osobowe, czytać prywatne wiadomości i podawać się za użytkownika, aby wyłudzać kontakty” – powiedział Raoul. „Przejęcie konta przez nieznajomego jest niepokojące i może wyrządzić duże szkody właścicielom małych firm, którzy korzystają z tych platform do promowania swoich usług i kontaktu z klientami. Dołączam do moich kolegów prokuratorów generalnych, wzywając Metę do podjęcia dalszych działań w celu ochrony jej użytkowników” – zaznaczył prokurator generalny Illinois.

Wprawdzie przejmowanie kont w mediach społecznościowych nie jest nowym zjawiskiem, ale w ciągu ostatniego roku nastąpił dramatyczny wzrost liczby tego typu spraw. Illinois odnotowało 256% wzrost liczby skarg dotyczących przejęcia konta w latach 2022-2023.

Kwame Raoul i dwupartyjna koalicja przedstawiają szereg kroków, które Meta powinna podjąć, aby zaradzić kryzysowi przejmowania kont i zapewnić lepszą jakość usług milionom użytkowników, którzy codziennie polegają na platformach Meta. Obejmują one potrzebę zwiększenia liczby pracowników w celu reagowania na skargi dotyczące przejęcia konta oraz większe inwestycje w łagodzenie skutków przejęcia konta.

 

BK

25-latek zastrzelony na stacji benzynowej w Garfield Park

0

Dwie osoby zostały postrzelone na stacji benzynowej BP w dzielnicy Garfield Park. Chicagowska policja potwierdziła, że na skutek odniesionych ran zmarł 25-letni mężczyzna.

 

Do strzelaniny doszło w środę około 10:40 rano w pobliżu skrzyżowania Sacramento Blvd i Fulton St. Z ustaleń wynika, że do stojącej na stacji benzynowej w pobliżu dystrybutorów paliwa 21-letniej kobiety i 25-letniego mężczyzny podjechał ciemny samochód. Z auta wyszedł uzbrojony napastnik i zaczął strzelać do pary. Sprawca potem odjechał.

Mężczyzna odniósł wiele ran postrzałowych i został przewieziony do szpitala im. Strogera w krytycznym stanie. 25-latek zmarł. Kobieta została pięciokrotnie postrzelona w prawą nogę. Przetransportowano ją do tego samego szpitala gdzie lekarze ustabilizowali jej stan.

W samochodzie pary znajdowało się około roczne dziecko. Nie zostało ono ranne. Policja poszukuje sprawcy strzelaniny.

 

BK

Piechniczek trzy tygodnie przed barażami o awans do mistrzostw Europy jest pewny, że polscy piłkarze poradzą sobie z Estonią

0

Antoni Piechniczek trzy tygodnie przed barażami o awans do mistrzostw Europy jest pewny, że polscy piłkarze poradzą sobie z Estonią. „Wygramy, ale chodzi o to, żeby wysoko i w dobrym stylu. Dla lepszego samopoczucia przed meczem o wszystko” – zaznaczył były selekcjoner biało-czerwonych.

W czwartek 21 marca Polska podejmie na PGE Narodowym Estonię w barażowym półfinale, a zwycięzca tego spotkania o awans zagra pięć dni później na wyjeździe z Finlandią lub Walią.
„Nie powinno być tak, że strzelimy Estonii gola w trzeciej minucie i potem czekamy na następnego do 65., tylko idziemy za ciosem i dla nas jest ciągle 0:0. Żeby mieć dobre samopoczucie przed meczem o wszystko” – uważa szkoleniowiec, który doprowadził Polaków do trzeciego miejsca na mundialu w Hiszpanii w 1982 roku.
Jak dodał, według niego teoretycznie łatwiejszym rywalem w finale będzie Finlandia.
Podkreślił, że jako selekcjoner nigdy nie uczestniczył w barażach.
„Piłkarze załatwiali sprawę wcześniej. Bądźmy dobrej myśli. Ja też dostałem taką szansę, że mecz z NRD – w eliminacjach mundialu 1982 – był o wszystko, także o moją przyszłość. Bo gdybym go przegrał, gdybyśmy się nie zakwalifikowali do MŚ w Hiszpanii, to byłaby kolejna zmiana na stanowisku selekcjonera. Każdy trener ma taką świadomość” – wspominał Piechniczek.
Zaznaczył, że trener powinien podzielić się swoimi odczuciami z zespołem.
„Stojąc pod ścianą może powiedzieć piłkarzom: +panowie, to dla was mecz ostatniej szansy. Jeśli nie awansujemy do ME, to podejrzewam, że spora grupa na kolejne mistrzostwa nie pojedzie+. Szukanie zwycięstwa za wszelką cenę to musi być wspólne dążenie trenera i piłkarzy. Wielką sztuką jest umieć wygrać mecze najważniejsze. Niezależnie od wszystkiego, jesteś wielkim szkoleniowcem i zawodnikiem, jeśli wygrasz to, co wygrać trzeba”” – wskazał.
Przyznał też, że ma w trenerskiej karierze takie ważne spotkanie, które powinien wygrać, ale mu się to nie udało.
„Był to półfinał MŚ 1982 z Włochami, przegrany 0:2. Na drugi dzień rano goląc się przed lustrem pomyślałem: +Antek, straciłeś życiową szansę. To się już nie powtórzy+” – zaznaczył.
Odnosząc się do kwestii powoływania do reprezentacji piłkarzy mało grających w klubach zauważył, że selekcjoner zawsze ma okazję obserwować takiego zawodnika podczas przedmeczowych treningów.
„Do tego dochodzi możliwość szczerej rozmowy twarzą w twarz z piłkarzem, bez świadków. Trzeba sobie wtedy zadać sobie pytanie, czy wykorzystać takiego gracza od początku, a kiedy +umrze+ ze zmęczenia, to go zmienić, albo zrobić to, jeśli po kwadransie okaże się, że jest do kitu. Drugi wariant zakłada, że gramy bez niego, a jeśli nie wyjdzie, to zaryzykujemy i on wskoczy na boisko i coś zmieni. Wydaje mi się, że ten pierwszy wariant jest jednak lepszy” – tłumaczył.
Jego zdaniem, dom zaczyna się budować od fundamentów, a drużynę – od obrony.
„Nie można liczyć tylko na czterech obrońców. Pomocnicy, a nawet napastnicy, też mają duży wpływ na grę defensywną. Bo dopóki jest 0:0, to zawsze możemy wygrać. A kiedy +na dzień dobry+ tracimy jedną czy dwie bramki, to rzadko się zdarza, by wygrać 3:2. Wyobraźmy sobie, że w spotkaniu z Walią do przerwy przegrywamy 0:2. Byłoby ciężko. A kiedy prowadzisz 2:0 po 45 minutach, to coś zupełnie innego” – powiedział.
Uważa, że przed takimi „meczami o wszystko” zawodnik musi się kłaść spać i wstawać z myślą o zbliżającym się wyzwaniu.
„Mnie przed spotkaniem z NRD ówczesny minister sportu Marian Renke powiedział, że na boisku leżą miliony dolarów, które muszę podnieść, bo są potrzebne na sport olimpijski. Zarobiliśmy wtedy około trzech milionów. Ja myślałem o tych dolarach wieczorem i rano. Może jestem naiwny, ale trzeba powiedzieć piłkarzowi: +stary, to jest dla ciebie mecz sezonu, możesz stać się bohaterem+” – nadmienił.
Nie ukrywał, że brakuje mu zainteresowania piłkarzy sportem poza boiskiem.
„Poza treningiem, meczem, podejrzewam, że mało żyją sportem. Ciekawe, kto z nich oglądał niedawne lekkoatletyczne halowe MŚ? Ile tam się można było nauczyć. Na mecie biegu na 1500 m wszyscy leżeli na bieżni i szukali tlenu. Ile razy podczas meczu piłkarz szukał tlenu i leżał na trawie? Obserwuję to, jeszcze rywal nie dotknie, a już +symulka+” – zakończył jedyny trener w historii piłkarskiej reprezentacji Polski, który prowadził ją w dwóch mundialach (1982 i 1986).(PAP)
Autor: Piotr Girczys

gir/ pp/

Rosja/ Niezależne media: Orędzie Putina oglądało niemal dwa razy mniej telewidzów, niż w roku 2023

0

Orędzie dyktatora Rosji Władimira Putina do narodu, wygłoszone 29 lutego, cieszyło się niemal dwa razy mniejszą popularnością wśród telewidzów, niż podobne orędzie w roku 2023 – zauważył niezależny rosyjski kanał na Telegramie Możem Objasnit’.

Biorąc pod uwagę dane dotyczące oglądalności trzech najważniejszych kanałów telewizyjnych, które transmitowały wystąpienie Putina, czyli Rossija-1, Kanału Pierwszego i NTW, można dojść do wniosku, że orędzie zgromadziło zaledwie 6,5 proc. wszystkich widzów, którzy mieli wówczas włączone telewizory. Jeszcze w roku ubiegłym było to 11,4 proc.

Widać zatem wyraźnie, że w ciągu zaledwie roku Putin stracił niemal połowę swojego audytorium w skali kraju – czytamy na łamach Możem Objasnit’ (https://tinyurl.com/2ydrwnrr).
Jak podkreślono, orędzie dyktatora na antenie Rossija-1 i Kanału Pierwszego zajęło dopiero ósme i 25. miejsce wśród najbardziej popularnych audycji ubiegłego tygodnia w Rosji.
Wystąpienie, podczas którego Putin po raz kolejny w ostatnich miesiącach zagroził użyciem broni jądrowej wobec krajów Zachodu, zostało ocenione przez większość analityków jako kontynuacja dotychczasowej retoryki Kremla.
„To nie jest pierwszy raz, kiedy widzimy nieodpowiedzialną retorykę Władimira Putina. To nie jest sposób, w jaki powinien mówić przywódca państwa uzbrojonego w broń jądrową” – oznajmił rzecznik Departamentu Stanu USA Matthew Miller. (PAP)
szm/ ap/

Gwałt w Sejmie

0

Podczas debaty nad projektem nowelizacji Kodeksu karnego, zakładającym zmianę definicji gwałtu, poseł PiS Marcin Warchoł zarzucił jego autorom, że kieruje nimi „polityczna kalkulacja”. Zastrzegł jednak, że KP PiS nie jest przeciwko projektowi. Posłanka Monika Rosa (KO) podkreśliła, że to „dobre prawo”.

W czwartek w Sejmie trwa pierwsze czytanie poselskiego projektu nowelizacji Kodeksu karnego, który zakłada m.in. zmianę definicji zgwałcenia, podniesienie kar za jego popełnienie i zmianę kategorii prawnej tego czynu z występku na zbrodnię.

Podczas wystąpień klubów i kół, w imieniu PiS głos zabrał Marcin Warchoł, który podkreślił, że „wszelkiego rodzaju rozwiązania, mające na celu poprawę sytuacji ofiar przestępstw seksualnych, zasługują na uwzględnienie”.
Zwrócił uwagę, że z tego powodu rząd Zjednoczonej Prawicy wprowadził do Kodeksu karnego zmiany obowiązujące od 1 października ub.r. „Przede wszystkim to zaostrzenie odpowiedzialności karnej za zgwałcenie, którego skutkiem jest śmierć ofiary. W tej chwili jest to od lat 8 do dożywotniego pozbawienia kary” – powiedział Warchoł. Wymieniając kolejne wprowadzone wówczas zmiany, powiedział, że obecnie obowiązuje „zdecydowanie surowsze karanie”.
Warchoł zarzucił też autorom projektu nowelizacji, że działają z „czystej kalkulacji politycznej”, ponieważ w przeszłości nie poparli tego „dobrego projektu”. „Jak głosowały posłanki Lewicy, które dzisiaj prezentują nam ten projekt? Przeciwko tym rozwiązaniom” – powiedział. „Również pani poseł (Anita) Kucharska-Dziedzic, która jest wnioskodawczynią tego przedłożenia, głosowała przeciwko rozwiązaniu, żeby sprawca, gwałciciel, który jednocześnie dopuszcza się śmierci ofiary, podlegał karze od lat 8 do dożywocia. To państwo głosowaliście przeciwko zaostrzeniu (kar) do dożywocia za zgwałcenie ze szczególnym okrucieństwem, to wy głosowaliście przeciwko zaostrzeniu do dożywocia za zgwałcenie zbiorowe (…). To, co dziś robicie, to wyraz obłudy, hipokryzji, zakłamania” – powiedział.
Odnosząc się do projektu, powiedział, że zakłada on „zmianę z obecnej sytuacji +sprzeciwu+ na +brak zgody+, przerzucając tym samym ciężar dowodu na oskarżonego (…). W tym wypadku rodzą się pytania o zgodność z konstytucją”, która wskazuje, że „to państwo musi udowodnić winę oskarżonemu, a nie oskarżony udowadniać swoją niewinność”. „Jako klub nie jesteśmy przeciwko temu projektowi, jesteśmy za dalszymi pracami nad nim, prosimy o skierowanie projektu do prac komisji celem zasięgnięcia opinii o zgodność z konstytucją, o również kwestie dowodowe” – dodał.
Przedstawicielka KO Monika Rosa zwróciła uwagę, że „kwestia gwałtu to nie jest tylko kwestia sprawy kobiet”. Zaznaczyła, że „to jest sprawa nas wszystkich, choć oczywiście przemoc seksualna głównie dotyka kobiet, ale gwałt zdarza się także mężczyznom, a przemoc seksualna i zgoda na nią dotyka całe społeczeństwo”.
Dodała, że „według szacunków w Polsce, jedynie co piąty gwałt jest zgłaszany, a tylko jedno na cztery postępowania kończy się potwierdzeniem przestępstwa”. Podkreśliła, że „to się musi zmienić, by zgwałcenie stało się zbrodnią, bo obecnie jest tylko występkiem (…) A gwałt jest zbrodnią naszym ciele, naszej wolności, na naszej psychice”. Dodała, że to „historyczny moment”, a ustawa „może zmienić los setek i tysięcy kobiet”.
Rosa podkreśliła, że „o cierpieniu kobiet nie możemy mówić wyłącznie w obliczu drastycznych gwałtów, które się czasem zdarzają”, ponieważ dochodzi do nich „codziennie w domach”, a sprawcami są osoby znajome, najbliższe. „Projekt, o którym mówimy, to jest dobre prawo i nadzieja dla tych osób, które przetrwały. I to jest nadzieja na zmianę, bo tylko +tak” oznacza zgodę” – powiedziała posłanka. (PAP)

Autorka: Paulina Kurek

 

pak/ agz/

Rządzący chcą głosowania… korespondencyjnego

0

Wszyscy wyborcy – w kraju i za granicą – będą mogli głosować korespondencyjnie w wyborach prezydenckich, do Sejmu i Senatu oraz do Parlamentu Europejskiego – zakłada projekt noweli Kodeksu wyborczego autorstwa KO. Wyborcy z niepełnosprawnością zagłosują korespondencyjnie także w wyborach samorządowych.

Zgodnie z obecnie obowiązującymi przepisami, korespondencyjnie mogą głosować osoby z orzeczeniem o znacznym lub umiarkowanym stopniu niepełnosprawności albo te, które najpóźniej w dniu głosowania ukończyły 60 lat. Głosowanie korespondencyjne możliwe jest tylko w kraju.

Złożony przez posłów KO projekt nowelizacji Kodeksu wyborczego rozszerza uprawnienie do głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich, do Sejmu i Senatu oraz do Parlamentu Europejskiego na wszystkich wyborców – zarówno w kraju, jak i za granicą; w wyborach samorządowych korespondencyjnie będą mogli głosować jedynie wyborcy z niepełnosprawnością.
Zamiar głosowania korespondencyjnego w kraju wyborca będzie mógł zgłosić komisarzowi wyborczemu, a za granicą – konsulowi do 13 dnia przed dniem wyborów. Jeżeli będą to wybory prezydenta albo wójta/burmistrza/prezydenta miasta, zgłoszenie zamiaru głosowania korespondencyjnego dotyczy również ewentualnej drugiej tury tych wyborów.
„Skorzystanie z uprawnienia do oddania głosu nie powinno dla nikogo wiązać się z nadmiernymi trudnościami. Umożliwienie wyborcom skorzystania z dogodnej dla nich formy oddania głosu stanowi formę respektowania konstytucyjnego prawa równości wobec prawa” – podkreślili autorzy projektu i wskazali, że zmiany korzystnie wpłyną na frekwencję wyborczą.
Projektowana nowelizacja ma wejść w życie po upływie 6 miesięcy od dnia ogłoszenia.
Dyskusje na temat głosowania korespondencyjnego mają długą historię. Do polskich przepisów wyborczych głosowanie takie zostało po raz pierwszy wprowadzone w nowym Kodeksie wyborczym z 2011 r. Z tego uprawnienia mogli skorzystać wówczas jedynie wyborcy przebywający za granicą. Wkrótce po jego przyjęciu uchwalono poprawki, wprowadzające możliwość głosowania korespondencyjnego dla osób z niepełnosprawnością i nakładki na karty do głosowania z opisem w alfabecie Braille’a.
W 2013 r. Państwowa Komisja Wyborcza postulowała umożliwienie głosowania korespondencyjnego każdemu wyborcy, zarówno za granicą, jak i w kraju.
W czerwcu 2014 r. Sejm uchwalił nowelizację Kodeksu wyborczego autorstwa grupy posłów PO, zgodnie z którą wszyscy wyborcy – a nie tylko niepełnosprawni i przebywający za granicą – mogli głosować korespondencyjnie. Zmiany dotyczyły wyborów prezydenckich, parlamentarnych i do Parlamentu Europejskiego, nie obowiązywały zaś w wyborach samorządowych.
Potem zmiany w głosowaniu korespondencyjnym wprowadziła nowelizacja Kodeksu wyborczego, która weszła w życie w styczniu 2018 r., za rządów PiS. Zgodnie z tą nowelą z głosowania korespondencyjnego mogły skorzystać już tylko osoby o znacznym lub umiarkowanym stopniu niepełnosprawności.
Pierwotnie ta nowela Kodeksu wyborczego w wersji przyjętej przez Sejm zupełnie znosiła możliwość głosowania korespondencyjnego. Jednak jeszcze podczas prac legislacyjnych głos w tej sprawie zabrał prezydent Andrzej Duda, wyrażając nadzieję, że Senat przywróci możliwość głosowania korespondencyjnego osobom z niepełnosprawnością. Tak się też stało.
W 2020 r. wprowadzono do jednej z ustaw tarczy antykryzysowej – związanej pandemią Covid-19 – zmianę w Kodeksie wyborczym, umożliwiającą głosowanie korespondencyjne także osobom na kwarantannie i ponad 60-letnim.(PAP)

autorka: Aleksandra Rebelińska

 

reb/ mok/

75 milionów dolarów na zabezpieczenie DNC w Chicago

0

75 milionów dolarów z funduszu federalnego trafi na zabezpieczenie Narodowej Konwencji Demokratów w Chicago (DNC). Odbędzie się ona w United Center od 19 do 22 sierpnia.

 

Władze Chicago wraz ze służbami federalnymi w tym Secret Service podali szczegóły planu ochrony konwencji. Służby przygotowane są na ewentualne protesty.

Kongresman reprezentujący Illinois w Waszyngtonie, Mike Quigley, który zasiada w House Appropriations Committee, ogłosił, że ustawa o przyznaniu 75 milionów dolarów dla Chicago i Milwaukee pomoże sfinansować wysiłki na rzecz bezpieczeństwa.

Demokratyczny polityk przyznał, że kwota przeznaczona na konwencje Demokratów i Republikanów została ustalona na 50 milionów dolarów od 2004 roku, ale Izba Reprezentantów w tym tygodniu zatwierdziła jej zwiększenie. Oczekuje się, że poprze ją też Senat by dokument wkrótce będzie mógł podpisać prezydent Joe Biden.

 

BK

 

Nie żyje kierowca szkolnego autobusu który zasłabł i doprowadził do wypadku na DuSable Lake Shore Drive

0

Nie żyje kierowca autobusu szkolnego, który po tym jak zasłabł doprowadził w środę do wypadku na DuSable Lake Shore Drive. Jak podała chicagowska policja, 39-latek około 4:05 po południu stracił nagle panowanie nad autobusem.

 

Mężczyzna zasłabł. W autobusie szkolnym znajdowało się dwoje dzieci. Chłopców w wieku 9 i 12 lat zabrano do Comer Children’s Hospital. Ich stan jest dobry. Kierowcę przewieziono do szpitala Northwestern gdzie zmarł.

Biuro koronera powiatu Cook podało jego nazwisko to Christopher Johnson.

 

BK

Mieszkańcy Chicago jednak wypowiedzą się w referendum na temat propozycji podniesienia podatku od milionowych nieruchomości

0

Sąd Apelacyjny Illinois orzekł w środę, że kontrowersyjne referendum „Bring Chicago Home” jest ważne i pozostanie na karcie do głosowania w prawyborach stanowych wyznaczonych na 19 marca.

 

Tym samym uchylona została decyzja sędziego powiatu Cook z 23 lutego, która wstrzymała głosowanie w referendum. Chicagowscy wyborcy w referendum zdecydują, czy miasto może podnieść podatek od przeniesienia własności od nieruchomości o wartości ponad 1 miliona dolarów.

Wniosek o wstrzymanie referendum złożyli do sądu powiatu Cook adwokaci reprezentujący deweloperów i właścicieli nieruchomości, którzy sprzeciwiali się zwiększeniu podatku.

„Bring Chicago Home” ma na celu zebranie ponad 100 milionów dolarów na zapobieganie bezdomności w mieście.

 

BK

„Udawał idiotę”. 21-letni Artem jest jednym z nielicznych Ukraińców, którym udało się uciec z okupowanego od dziesięciu lat Krymu

0

W dzieciństwie uciekał przed rosyjską propagandą w polskość, a do porzucenia okupowanego Krymu szykował się latami. Zbiegł, bo nie doczekał się wyzwolenia przez ukraińską armię. Tułając się przez Rosję, podczas przesłuchań filtracyjnych udawał idiotę. W końcu dotarł do Ukrainy.

21-letni Artem jest jednym z nielicznych Ukraińców, którym udało się uciec z okupowanego od dziesięciu lat Krymu. Od rozpoczęcia w lutym 2022 r. rosyjskiej inwazji na pełną skalę jego mieszkańcy, wciąż będący obywatelami Ukrainy, są niechętnie wypuszczani poza to terytorium. Moskwa zmusza ich do przyjęcia rosyjskiego obywatelstwa.

„Dziesięć lat czekałem na wyzwolenie i nie doczekałem się. Uciekłem, bo tam już nie dało się egzystować. Nigdy nie byłem w Ukrainie, nie mam tu rodziny, nie mam nikogo, ale i tak tutaj jest lepiej niż tam” – wyznaje PAP w centrum recepcyjnym dla uchodźców z Rosji w Sumach na północnym wschodzie Ukrainy.
Przyjechał tu po kilkudniowej podróży z Krymu. Z Symferopola, gdzie mieszkał, przez most nad Cieśniną Kerczeńską dojechał do Rostowa nad Donem. Stamtąd ruszył na północ, w stronę Biełgorodu przy granicy z Ukrainą. Na jej terytorium przeszedł jedynym korytarzem humanitarnym, który prowadzi z Rosji.
Opowiadając o rosyjskich rządach na półwyspie, mówi o „komunistycznym entuzjazmie”, który tam panuje. „Cały czas chwalą się, że coś budują. Mówią, że zbudowali lotnisko, ale nikt z niego nie lata, bo są sankcje. To opustoszałe lotnisko w Symferopolu jest hitem, symbolem wszystkiego, co robią Rosjanie” – twierdzi.
Chłopak nie mógł wytrzymać wszechobecnej na Krymie propagandy i wywyższania przez władze narodu rosyjskiego. „Zaciekła propaganda, że Ukraińcy to Rosjanie, że właściwie wszyscy są Rosjanami, a wszyscy inni powinni być zgładzeni, po prostu starci z powierzchni ziemi” – wspomina.
„Jedyną rzeczą, która chroniła mnie przed tym szaleństwem, była polskość. Część mojej rodziny ma polskie korzenie, została deportowana na Krym z Grodna na Białorusi. Jeszcze jako dziecko powiedziałem sobie, że będę polskim nacjonalistą. Opierałem się w ten sposób przed rusyfikacją. Znam nawet polski hymn, jak chcesz, to mogę zaśpiewać” – proponuje.
W rozmowie wspomina też rosyjską szkołę, którą ukończył zaledwie kilka lat wcześniej. „W szkole także opierałem się im jak mogłem. To był dom wariatów. Na geografii kazano nam pisać o sprzęcie wojskowym, choć było to jeszcze przed 2022 r., przed inwazją na pełną skalę. Pisaliśmy prace domowe o tym, jak dobrze jest w Korei Północnej” – wylicza.
„Na ceremonię zakończenia szkoły dzieci ubierane były w mundury wojskowe, maszerowały i wszyscy byli bardzo szczęśliwi” – dodaje.
Popijając herbatę w centrum recepcyjnym w Sumach Artem trzyma kubek w obu dłoniach. Jak inni, którzy przybyli tego dnia z Rosji, jeszcze ma rozbiegany wzrok. Po takiej podróży trudno się szybko uspokoić. Zwłaszcza, gdy powracają wspomnienia z ostatniego etapu ucieczki i tzw. filtracji w wykonaniu rosyjskich żołnierzy.
„W Biełgorodzie spędziłem kilka dni. Sprawdziłem, czy w telefonie nie mam żadnych podejrzanych informacji. Dziesięć lat przygotowywałem się do tego, ale i tak znaleźli coś, do czego można się przyczepić. Grałem głupka i mnie wypuścili” – mówi.
Przed uwolnieniem Rosjanie próbowali jednak zachęcać Artema, by zmienił zdanie i pozostał „w ojczyźnie”. „Dobrze, że mam orzeczenie o niezdolności do służby wojskowej ze względów zdrowotnych, bo na pewno by to wykorzystali, żeby mnie tam zatrzymać. Pytali, czy jestem idiotą, że chcę do Ukrainy” – wzdycha.
Młody mężczyzna nie żałuje decyzji o wyjeździe i nie martwi się o rodzinę, którą zostawił na Krymie.
„Nie obchodzi mnie to. Moi rodzice, po tym, jak Krym zajęła Rosja, całkowicie się zmienili. Marzą teraz o powrocie do 1937 roku, do represji epoki Stalina. Mówią, że Polacy są źli, bo tyle dla nich zrobiliśmy, a oni są niewdzięczni i dlatego trzeba ich zniszczyć uderzeniem nuklearnym. Moi bliscy stali się rosyjskimi patriotami. Propaganda działa tam świetnie” – powtarza.
Pytany, czy ludzie na Krymie chcą powrotu ukraińskich władz odpowiada, że ci, którzy na nie czekali już wyjechali. „Ja jestem chyba jednym z ostatnich. Mało kto wierzy, że Ukraina wróci. Wielu czekało, że powróci po 24 lutego 2022 r., ale ona nigdy nie wróciła” – mówi Artem.
Z Sum Jarosław Junko (PAP)

 

jjk/ adj/

Lepiej nie mieć makijażu podczas ćwiczeń – może on zaszkodzić skórze

0

Noszenie podkładu do twarzy podczas ćwiczeń zmienia wielkość porów i późniejsze wydzielanie sebum, co może mieć wpływ na zdrowie skóry – informuje „Journal of Cosmetic Dermatology”.

Dr Sukho Lee z Texas A&M University w San Antonio (USA) i jego współpracownicy przeprowadzili badania z udziałem 43 studentów (20 mężczyzn i 23 kobiet). Uczestnicy najpierw umyli twarze odpowiednim środkiem oczyszczającym. Następnie naukowcy zmierzyli parametry skóry na różnych obszarach twarzy, w tym wielkość porów i produkcję sebum.

Kolejnym etapem było nałożenie na twarze wszystkich uczestników i uczestniczek pojedynczej warstwy podkładu – w zależności od ich wyboru – na czoło lub na policzki.
Później biorące udział w badaniu osoby przeprowadziły umiarkowany, 20-minutowy trening, składający się z biegania na bieżni przez 5 minut z prędkością 3 mil (4,8 kilometra) na godzinę, przez 10 minut z prędkością 6,4 kilometra na godzinę i przez 5 minut z prędkością 8 kilometrów na godzinę.
Powtórzone po treningu pomiary parametrów skóry wykazały, że ilość sebum w obszarach, na które nałożono podkład była mniejsza w porównaniu z obszarami bez makijażu.
Jednocześnie znacznie wzrósł rozmiar porów skóry w obszarach bez podkładu, podczas gdy nie zaobserwowano znaczącej zmiany w obszarach z makijażem. Sugeruje to, że podkład mógł ograniczać naturalne rozszerzanie się porów podczas ćwiczeń, zapobiegając wydzielaniu się sebum i potu, które nawilżają i chłodzą skórę. Naukowcy nie ocenili, czy zmiany te były powiązane z jakimikolwiek problemami skórnymi.
Zdaniem autorów to świetny przykład szkodliwego wpływu makijażu podczas ćwiczeń – zatyka on pory skóry, utrudniając wydzielanie sebum.
Nie jest jasne, jaka jest optymalna ilość sebum – zbyt duże wydzielanie powoduje trądzik, natomiast zbyt małe – podrażnienie skóry.
Zdaniem autorów (https://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1111/jocd.16205) noszenie podkładu podczas wysiłku fizycznego może nie mieć dużego wpływu na większość osób wykonujących stosunkowo krótkie treningi, jednak nie są znane jego następstwa w przypadku w ćwiczeń wytrzymałościowych. Dlatego kolejnym etapem badań mają być następstwa dłużej trwających ćwiczeń.(PAP)

Autor: Paweł Wernicki

 

pmw/ bar/

Odporne robaki z Czarnobyla

0

Badania niewielkich nicieni żyjących w Czarnobylu nie wykazały większych uszkodzeń ich DNA – informuje pismo „Proceedings of the National Academy of Sciences” (PNAS).

Katastrofa w elektrowni jądrowej w Czarnobylu w roku 1986 przekształciła jej okolicę w najbardziej skażony obszar na Ziemi – wysoki poziom promieniowania w wielu miejscach utrzymuje się prawie czterdzieści lat później. Ludność została ewakuowana, jednak w regionie nadal żyje wiele roślin i zwierząt.

W ostatnich latach badacze odkryli, że niektóre zwierzęta żyjące w Czarnobylskiej Strefie Wykluczenia – liczącym 2 600 km kw. regionie północnej Ukrainy w promieniu 30 km od elektrowni – różnią się fizycznie i genetycznie od swoich odpowiedników w innych częściach kraju. Stąd pojawiły się pytania dotyczące wpływu promieniowanie na DNA. Czy nagła zmiana środowiska spowodowała wybranie gatunków, a nawet osobników w obrębie gatunku, które są naturalnie bardziej odporne na promieniowanie jonizujące?
Nowe badanie (https://www.pnas.org/doi/abs/10.1073/pnas.2314793121) przeprowadzone przez zespół Sophii Tintori z New York University we współpracy z naukowcami z Ukrainy wykazało, że przewlekłe narażenie na promieniowanie w Czarnobylu nie uszkodziło prostych genomów żyjących tam obecnie mikroskopijnych robaków – nicieni. Jak podkreślają autorzy, nie oznacza to, że region stał się bezpieczny, natomiast sugeruje, że szybko reprodukujące się robaki są wyjątkowo odporne.
„Te robaki żyją wszędzie i żyją szybko, więc przechodzą dziesiątki pokoleń ewolucji, zanim typowy kręgowiec osiągnie dojrzałość płciową ” – powiedział Matthew Rockman, profesor biologii na New York University i główny autor badania.
We współpracy z naukowcami z Ukrainy i kolegami z USA – w tym biologiem Timothym Mousseau z Uniwersytetu Południowej Karoliny, który bada skutki promieniowania pochodzącego z katastrof w Czarnobylu i Fukushimie – Tintori i Rockman odwiedzili w 2019 r. Strefę Wykluczenia w Czarnobylu, aby sprawdzić, czy promieniowanie ma wykrywalny wpływ na robaki występujące w regionie. Mając ze sobą liczniki Geigera do pomiaru lokalnego poziomu promieniowania i sprzęt ochrony osobistej chroniący przed radioaktywnym pyłem, zebrali robaki z próbek gleby, gnijących owoców i innego materiału organicznego. Robaki zebrano z miejsc w całej strefie o różnym natężeniu promieniowania, od odpowiadającego Nowemu Jorkowi (znikoma radioaktywność) do niebezpiecznych dla ludzi miejsc o wysokim napromieniowaniu porównywalnym z przestrzenią kosmiczną.
Po pobraniu próbek w terenie zespół zabrał je do laboratorium polowego Mousseau w dawnym domu mieszkalnym w Czarnobylu, gdzie oddzielił setki nicieni od gleby i owoców. Stamtąd naukowcy udali się do hotelu w Kijowie, gdzie przy użyciu mikroskopów podróżnych wyizolowali i ustalili kultury każdego robaka. Po powrocie do nowojorskiego laboratorium kontynuowali badania robaków, co częściowo wymagało ich zamrożenia.
„Możemy zamrozić robaki, a następnie rozmrozić je do późniejszych badań. Oznacza to, że możemy powstrzymać ewolucję w laboratorium, co jest niemożliwe w przypadku większości innych modeli zwierzęcych, a bardzo cenne, gdy chcemy porównać zwierzęta, które doświadczyły różnych historii ewolucji” – zaznaczył Rockman.
W swoich analizach naukowcy skupili się na 15 nicieniach z gatunku Oscheius tipulae. Zsekwencjonowali genomy tych 15 robaków z Czarnobyla i porównali je z genomami pięciu osobników O. tipulae z innych części świata.
Mimo użyciu kilku różnych metod analizy nie udało się wykryć uszkodzeń radiacyjnych w genomach robaków z Czarnobyla.
„Nie oznacza to, że Czarnobyl jest bezpieczny – raczej oznacza to, że nicienie są naprawdę odpornymi zwierzętami i mogą wytrzymać ekstremalne warunki – zauważył Tintori. – Nie wiemy również, jak długo każdy ze znalezionych przez nas robaków przebywał w Strefie, dlatego nie możemy być pewni, na jaki poziom narażenia wystawiony był każdy robak i jego przodkowie w ciągu ostatnich czterdziestu lat”.
Wyniki dostarczają naukowcom wskazówek na temat tego, jak naprawa DNA może różnić się w zależności od osoby i pomimo genetycznej prostoty O. tipulae mogą prowadzić do lepszego zrozumienia naturalnej zmienności u ludzi.
„Teraz, gdy wiemy, które szczepy O. tipulae są bardziej wrażliwe, a które bardziej odporne na uszkodzenia DNA, możemy wykorzystać te szczepy do zbadania, dlaczego niektóre osoby są bardziej narażone na działanie czynników rakotwórczych niż inne” – podkreśliła Tintori.(PAP)
Autor: Paweł Wernicki

pmw/ agt/

Odpowiedzialna za broń na planie westernu „Rust” uznana winną śmierci autorki zdjęć

0

Ława przysięgłych sądu w Nowym Meksyku uznała w środę, że Hannah Gutierrez-Reed, odpowiedzialna za broń palną na planie filmu „Rust”, jest winną nieumyślnego spowodowania śmierci autorki zdjęć Halyny Hutchins. Grozi jej do półtora roku więzienia i 5 tys. dolarów grzywny.

Prawie dwutygodniowy proces karny koncentrował się na próbie ujęcia w trakcie realizacji filmu, podczas której aktor Alec Baldwin trzymał pistolet rekwizyt naładowany – jak się okazało – ostrą amunicją, zabijając pochodzącą z Ukrainy Hutchins. Kula zraniła także reżysera Joela Souzę.

Baldwin upiera się, że nie pociągnął za spust Colta.45. FBI i inni eksperci się z tym nie zgadzają. Jego proces przewidziany jest w lipcu.
„Gutierrez-Reed nie okazała żadnych emocji, gdy przewodniczący ławy przysięgłych odczytywał werdykty. Zdjęła naszyjnik, zanim funkcjonariusz służby więziennej zabrał ją do aresztu. Sędzia zarządziła umieszczenie jej w areszcie do czasu wydania wyroku” – relacjonowała NBC.
Sędziowie przysięgli uniewinnili zarazem 26-letnią Gutierrez-Reed z zarzutu manipulowania dowodami. Prokuratorzy twierdzili, że po przesłuchaniu policyjnym w dniu tragedii, 21 października 2021 roku, przekazała komuś „małą torebkę kokainy”, aby uniknąć wykrycia narkotyku.
W środę podczas mów końcowych prokurator Kari T. Morrissey powiedziała ławie przysięgłych, że kobieta „dopuściła się zaniedbania, nieostrożności i bezmyślności”. Jak dodała, po śmiertelnym wypadku bardziej „niepokoiła się o swoją karierę”, a mniej o ofiary.
Zdaniem obrońcy oskarżonej Jasona Bowlesa, prokuratorzy nie udowodnili ponad wszelką wątpliwość odpowiedzialności jego klientki za wniesienie na plan ostrej amunicji. Argumentował, że to Baldwin był ostatecznie odpowiedzialny za śmierć Hutchins. Twierdził też, że wina leży gdzie indziej, a Gutierrez-Reed wykorzystuje się jako kozła ofiarnego.
„Przypuszczam, że przyczyną śmierci (operatorki) było odstąpienie pana Baldwina od scenariusza. Nikt nie wiedział, że na planie odbędzie się akcja na żywo. Pani Gutierrez nie wycelowała tej broni” – argumentował Bowles.
Kwestionował sposób, w jaki ostra amunicja dostała się na plan i zarzucił, że zespół produkcyjny filmu stworzył “chaotyczne i niebezpieczne środowisko”, w którym Gutierrez-Reed znalazła się w „naprawdę trudnych warunkach”. W jego opinii to Baldwin nie przestrzegał zdroworozsądkowych zasad bezpieczeństwa na planie, gdy trzymał broń i zachował się nieprzewidywalnie, gdy celował w Hutchins.
„Gutierrez-Reed nie mogła przewidzieć, co zrobi Baldwin. Tego nie było w scenariuszu, to było do nie przewidzenia. Za niedopatrzenia związane z bezpieczeństwem odpowiadało kierownictwo, a nie Hannah” – stwierdził adwokat.
Zwrócił się do sądu o zezwolenie Gutierrez-Reed na przebywanie na wolności do czasu wydania wyroku, podkreślając, że dobrowolnie stawiała się na każdej rozprawie.
Jednak sędzia Mary Marlowe Sommer odmówiła i nakazała zatrzymanie jej w areszcie.

 

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)

 

ad/ jm/

Tusk: „Nie będę rozmawiał z chuliganami, tylko będę rozmawiał z rolnikami”

0

Premier Donald Tusk powiedział, że na sobotnie spotkanie z reprezentantami rolników nie umówił się na negocjacje, tylko poinformuje ich o działaniach jakie zostały podjęte. „Nie będę rozmawiał z chuliganami, tylko będę rozmawiał z rolnikami” – podkreślił.

Premier Donald Tusk był pytany w czwartek na konferencji prasowej przed wylotem do Rumunii o to, czy zapowiadane na sobotę rozmowy z rolnikami „nie zakończą się fiaskiem” i zapowiedź kolejnej manifestacji rolników zaplanowanej na 30 marca.

„Ja w sobotę nie umówiłem się z reprezentantami rolników na negocjacje. Obiecałem im, że poinformuję (ich) o działaniach jakie podjęliśmy i o szansach na rezultaty tych działań” – powiedział szef rządu. Dodał, że reprezentanci rolników ocenią na ile są usatysfakcjonowani.
Jak dodał, chce rozmawiać o tym jak skutecznie zmieniać zapisy Zielonego Ładu, tak żeby polski rolnik nie czuł się poszkodowany tymi zapisami. Zaznaczył, chodzi także o regulacje wymiany handlowej z Ukrainą, by ochronić polskich producentów przed nierówną konkurencją. Jego zdaniem, „mamy poważny postęp w rozmowach”.
„Nie będę rozmawiał z chuliganami, tylko będę rozmawiał z rolnikami” – zadeklarował Tusk.
Premier zapowiedział, że w sobotę powie przedstawicielom rolników, że zależy mu nie na symbolicznym działaniu. „Mi zależy na tym, żeby Polska doprowadziła do zmiany polityki europejskiej tam, gdzie jest to niezbędne, żeby polski rolnik czuł się bezpieczniej” – podkreślił.
„Mam powody sądzić, że w dużym stopniu uda się nam uzyskać rezultaty, takie, które powinny także usatysfakcjonować polskich rolników” – powiedział szef rządu.
We wtorek premier zaprosił rolników na rozmowy do Warszawy w sobotę na godz. 10:00 do Centrum Partnerstwa Społecznego „Dialog”.
Protesty rolnicze w Polsce, a także w innych krajach UE, trwają od kilku tygodni. Postulaty polskich rolników to odstąpienie od przepisów Zielonego Ładu, uszczelnienie granic przed napływem produktów rolno-spożywczych spoza UE oraz obrona hodowli zwierzęcej w Polsce. (PAP)

Autorzy: Iga Leszczyńska, Rafał Białkowski

 

iga/ rbk/ mrr/

Kołodziejczak twierdzi, że Zielony Ład będzie renegocjowany. Z drugiej strony rząd po cichu zwiększył nasze zobowiązania w polskim planie na rzecz energii i klimatu

0

Zielony Ład będzie renegocjowany z tych zapisów najbardziej skrajnych, które uderzają w polskie rolnictwo, w produkcję żywności, w europejskie rolnictwo – mówi w rozmowie z czwartkową „Rzeczpospolitą” wiceminister rolnictwa, szef AgroUnii Michał Kołodziejczak.

Kołodziejczak w wywiadzie dla „Rz” zapewnił, że rozmowa z rolnikami rozpoczęta w poprzedni czwartek jest kontynuowana. Dodał, że poprzednia władza „nie rozmawiała z ludźmi i wszystko dopychała kolanem”.

„Nawoływanie Janusza Kowalskiego i mówienie przez polityków PiS, że rolnicy teraz zmienią rząd w momencie, kiedy za naszą granicą jest wojna, nam zagrażająca to nawoływanie do wojny domowej w Polsce” – ocenił.
—————————————————————————————————————–

CZYTAJ TEŻ: Rząd „po cichu” zwiększył nasze zobowiązania w polskim planie na rzecz energii i klimatu

—————————————————————————————————————–
Pytany o to, czy Zielony Ład będzie renegocjowany zaznaczył, że „musimy zrozumieć, że ekologia na ludzką miarę to jest coś możliwego do zrobienia”. „Ekologia na miarę naszych kieszeni to jest coś do zrobienia. I nie możemy dzisiaj mówić, że wszystkie zmiany, które będą realizowane, są złe. Zielony Ład ma dobre elementy. Nie można go w całości wypowiedzieć. Zielony Ład będzie renegocjowany z tych zapisów najbardziej skrajnych, które uderzają w polskie rolnictwo, w produkcję żywności, w europejskie rolnictwo” – zapewnił.
Dodał, że „te przepisy muszą być zmienione, a w dużej części muszą być usunięte”. „Taka dyskusja trwa w Komisji Europejskiej, również po mocnym głosie z Polski” – zaznaczył.(PAP)

Morawiecki: rząd PiS nie zgodził się na Zielony Ład dla rolnictwa w takim kształcie jaki dziś jest forsowany przez KE

Były premier Mateusz Morawiecki podkreślił, że rząd Prawa i Sprawiedliwości nie zgodził się na Zielony Ład dla rolnictwa w takim kształcie jaki dziś jest forsowany przez Komisję Europejską.

Były premier we wpisie na Facebooku w środę podkreślił, że rząd Prawa i Sprawiedliwości nie zgodził się na Zielony Ład dla rolnictwa w takim kształcie jaki dziś jest forsowany przez Komisję Europejską. Dowodem na to – jak napisał – są konkluzje Rady Europejskiej z lat 2019-2023.
Morawiecki przypomniał, że Rada Europejska, która poświęcona była rolnictwu odbyła się w lipcu 2020 r. „Nie ma tam ani słowa o planach wprowadzenia tych wszystkich regulacji, przeciwko którym rolnicy teraz protestują. Stenogramy wypowiedzi potwierdzają brak mojej zgody” – napisał były premier.
Jak wskazał, dyskusja na temat Zielonego Ładu w UE toczyła się w grudniu 2019 r. i dotyczyła głównie środowiska naturalnego i energetyki. „W kwestiach rolnictwa nie było żadnej mojej zgody na regulacje, przeciw którym Rolnicy protestują. W związku z tym również w konkluzjach Rady Europejskiej nie ma tych regulacji, przeciw którym oponują obecnie rolnicy” – dodał.
„Każdy, kto oskarża rząd Prawa i Sprawiedliwości o +zatwierdzenie+ regulacji antyrolniczych (ugorowanie, ograniczenie środków ochrony roślin, ograniczenie środków biobójczych) niech je wprost wskaże – nie ma ich w żadnych decyzjach, w których podjęciu brałem udział” – napisał premier.
Zwrócił uwagę, że ograniczenia, które chce wprowadzić UE, a na które nie zgadzają się rolnicy, zostały zaprojektowane przez Komisję Europejską, dlatego ścieżka przyjmowania tych regulacji była następująca: Komisja Europejska, następnie Rada UE (nie Rada Europejska, w której do przyjęcia konkluzji potrzebna jest jednomyślność) i parlament UE. „W Europejskim Parlamencie rządzą EPL, Socjaliści i Liberałowie. Czyli PO, PSL, PL 2050 i Lewica. W tej zaś procedurze nie występuje możliwość zawetowania tych regulacji” – przypomniał były szef rządu.
Ponadto, Morawiecki wskazał, że w UE, zarówno w Parlamencie jaki na poziomie Rady Unii oraz w Komisji Europejskiej, toczyły się i toczą debaty aby włączyć rolnictwo do systemu ETS. „Na żadnej Radzie Europejskiej nie było mojej zgody, a wiele moich wypowiedzi wprost dotyczyło braku zgody Polski na włączenie rolnictwa do systemu emisji CO2. Sprzeciwiałem się również skutecznie włączeniu transportu i budownictwa mieszkaniowego do systemu ETS/CO2” – napisał były premier.
Morawiecki zwrócił też uwagę, że nie istnieje coś takiego jak „ratyfikowanie przez Radę Europejską”. „Rada wyznacza długofalowe kierunki działania UE. Nie ma funkcji prawodawczych. Jak nie ma konsensusu (a to w zasadzie jedyna forma działania Rady), to Komisja Europejska może robić i robi co chce w granicach kompetencji przyznanych przez Traktaty. Z politycznego punktu widzenia KE podejmuje tylko takie inicjatywy, które mają szansę (poparcie) na przyjęcie przez Radę UE (rady ministerialnie, gdzie podejmuje się decyzje legislacyjne)” zaznaczył.
„W sprawie polityki klimatycznej – mimo naszych skarg do TSUE – wszystko dzieje się w ramach tzw. większości kwalifikowanej. Przykładem takiego działania jest przeprowadzenie zakazu rejestracji nowych samochodów spalinowych po 2035 roku. Rada Europejska nigdy takiego stanowiska nie przyjmowała, a KE to przeprowadziła, bo miała większość w Radzie UE” – napisał poseł PiS. Podkreślił, że jako szef rządu oponował przeciw takim przepisom.
Przypomniał także, że w sprawie Zielonego Ładu było kilka dyskusji, które pokazały, że cel 55 proc. redukcji CO2 cieszy się powszechnym poparciem praktycznie wszystkich państw z wyjątkiem Polski. „Więc jego wetowanie przez Polskę (co oznacza brak stanowiska Rady, a nie sprzeciw Rady (sic!)) nie miało żadnego znaczenia” – zaznaczył.
Jak napisał, KE próbuje realizować FIT for 55 poprzez wdrażanie 14 dyrektyw, wbrew protestom Polski. „Dopóki byłem premierem – żadna z tych dyrektyw przez trzy lata nie została przyjęta. Obok tego, toczyły się negocjacje o środki na transformację energetyczną. Pomimo braku zgody Polski na 14 dyrektyw FF55, Polska uzyskała bardzo duże środki na transformację energetyczną – łącznie z różnych programów, środki MFF i KPO – ok. 250 mld zł na całą perspektywę budżetową. Mogliśmy nie mieć tych pieniędzy, a warunki i tak zostałyby takie same. Ponieważ wszystkie kraje chciały to przeforsować” – napisał Morawiecki.
„Opowieści niektórych, co trzeba było wtedy wetować nie mają sensu. Opowieści o wecie to najbardziej jaskrawy przykład politycznego kłamstwa, które nie ma żadnego związku z faktami i uwarunkowaniami prawnymi UE. Przede wszystkim dlatego, że w tych sprawach we wszystkich praktycznie głosowaniach bylibyśmy w formule 26 do 1, a poprzez mechanizm większości kwalifikowanej nasz 1 głos nie byłby żadnym wetem” – podkreślił.
Wskazał, że podwyższenie celu redukcji emisji CO2 do 55 proc. w roku 2030 dotyczy całej UE, a nie każdego kraju z osobna. „Mój rząd wypracował własną ścieżkę transformacji energetycznej, która bierze pod uwagę nasze uwarunkowania. Rząd Prawa i Sprawiedliwości zagwarantował właściwe miejsce dla energetyki jądrowej w UE (taksonomia), a gaz rosyjski porzuciliśmy jeszcze przed rosyjską wojną. Większość tych spraw wywalczyliśmy niemal w pojedynkę. Pozostałe państwa Europy Środkowej i szerzej regionu dzięki transformacji energetycznej są już gdzie indziej” – napisał Morawiecki.
„W wyniku uzgodnień Rady Europejskiej z 2020 roku Polska zachowała prawo weta w stosunku do poszczególnych projektów tzw. podatków europejskich. Niemal samotnie zablokowaliśmy bardzo niekorzystny podatek oparty o przychody z ETS. Natomiast popieraliśmy – zgodnie ze skrupulatnie wyliczonym interesem fiskalnym Polski – takie rozwiązania, które przenosiłyby koszty utrzymania UE na najbogatsze kraje. Tylko pożyteczny idiota Berlina, czy Brukseli blokowałby takie rozwiązania (np. opłata od zysków ze wspólnego rynku)” – oświadczył.
Były premier pokreślił, że mechanizm warunkowości nie został zastosowany wobec Polski. „Skutecznie ograniczyliśmy jego zakres, by nie był dla Polski szkodliwy. I dlatego Polska nie padła ofiarą tego mechanizmu” – zapewnił.(PAP)

 

Politycy PiS: to skandal w jaki sposób rolnicy zostali potraktowani przez „koalicję 13 grudnia”

To skandal w jaki sposób rolnicy zostali potraktowani przez „koalicję 13 grudnia”. Apelujemy, żeby ta władza nie lekceważyła polskich rolników, nie upodlała ich, tylko żeby rzeczywiście stawała się ich obrońcami, bo od tego są – skomentowali protest rolników posłowie PiS komentują.
W środę w stolicy odbył się protest rolników, w którym brali udział również m.in. przedstawiciele „Solidarności” oraz leśnicy. Protest rozpoczął się przed południem przed siedzibą Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, następnie manifestujący przeszli przed budynki Sejmu. W trakcie protestu doszło do starć manifestantów z policją. W stronę policji rzucano kostką brukową, a służby odpowiedziały gazem łzawiącym.
„To jest skandal w jaki sposób rolnicy zostali potraktowani przez +koalicję 13 grudnia+. To są właśnie metody, jak z 13 grudnia (1981 r.), wobec rolników użyto gazu” – mówiła posłanka PiS, była minister rolnictwa Anna Gembicka.
„Ja nie wierzę, żeby to rolnicy wszczynali tutaj jakieś burdy” – dodała. Jak oceniła, podczas protestu przed Sejmem mieliśmy do czynienia z prowokacjami po to, żeby „zdyskredytować ten protest”.
„Tydzień temu też się odbywał protest rolników, on był bardzo spokojny. I cóż, wygląda na to, że rząd +13 grudnia+ wystraszył się i teraz postanowił podjąć trochę inne działania” – powiedziała Gembicka.
Przypomniała, że klub PiS wniósł do Sejmu projekt uchwały przygotowanej przez rolników. „Prosiliśmy o to, żeby wszystkie partie poparły tę uchwałę, żeby wszystkie partie poparły postulaty rolników. Niestety w głosowaniu o to, żeby rozszerzyć porządek obrad o tę uchwałę, wszyscy posłowie +koalicji 13 grudnia+ zagłosowali przeciwko temu. Nie chcą nad tą uchwałą pracować, nie chcą rozmawiać o postulatach rolników” – mówiła.
Wskazała, że chodzi o trzy postulaty, które rząd powinien spełnić: zamknięcie granicy, wypłacenie rekompensat oraz odstąpienie od Zielonego Ładu. Posłanka oceniła też, że resort rolnictwa „ma podane na tacy rozwiązania systemowe, rolnicy je popierają, a oni nie chcą tego przyjąć”.
Poseł PiS Piotr Kaleta mówił natomiast, że szef MSWiA Marcin Kierwiński doprowadza swoim zachowanie i wypowiedziami do eskalacji konfliktu z rolnikami. „Nie ma tutaj jakiejkolwiek woli do tego, żeby zacząć z rolnikami rozmawiać. I rolnicy dzisiaj temu rządowi, tej władzy po prostu mówią jedną rzecz: nie z nami te numery” – mówił.
Zdaniem Kalety „to minister Kierwiński jest bezpośrednio za to odpowiedzialny, że mamy dzisiaj taką właśnie eskalację”.
Rolnicy przyjechali dzisiaj po to, żeby ktoś z ekipy rządzącej ich wysłuchał. Tak się nie stało. Kierwiński z (premierem Donaldem) Tuskiem i z całym swoim zapleczem schowali się dzisiaj, bo po prostu się rolników boją” – ocenił poseł PiS.
„Apelujemy w związku z tym, żeby ta władza, żeby Donald Tusk, minister Kierwiński nie lekceważyli polskich rolników, nie upodlali ich, tylko żeby rzeczywiście stawali się ich obrońcami, bo od tego są. Łaski tutaj nikomu nie robią” – podkreślił Kaleta.
Posłanka PiS Anna Kwiecień dodała, że rolnicy przyjechali do Warszawy „protestować, walczyć o swoje, walczyć o bezpieczeństwo żywnościowe nas, Polaków i o bezpieczeństwo żywnościowe Europy”. „A jak ten rząd +13 grudnia+ się zachowuje? Otóż wysyła uzbrojoną policję, która wyposażona jest w broń gładkolufową. Kiedyś strzelano do górników, dzisiaj tak uzbrojoną policję wysyła się na rolników, leśników, myśliwych, na związkowców. Tak dzisiaj wygląda tzw. uśmiechnięta Polska” – powiedziała Kwiecień.
Zaznaczyła, że politycy PiS nie atakuje policjantów. „Rozumiemy, że ich służba polega także na wykonywaniu rozkazów, ale my apelujemy: policjanci, dzisiaj rolnicy walczą także o wasze bezpieczeństwo. Miejcie to na uwadze” – powiedziała posłanka. (PAP)
autor: Rafał Białkowski

rbk/ godl/

Prof. M. Ślęzak: Pojazdy autonomiczne mogą pojawić się na drogach później niż zakładano

0

Pojawienie się pojazdów autonomicznych na drogach może nastąpić później niż pierwotnie zakładano – przekazał PAP szef Instytutu Transportu Samochodowego prof. Marcin Ślęzak. Zwrócił uwagę, że technologia ta wciąż wymaga dopracowania, a jej pełne wykorzystanie wymaga zmian w infrastrukturze i przepisach.

Eksperci z ITS od lat zwracają uwagę na to, że rozwój pojazdów autonomicznych – czyli takich, które docelowo nie będą potrzebować kierowcy – jest odpowiedzią na wiele bolączek współczesnej motoryzacji. Pojazdy te mają być m.in. lekarstwem na korki, brak miejsc parkingowych, smog, ale też problemy związane z brakiem kierowców w transporcie. I choć pierwotnie zakładali oni, że pojazdy w pełni autonomiczne pojawią się na polskich drogach już w 2030 roku, teraz przyznają, że tak szybko się to nie stanie.

Według wstępnych szacunków ITS z 2017 roku, pierwsze pojazdy autonomiczne czwartej generacji (w pięciostopniowej skali Society of Automotive Engineers), miały pojawić się na rynku w 2025 roku. Masowe wdrożenie pojazdów piątej generacji, czyli takich, które nie mają przyrządów do kierowania, miało nastąpić pięć lat później.
„Chociaż wizja takich pojazdów rozbudza wyobraźnię, ich powszechne pojawienie się na drogach może nastąpić później niż pierwotnie zakładaliśmy” – przyznał szef ITS prof. Marcin Ślęzak. I dodał, że testowane są obecnie auta komercyjne z czwartym poziomem autonomiczności, zaś niektórzy producenci oferują gotowe rozwiązania drugiego i trzeciego poziomu.
„Należy jednak wziąć pod uwagę, że technologia ta wciąż wymaga dopracowania, a jej pełne wykorzystanie uzależnione jest od rozwoju infrastruktury i ujednolicenia przepisów na poziomie europejskim” – zaznaczył prof. Ślęzak.
Szef ITS zauważył, że dopracowanie i wdrożenie tych przepisów jest istotne, by zapewnić bezpieczeństwo pasażerom pojazdów autonomicznych oraz innym uczestnikom ruchu. Jednak jego zdaniem takie pojazdy pomogą w ograniczeniu liczby wypadków na drogach.
„Z analiz Polskiego Obserwatorium Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego ITS wynika, że w około 90 proc. wypadków decydującą rolę odgrywa czynnik ludzki. Badania wskazują także, że dzięki inteligentnym pojazdom liczba wypadków na drogach może się zmniejszyć o ok. 30 proc. Odnosząc to do wstępnych statystyk za 2023 rok, oznaczałoby to 6 tys. wypadków mniej, redukcję ofiar o 500 osób i wielomiliardowe oszczędności z tytułu następstw tych zdarzeń” – powiedział Ślęzak.
Przypomniał też inna zaletę pojazdów autonomicznych – większą efektywność transportu. „Obecnie typowy prywatny samochód przez 95 proc. czasu stoi zaparkowany. Pojazdy autonomiczne, np. w ramach carsharing’u oraz transportu zbiorowego będą cały czas w ruchu, redukując na drogach liczbę pojazdów indywidualnych, a tym samym uliczne korki” – dodał.
Według szacunków, na które powołuje się ITS, kierowcy największych polskich miast rocznie tracą w korkach ok. 100 godzin. Pojazdy autonomiczne mogą pomóc go zaoszczędzić. Poza tym – jak wskazują eksperci – takie pojazdy mogą pomóc osobom, które nie są w stanie prowadzić samochodu ze względu np. na wiek czy niepełnosprawność. W Polsce dotyczy to kilku milionów osób.
Instytut zwrócił również uwagę na odczuwalny w Polsce od wielu lat niedobór kierowców zawodowych. Z wyliczeń ITS wynika, że brakuje ich ok. 200 tys. W tym również – zdaniem ekspertów – mogą pomóc pojazdy autonomiczne.
„Automatyzacja wybranych dziedzin gospodarki oznacza wymierne korzyści. Tylko transport i logistyka generują 7 proc. PKB i odpowiadają za 6,5 proc. zatrudnienia. Automatyzacja, szczególnie w przypadku ciężarówek, może także zmniejszyć zapotrzebowanie na kierowców nawet o 10 proc., a dodatkowo pomoże obniżyć koszty związane z zużyciem paliwa i eksploatacją pojazdów o kilka miliardów złotych” – zaznaczył prof. Marcin Ślęzak.
ITS przypomniał, że jednym z najważniejszych problemów autonomizacji transportu jest obecnie niedostosowanie infrastruktury drogowej i brak odpowiednich regulacji prawnych w Polsce i Europie. Instytut zwrócił jednak uwagę, że działania legislacyjne, które mają ułatwić testowania pojazdów autonomicznych na drogach zostały już podjęte.
Jak podkreśliła Aleksandra Rodak z Centrum Kompetencji Pojazdów Automatycznych i Połączonych ITS, kluczowym jest stworzenie pełnego katalogu nowych przepisów regulujących ruch pojazdów autonomicznych, w tym przejazdy transgraniczne. Jej zdaniem konieczne jest również rozwiązanie kwestii odpowiedzialności w przypadku wypadku oraz zyskanie akceptacji społecznej. Rodak zauważyła, że nie wszyscy są jeszcze gotowi na to, by powierzyć swoje bezpieczeństwo sztucznej inteligencji.(PAP)
autor: Marcin Chomiuk

 

mchom/ agz/

Paryż 2024: Białorusinka Maria Żodzik czeka na polskie obywatelstwo i skoki na poziomie dwóch metrów

0

Białorusinka Maria Żodzik wdarła się przebojem do światowej czołówki skoku wzwyż. W lutym podczas mistrzostw Polski uzyskała 197 cm, a myśli o wynikach na poziomie dwóch metrów. Zawodniczka czeka na decyzję prezydenta o nadaniu polskiego obywatelstwa i marzy o igrzyskach w Paryżu.

27-letnia Żodzik w Polsce jest od 2022 roku. Swój drugi dom znalazła w Białymstoku, gdzie pod swoje skrzydła wziął ją klub Podlasie Białystok. Praca z trenerem Robertem Nazarkiewiczem przyniosła efekty. Zimą – podczas halowych mistrzostw Polski w Toruniu – osiągnęła 1,97 m, co pozwoliło jej przebojem wedrzeć się do światowej czołówki tej konkurencji. Wcześniej skakała na poziomie 1,96, ale na stadionie, a jej rekord w hali wynosił 1,89.

„+Masza+, bo tak się do niej zwracam częściej, wmówiła sobie w sezonie halowym, że jej rekord to 1,96. I z tym pozytywnym nastawieniem startowała, ale mało kto teraz skupia się na tym, że ona poprawiła życiówkę pod dachem aż o osiem centymetrów” – powiedział PAP jej Nazarkiewicz.
Przyznał, że to niezwykle skromna i ułożona zawodniczka, która stara sobie nie zaprzątać głowy myśleniem o czymś innym niż tylko zawody.
„To nastawienie pozwoliło jej zimą na takie wyniki. Ona fantastycznie się od tego zamieszania odcięła, ale pamiętajmy, że to z tyłu głowy jest. Potwierdzam, że na ten moment nie mamy jeszcze sygnału o decyzji prezydenta RP Andrzeja Dudy o nadaniu obywatelstwa. Mamy jednak nadzieję, że zdarzy się to na dniach, bo jeżeli mamy jechać na igrzyska, to czasu jest już mało” – podkreślił Nazarkiewicz.
Sama zawodniczka tonuje nastroje.
„Nie chcę rozmawiać o obywatelstwie. Oczywiście, to ważne, ale ja skupiam się na skakaniu. Po przyjeździe do Polsko nie było łatwo, ale spotkałam trenera Nazarkiewicza i ten wybór był strzałem w dziesiątkę. Spotykam na stadionie w Białymstoku także Kamilę Lićwinko, ale nie miałyśmy okazji się bliżej poznać” – zaznaczyła.
Po przyjeździe do Polski pracowała w McDonald’s, bo przecież musiała się z czegoś utrzymywać. Dużego wsparcia udziela jej obecnie klub Podlasie. Zimą pojechała na zgrupowania do Olecka i Zakopanego.
„Ona nie miała wcześniej możliwości trenowania w tak dobrych warunkach w górach, na obozie z taką ilością śniegu” – wskazał trener.
Teraz oboje liczą, że jeżeli tylko „Masza” dostanie obywatelstwo, to w szkoleniu pomoże PZLA. Wiceprezes Tomasz Majewski jest bardzo zaangażowany w sprawę, a w Białymstoku są przekonani, że otrzymają wsparcie.
„Jestem całkowicie skoncentrowana ma sporcie” – podkreśliła Żodzik.
Jak dodała, chciałaby oczywiście skakać na poziomie dwóch metrów i wcale nie uważa, że jest to w tym momencie nierealne.
„Jestem gotowa na wysokie skoki. Na Białorusi nie miałam takich warunków do treningu jak w Polsce” – przyznaje otwarcie.
Szkoleniowiec nieco ostrożniej odnosi się do tej sprawy.
„Oczywiście, że ona ma na to +papiery+, ale pamiętajmy, że w polskiej lekkiej atletyce utalentowanych zawodniczek w skoku wzwyż było przez lata wiele. A kto skoczył dwa metry? Tylko Kamila Lićwinko z mojej szkoły sportowej w Białymstoku” – podkreślił i zauważył, że są widoczne są podobieństwa w charakterze obu zawodniczek.
Po starcie w Orlen Cup w Łodzi Żodzik mówiła także, że w oczywisty sposób marzy o występie na igrzyskach.
„Na razie skupiam się jednak na każdym kolejnym konkursie. Pokazałam sobie w tym sezonie, jak dobrze mogę skakać, a cały czas są rzeczy do poprawy” – mówiła.
Przede wszystkim – jak przyznał szkoleniowiec – najważniejsze jest ustabilizowanie formy. Nie ma jednak wielkich obaw, bo i on, i Żodzik wskazują, że jej oddanie dla sportu i ciężkiej pracy jest bardzo duże.
W ubiegłym tygodniu nadanie jej polskiego obywatelstwa pozytywnie zaopiniował minister sportu i turystyki Sławomir Nitras.
„Mam nadzieję, że po uzyskaniu polskiego obywatelstwa pani Maria Żodzik będzie godnie reprezentować Polskę podczas tegorocznych igrzysk olimpijskich w Paryżu” – powiedział Nitras.
Po spełnieniu tego wymogu Polski Związek Lekkiej Atletyki rozpocznie procedurę zmiany barw reprezentacyjnych w światowej federacji (World Athletics).
„Decyzje o zmianie barw narodowych podejmuje Nationality Review Panel na wniosek federacji, zmiana może nastąpić po trzech latach od ostatniego startu w reprezentacji. W przypadku pani Żodzik ten czas upływa 20 czerwca 2024 roku” – poinformował resort sportu i turystyki.
Opinia ministra Nitrasa została przekazana do decyzji prezydenta RP Andrzeja Dudy.
„Rozmawiałem o tym z Marią we wtorek na treningu, bo my już pracujemy w Białymstoku do sezonu letniego. Ona wprost unika tematu obywatelstwa, i to dobrze, ale wiemy wszyscy, jakie to teraz ważne. Jeżeli mamy zdążyć na igrzyska, tak ze wszystkimi dokumentami, jak i z formą, bo obywatelstwo pozwoli także na starty w różnych zawodach, to czasu nie ma dużo. Wierzymy jednak, że pozytywna decyzja przyjdzie dość szybko” – podsumował Nazarkiewicz.(PAP)
autor: Tomasz Więcławski

 

twi/ pp/

Centralny Port Komunikacyjny: Rząd Tuska nadal „nie wie”, czy będzie kontynuował inwestycję, ale prezesa będzie wybierał…

0

Chciałbym, aby konkurs na prezesa spółki Centralny Port Komunikacyjny został ogłoszony nie później niż pod koniec tego miesiąca – zapowiedział wiceminister funduszy i polityki regionalnej, pełnomocnik rządu ds. CPK Maciej Lasek.

19 stycznia br. rada nadzorcza CPK odwołała Mikołaja Wilda z funkcji prezesa spółki i Radosława Kantaka, członka zarządu ds. inwestycji kolejowych. Jednocześnie przewodniczący rady nadzorczej Filip Czernicki został oddelegowany na okres trzech miesięcy do pełnienia funkcji prezesa. W zarządzie pozostał Andrzej Alot, który odpowiada za sprawy finansowe.
„Chciałbym, aby konkurs na prezesa CPK został ogłoszony nie później niż pod koniec tego miesiąca. Umowa spółki tutaj bardzo wyraźnie wskazuje, że oddelegowanie członka rady nadzorczej jest możliwe na 3 miesiące” – powiedział PAP Lasek.
Na początku lutego rada nadzorcza CPK powołała do zarządu spółki Dariusza Kusia. Jednocześnie pełnomocnik rządu ds. CPK Maciej Lasek powołał do rady nadzorczej Zbigniewa Szafrańskiego.
Spółka Centralny Port Komunikacyjny została powołana do przygotowania i realizacji Programu wieloletniego Centralnego Portu Komunikacyjnego, obejmującego m.in. budowę nowego lotniska centralnego dla Polski oraz inwestycji towarzyszących – m.in. linii kolejowych, dróg ekspresowych i autostrad.
Centralny Port Komunikacyjny to planowany węzeł przesiadkowy między Warszawą i Łodzią, który ma zintegrować transport lotniczy, kolejowy i drogowy. W ramach tego projektu w odległości 37 km na zachód od Warszawy, na obszarze ok. 3 tys. hektarów ma być wybudowany port lotniczy. W skład CPK mają wejść też inwestycje kolejowe: węzeł przy porcie lotniczym i połączenia na terenie kraju, które powinny umożliwić przejazd między Warszawą a największymi polskimi miastami w czasie nie dłuższym niż 2,5 godz.
CPK jest w 100-proc. własnością Skarbu Państwa. (PAP)

autor: Aneta Oksiuta

 

Lasek: za około trzy tygodnie wyniki wewnętrznego audytu w CPK

Za około trzy tygodnie planujemy prezentację wyników wewnętrznego audytu spółki Centralny Port Komunikacyjny – zapowiedział PAP pełnomocnik rządu ds. CPK Maciej Lasek. Chcemy wyprostować ten projekt, dobrze go ocenić i wskazać na jego ekonomiczne i merytoryczne uzasadnienie – dodał.
Pełnomocnik rządu ds. CPK Maciej Lasek poinformował PAP, że obecnie w CPK trwa audyt wewnętrzny prowadzony siłami spółki oraz Biura Pełnomocnika ds. CPK.
„Jesteśmy na bardzo zaawansowanym poziomie w audycie wydatków na Program Społeczno-Gospodarczy, analizujemy także obszar HR i realizację Programu Dobrowolnych Nabyć. Trwają też prace nad oceną harmonogramów w programie kolejowym i lotniskowym” – powiedział Lasek.
Dodał, że spółka realizuje równolegle przetargi na audytorów zewnętrznych. „Bardzo nas ciekawi, jakie firmy się zgłoszą, ponieważ przez ostatnie lata spółka dość mocno wydrenowała rynek, czyli pozawierała bardzo dużo umów z podmiotami, które mogłyby takie audyty przeprowadzić. Ze wstępnych naszych analiz wynika, że to ok. 116 takich firm” – powiedział. Jak dodał, firmy te zostaną wykluczone z postępowania na audytora ze względu na podejrzenie konfliktu interesów, nie można bowiem oceniać pracy, którą w większej lub mniejszej części samemu się wykonywało.
Przypomniał, że spółka w ostatnim czasie unieważniła postępowania przetargowe związane z audytem poziomu zatrudnienia i wynagrodzeń, „w związku z identyfikacją sytuacji mającej znamiona konfliktu interesów”. Unieważniono także postępowanie na audyt harmonogramów dla części lotniskowej i kolejowej (w zakresie linii „igrek”), który był prowadzony jako postępowanie regulaminowe.
„Wracając do audytów prowadzonych przez spółkę i Biuro Pełnomocnika ds. CPK, to w zasadzie jesteśmy na ukończeniu audytu wewnętrznego w zakresie harmonogramu lotniskowego oraz realizacji Programu Społeczno-Gospodarczego i myślę, że niedługo, za około trzy tygodnie, będziemy informowali o wewnętrznych ustaleniach ” – powiedział Lasek.
„Dążymy do tego, żeby ten projekt wyprostować, żeby go dobrze ocenić, wskazać, co ma w nim sens, uzasadnienie ekonomiczne i merytoryczne” – poinformował.
Rozmówca PAP dodał, że spółka jednocześnie pracuje nad urealnieniem kosztów projektu CPK. „W wieloletnim programie inwestycyjnym CPK do 2030 r. na część lotniskową przewidziano 76 mld zł, a na kolejową – 60 mld zł. W sumie z inwestycjami towarzyszącymi to ok. 155 mld zł” – powiedział Lasek.
Spółka Centralny Port Komunikacyjny (CPK) została powołana do przygotowania i realizacji Programu wieloletniego Centralnego Portu Komunikacyjnego, obejmującego m.in. budowę nowego lotniska centralnego dla Polski oraz inwestycji towarzyszących – m.in. linii kolejowych, dróg ekspresowych i autostrad.
Centralny Port Komunikacyjny to planowany węzeł przesiadkowy między Warszawą i Łodzią, który ma zintegrować transport lotniczy, kolejowy i drogowy. W ramach tego projektu w odległości 37 km na zachód od Warszawy, na obszarze ok. 3 tys. hektarów ma być wybudowany port lotniczy. W skład CPK mają wejść też inwestycje kolejowe: węzeł przy porcie lotniczym i połączenia na terenie kraju, które mają umożliwić przejazd między Warszawą a największymi polskimi miastami w czasie nie dłuższym niż 2,5 godz. CPK jest w 100 proc. własnością Skarbu Państwa. (PAP)

autor: Aneta Oksiuta

 

Parlamentarzyści PiS z kontrolą poselską w spółce CPK

Parlamentarzyści PiS we wtorek rano udali się z kontrolą poselską do spółki CPK. Kontrola ma dotyczyć m.in. zatrzymania toczących się projektów, bardzo często z ryzykiem strat dla spółki i budżetu państwa – mówił poseł PiS Marcin Horała.
Spółka Centralny Port Komunikacyjny (CPK) została powołana do przygotowania i realizacji Programu wieloletniego Centralnego Portu Komunikacyjnego, obejmującego m.in. budowę nowego lotniska centralnego dla Polski oraz inwestycji towarzyszących – m.in. linii kolejowych, dróg ekspresowych i autostrad.
Posłowie PiS, Marcin Horała, Paweł Jabłoński oraz Grzegorz Puda podczas wtorkowej konferencji prasowej, poinformowali, że udają się z kontrolą poselską do spółki CPK. Kontrola – jak mówił Horała – ma dotyczyć „szereg nieprawidłowości, które wystąpiły w spółce w ostatnich tygodniach”.
„Po pierwsze dotyczą one całkowitego zatrzymania różnego rodzaju procesów, projektów, które się toczyły, bardzo często z ryzykiem strat dla spółki i budżetu państwa. Zatrzymane przetargi, zatrzymane podpisywanie umów, nie można tak robić w skomplikowanym projekcie. To powoduje kaskadowo narastający problem nie tylko z harmonogramem, ale też z różnego rodzaju zobowiązaniami” – ocenił.
Horała zaznaczył, że uzasadnieniem tych działań ma być „jakiś audyt”. „I dopiero po tym audycie będzie wiadomo co robić. To budzi duże pytanie, czym zajmuje się zarząd spółki, pełnomocnik (ds. CPK) w międzyczasie poza oczekiwaniem na wyniki audytu” – mówił polityk PiS.
Horała, zwrócił uwagę, że „ten audyt się nie dzieje”. Jak mówił unieważniono trzy przetargi w tej sprawie, „z czego dwa w bardzo wątpliwy sposób”.
Polityk dodał, że posłowie PiS chcą zbadać dokumenty dotyczące tych przetargów i sprawdzić czy nie doszło do złamania prawa zamówień publicznych, „przestępstwa przekroczeni uprawnień i potencjalnego narażenia spółki na szkodę w postaci chociażby roszczeń odszkodowawczych”.
Horała nie wykluczył, że przed południem posłowie PiS mogą przekazać opinii publicznej pierwsze wyniki wtorkowej kontroli.
Poseł Paweł Jabłoński ocenił, że sztandarowym projektem obecnego rządu była zatrzymanie CPK. Dodał, że posłowie PiS mają poważne podejrzenia, że pełnomocnik ds. budowy CPK Maciej Lasek ma być on „pełnomocnikiem ds. likwidacji CPK„. W tym kontekście dodał, że zapowiadane audyty naznaczone są „bardzo różnymi zbiegami okoliczności, które sugerują, że nie do końca chodzi tutaj o rzetelne zbadanie i wyjaśnienie tej sprawy, tylko o przedłużanie, opóźnianie, a ostatecznie zablokowanie projektu”. Wskazywał też na „potężny chaos informacyjny” związany z CPK.
„Idziemy dzisiaj na kontrolę, aby uzyskać te dokumenty, które pozwolą nam ustalić co tak naprawdę się dzieje. Mamy bardzo poważne podejrzenie, że nie dzieje się nic; a nie dzieje się nic celowo, po to żeby projekt odsuwać w czasie, opóźniać i ostatecznie zablokować. To działanie na szkodę spółki, na szkodę Polski” – podkreślił Jabłoński.
Poseł Grzegorz Puda mówił, że „mamy do czynienia z wielką przygotowaną centralnie skalą dezinformacji, która ma wprowadzać opinię publiczną w błąd”.
„Przyszliśmy tutaj z konkretnie przygotowanymi pytaniami. Te pytania mają służyć odpowiedzi na wiele informacji, które pojawiają się w przestrzeni publicznej, które naszym zdaniem są informacjami nieprawdziwymi” – mówił Puda.
Spółka CPK poinformowała wcześniej PAP, że trwa w niej audyt wewnętrzny prowadzony siłami spółki oraz Biura Pełnomocnika ds. CPK; realizowane są też przetargi na audytorów zewnętrznych.
Jak dodano, w ramach audytu wewnętrznego weryfikowane są dokumenty, umowy, sprawozdania, dostarczane przez spółkę. „Już po analizie pierwszych dokumentów widać (…) rozrzutność środków publicznych. W samym 2023 roku były, trzyosobowy zarząd otrzymał aż 746 tys. nagród, zaś rok w wcześniej, wówczas czteroosobowy zarząd – 730 tys. Nagrody roczne przyznano, mimo że inwestycje CPK nie weszły w fazę realizacji. W sumie zarząd kosztował spółkę 11 mln zł” – przekazała spółka. Dodała, że chodzi o wynagrodzenia zarządu od początku powołania spółki.
W informacji podano, że w spółce zatrudnionych jest 750 osób, na ich pensje wydano w sumie 286 mln zł, a w minionym roku 120 mln zł.
CPK to planowany węzeł przesiadkowy między Warszawą i Łodzią, który ma zintegrować transport lotniczy, kolejowy i drogowy. W ramach tego projektu w odległości 37 km na zachód od Warszawy, na obszarze ok. 3 tys. hektarów ma być wybudowany port lotniczy. W skład CPK mają wejść też inwestycje kolejowe: węzeł przy porcie lotniczym i połączenia na terenie kraju, które mają umożliwić przejazd między Warszawą a największymi polskimi miastami w czasie nie dłuższym niż 2,5 godz. CPK jest w 100 proc. własnością Skarbu Państwa. (PAP)
autor: Rafał Białkowski

 

CPK: 11 mln zł na wynagrodzenie zarządu spółki

Zarząd spółki Centralny Port Komunikacyjny otrzymał 11 mln zł od początku jej powstania – poinformowała we wtorek PAP spółka. Jak dodano, w CPK trwa audyt wewnętrzny prowadzony siłami spółki oraz Biura Pełnomocnika ds. CPK; realizowane są też przetargi na audytorów zewnętrznych.
Spółka Centralny Port Komunikacyjny (CPK) została powołana do przygotowania i realizacji Programu wieloletniego Centralnego Portu Komunikacyjnego, obejmującego m.in. budowę nowego lotniska centralnego dla Polski oraz inwestycji towarzyszących – m.in. linii kolejowych, dróg ekspresowych i autostrad.
„Obecnie w spółce CPK trwa audyt wewnętrzny prowadzony siłami spółki oraz przez Biuro Pełnomocnika ds. CPK i realizowane są przetargi na audytorów zewnętrznych” – przekazano PAP.
Jak dodano, w ramach audytu wewnętrznego weryfikowane są dokumenty, umowy, sprawozdania, dostarczane przez spółkę.
„Już po analizie pierwszych dokumentów widać (…) rozrzutność środków publicznych. W samym 2023 roku były, trzyosobowy zarząd otrzymał aż 746 tys. nagród, zaś rok w wcześniej, wówczas czteroosobowy zarząd – 730 tys. Nagrody roczne przyznano, mimo że inwestycje CPK nie weszły w fazę realizacji. W sumie zarząd kosztował spółkę 11 mln zł” – przekazała spółka. Dodała, że chodzi o wynagrodzenia zarządu od początku powołania spółki.
Z informacji CPK wynika, że od początku swojej działalności spółka wydała 27 mln zł na komunikację i PR. „Niemal połowę tej kwoty wydano w poprzednim, 2023 roku, w którym odbywały się wybory parlamentarne. Przykładowo: 1,8 mln złotych wydano na kampanię outdoorową prowadzoną w całej Polsce. Główna, ogólnopolska część kampanii była prowadzona we wrześniu i październiku, w najgorętszym okresie kampanii wyborczej” – przekazano. Wyliczono, że kolejne 1,8 mln zł wydano na kampanię w TVP i Polsacie, zaś ponad 1,5 mln zł na płatne materiały w społeczno-politycznej prasie ogólnopolskiej. Cztery spółki, w tym dwie z Gdańska, realizowały eventy dla CPK – w 2023 r. wydano na ten cel 4 mln zł.
„Analiza danych z biblioteki reklam Facebooka ujawnia, że CPK opublikował 348 różnych wersji reklam” – wskazano. Największą aktywność w publikowaniu reklam – niemal 60 proc. zaobserwowano od 15 października 2023 r. do odwołania byłego zarządu – podano.
„Na CPK, od początku działalności do końca ubiegłego roku, wydano 2,7 mld złotych” – podała spółka. Zatrudnia ona 750 osób, na ich pensje wydano w sumie 286 mln; w minionym roku było to 120 mln zł.
Spółka przekazała, że na program kolejowy wydano 496 mln zł, mimo że – jak zaznaczono – „dotychczas nie zbudowano ani jednego kilometra torów Kolei Dużych Prędkości ani nawet nie wydano pozwoleń na budowę”. Na program lotniskowy wydano 708 mln zł. Zaznaczono jednocześnie, że projekt terminala lotniskowego wraz ze stacją kolejową pod lotniskiem nie jest jeszcze gotowy; nie ma wydanej decyzji lokalizacyjnej ani pozwolenia na budowę.
„Poza pracami audytowymi realizowanymi przez Biuro Pełnomocnika ds. CPK trwają przetargi na wykonawców audytów zewnętrznych, w tym w zakresie inwestycji lotniskowych, kolejowych i innych projektów wchodzących w skład Programu CPK. W ramach audytu polityki finansowej przewidziano przeprowadzenie analiz i weryfikacji, benchmarków wraz ze sprawozdaniem z postępu prac z dotychczasowej działalności spółki CPK w obszarze finansowym” – podała spółka.
Pod koniec lutego Centralny Port Komunikacyjny poinformował, że „w trosce o zapewnienie najwyższej jakości audytu” obejmującego weryfikację i ocenę harmonogramów spółki dla części lotniskowej oraz kolejowej w zakresie linii kolejowych tzw. „Y”, podjęto decyzję o unieważnieniu postępowania przetargowego w sprawie audytu bez podania przyczyny.
Centralny Port Komunikacyjny to planowany węzeł przesiadkowy między Warszawą i Łodzią, który ma zintegrować transport lotniczy, kolejowy i drogowy. W ramach tego projektu w odległości 37 km na zachód od Warszawy, na obszarze ok. 3 tys. hektarów ma być wybudowany port lotniczy. W skład CPK mają wejść też inwestycje kolejowe: węzeł przy porcie lotniczym i połączenia na terenie kraju, które mają umożliwić przejazd między Warszawą a największymi polskimi miastami w czasie nie dłuższym niż 2,5 godz. CPK jest w 100 proc. własnością Skarbu Państwa. (PAP)
autor: Aneta Oksiuta

 

aop/ pad/

W Tatry wróciła zima. Zakopane znowu białe

0

W Tatry i do Zakopanego wróciła zima. Na Kasprowym Wierchu w czwartek rano leżało 116 cm śniegu, a temperatura naszczycie spadła do -8 st. C. W Tatrach obowiązuje drugi stopień zagrożenia lawinowego. Szlaki są nieprzetarte – informują służby Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN).

„W Tatry powróciła zima – wszystkie szlaki pokryte są świeżą warstwą śniegu. Te w wyższych partiach Tatr są nieprzetarte i pozawiewane przez wiatr. Dodatkowe utrudnienie stanowi tam niski pułap chmur i mgła, co prowadzi do braku widzialności i w konsekwencji pobłądzeń. Poruszanie się w takich warunkach, w wyższych partiach Tatr wymaga doświadczenia w zimowej turystyce górskiej, umiejętności oceny lokalnego zagrożenia lawinowego i dostosowania trasy do aktualnie panujących warunków” – brzmi komunikat TPN.

Wysokogórskie wycieczki wymagają zabrania ze sobą odpowiednio sprzętu turystycznego jak raki, czekan, kask i lawinowe ABC – detektor, sonda i łopatka.
Na szlakach w partiach reglowych również zalega śnieg. Gdzieniegdzie występuje błoto i oblodzenia. Miejscami jest ślisko. W samym Zakopanem również zrobiło się biało – spadło tu ok. 10 cm śniegu.
W Tatrach obowiązuje drugi stopień zagrożenia lawinowego. Oznacza to, że wyzwolenie lawiny jest możliwe przy dużym obciążeniu dodatkowym, przede wszystkim na stromych stokach. Możliwe jest samoczynne schodzenie mniejszych lawin. Jak informują ratownicy TOPR, w wysokich partiach Tatr powyżej 1800m n.p.m. w rejonach grani, w żlebach i pod ścianami skalnymi, mogą utworzyć się depozyty nawianego śniegu, które przy dużym dodatkowym obciążeniu mogą spowodować uruchomienie lawin typu deskowego.
Weekend w Tatrach zapowiada się słonecznie i mroźnie. Na szczytach temperatura w nocy spadnie do -12 st. C, a w ciągu dnia do -1. st. W mieście pod Giewontem termometry wskażą od -5 do 7 st. C.(PAP)

 

autor: Szymon Bafia

Światowe media o proteście rolników. „W Polsce doszło do najgwałtowniejszego w historii protestu rolników”

0

W trakcie środowych protestów rolniczych w Warszawie doszło do starć manifestantów z policją. W stronę policji rzucano kostką brukową, a służby odpowiedziały gazem łzawiącym. Dementujący ok. 15.30 zaczęli się rozchodzić.

Protest rolników, w którym brali udział również m.in. przedstawiciele „Solidarności” oraz leśnicy rozpoczął się przed południem pod siedzibą Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Grupa manifestujących były obecna także epod budynkiem Sejmu.

Manifestujący mieli ze sobą flagi narodowe i transparenty. Pojawił się też traktor. Pod Kancelarią Prezesa Rady Ministrów protestujący palili race, używali petard hukowych. Część rac rzucono także w policję i w kierunku budynku kancelarii premiera.

 

 


„Tysiące polskich rolników protestowało przed gabinetem premiera, paląc opony i rzucając petardami, żądając zaprzestania taniego importu i odrzucenia regulacji klimatycznych” – relacjonował Reuters. 


 

 

Następnie manifestanci zaczęli się przemieszczać pod Sejm.
Przewodniczący NSZZ RI „Solidarność” Tomasz Obszański przekazał w rozmowie z PAP, że w środę odbyły się dwa zgromadzenia – leśników i rolników. Dodał, że rolnicy idąc pod Sejm chcieli połączyć się z protestującymi leśnikami i myśliwymi, a następnie przekazać petycję. „Zgromadzenie rolników skończyło się o godzinie 13” – dodał.
Doszło jednak do starć z policją pod budynkiem Sejmu. W stronę służb rzucane były kostki brukowe. Policja odpowiedziała gazem łzawiącym. Na ulicach przed parlamentem pojawiły się również armatki wodne, a trasy były blokowane przez kordony policji. Demonstranci skupili się wówczas pod pomnikiem Armii Krajowej i Polskiego Państwa Podziemnego.

Portal abc news skomentował, że „w Polsce doszło do najgwałtowniejszego w historii protestu rolników”. 


 

Ok. godz. 15 policja poinformowała manifestujących, że zgromadzenie jest nielegalne i wezwała uczestników do rozejścia się. Do opuszczenia miejsca protestu wezwani zostali również przebywający tam parlamentarzyści. Na miejscu widoczni byli przedstawiciele Konfederacji. Można było również zaobserwować, że służby dokonywały zatrzymań niektórych osób.
Demonstranci ok. 15.30 zaczęli powoli się rozchodzić.
Komenda Stołeczna Policji poinformowała na portalu X, że podczas starć pod Sejmem rannych zostało kilku policjantów; zatrzymano też kilkanaście osób.
Protestujący rolnicy sprzeciwiają się europejskiemu Zielonemu Ładowi, a także importowi do państw Wspólnoty w tym Polski towarów rolno-spożywczych z Ukrainy. (PAP)

Nie tylko w Polsce…. Protestujący rolnicy w Wielkiej Brytanii ustawili 5500 kaloszy przed parlamentem Walii

0

5500 kaloszy symbolizujących 5500 miejsc pracy, które zostaną utracone na wsi, ustawili w środę przed siedzibą parlamentu Walii tamtejsi rolnicy w kolejnym proteście przeciw proponowanym nowym zasadom przyznawania subsydiów rolnych.

Walia jest jedyną częścią Zjednoczonego Królestwa, w której trwają – już od kilku tygodni – protesty rolników. Głównym powodem ich niezadowolenia jest przedstawiony przez walijski rząd do konsultacji Plan Zrównoważonego Rolnictwa (SFS) – nowy plan subsydiów rolnych, kładący znacznie większy nacisk na środowisko i mający wejść w życie w przyszłym roku. W czwartek kończą się konsultacje na temat SFS.

Zgodnie z planem, aby uzyskać dopłaty, rolnicy mieliby zobowiązać się do to tego, że na 10 proc. posiadanej przez nich ziemi będą rosły drzewa, a kolejne 10 proc. przeznaczone będzie na siedliska dzikiej przyrody.
Ocena skutków ekonomicznych opublikowana wraz z tym planem sugeruje, że doprowadzi to do zmniejszenia liczby zwierząt gospodarskich o 10,8 proc. i zmniejszenia zapotrzebowania na siłę roboczą w walijskich gospodarstwach rolnych o 11 proc. Według NFU Cymru, walijskiej gałęzi głównej brytyjskiej organizacji rolników, która była organizatorem środowego protestu, przełoży się to na utratę zatrudnienia przez 5,5 tys. osób.
Zwolennicy programu twierdzą, że jego zasady są bardziej elastyczne niż się wydaje – i że są niezbędne, aby pomóc Walii w walce ze zmianami klimatu i niszczeniem środowiska, np. pola wykorzystywane do wypasu zwierząt gospodarskich mogą być uznawane za siedliska dzikiej przyrody, jeśli mają zróżnicowane rodzaje traw i dzikich kwiatów, a rodzime drzewa lub lasy w gospodarstwach rolnych mogą jednocześnie spełniać oba wymogi.
Protestujący rolnicy mówią jednak, że dla niektórych z nich oznaczałoby to faktyczną utratę jednej piątej ziemi rolnej, na co nie mogą sobie pozwolić, zwłaszcza że zmagają się równocześnie z rosnącymi kosztami produkcji. Wskazują, że pomiędzy rokiem finansowym 2021/22 a 2022/23 wzrosły one o 15 proc. Zwracają też uwagę, że SFS nakładać będzie na nich znaczące wymogi biurokratyczne, co tym bardziej będzie ich odciągać od uprawy roli.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)

bjn/ akl/

Policja za czasów Tuska znów prowokuje?

0

Jako Suwerenna Polska, członkowie klubu PiS, apelujemy, aby szef MSWiA Marcin Kierwiński natychmiast podał się do dymisji albo, żeby został zdymisjonowany, bo nie ma zgody, aby brutalnie traktować polskich rolników, myśliwych – powiedział na konferencji prasowej w Sejmie Jacek Ozdoba (PiS).

W środę w stolicy odbył się protest rolników, w którym brali udział również m.in. przedstawiciele „Solidarności” oraz leśnicy. Protest rozpoczął się przed południem przed siedzibą Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, następnie manifestujący przeszli przed budynki Sejmu. W trakcie protestu doszło do starć manifestantów z policją. W stronę policji rzucano kostką brukową, a służby odpowiedziały gazem łzawiącym.

„Brutalność polskiej policji, która chyba ma wzorować się na ZOMO czy na milicji, jest absolutnie nie do przyjęcia. Nie mówię o funkcjonariuszach tylko o tych, którzy decydują o tego typu brutalnych działaniach policjantów” – powiedział Ozdoba.
Dodał, że „Kodeks karny prędzej czy później dopadnie tych, którzy rzucają w kierunku protestujących cegłami a są funkcjonariuszami policji”. „Mamy nagrania i zdjęcia, na których widać, że w ewidentny sposób prowokatorzy, policjanci po cywilnemu, mieli doprowadzić do zadymy, aby pokazać, że to rolnicy są winni” – poinformował.
Ozdoba pytał, „jak to jest możliwe, że polski funkcjonariusz dopuszcza do sytuacji, że mężczyzna jest rzucany na ziemię, ma wyrwaną flagę, a buciorami polski policjant staje na fladze”. „To nie mieści się w żadnych standardach demokratycznego państwa. Jest osoba, która za to odpowiada. To jest (szef MSWiA) Marcin Kierwiński i z tego miejsca jako Suwerenna Polska chcemy wezwać, aby natychmiast odbyła się debata w parlamencie nt. tego co się dzieje w polskiej policji, kto wydawał rozkazy i na ile kieruje tym Marcin Kierwiński” – powiedział.
W ocenie Ozdoby, „Marcin Kierwiński powinien być natychmiast zdymisjonowany albo powinien sam podać się do dymisji”. „Nie może być takiej sytuacji, w której minister spraw wewnętrznych i administracji, nie ponosi odpowiedzialności za brutalne stosowanie siły wobec protestujących, używanie gazu, pałek, szarpanie bez powodu, kiedy te osoby nie zachowywały się agresywnie” – dodał.
„Stąd my jako Suwerenna Polska członkowie klubu Prawa i Sprawiedliwości apelujemy, aby Kierwiński natychmiast podał się do dymisji albo, żeby go po prostu wyrzucono, bo nie ma zgody, aby brutalnie traktować polskich rolników, myśliwych” – powiedział.(PAP)
Autor: Olga Łozińska

oloz/ itm/