Część pracowników zatrudnionych przez sztab wyborczy Paula Vallasa na czas wyborów burmistrza Chicago domaga się zaległych pieniędzy. Jak twierdzą, czeki które otrzymali zostały odrzucone w bankach.
Jak wynika z wypowiedzi trzech pracowników sztabu, zatrudniono ich do bezpośredniego kontaktu z wyborcami w ich domach. Mieli chodzić „od drzwi do drzwi” i namawiać do poparcia Vallasa w wyborach burmistrza. Trzy tygodnie po zakończeniu głosowania, nadal nie otrzymali za to wynagrodzenia – twierdzą.
Skargi pracowników pojawiają się kilka dni po tym, jak sztab Vallasa złożył pozew przeciwko konsultantowi politycznemu Chimaobi Enyia. Twierdzi w nim, że otrzymał on wynagrodzenie w wysokości prawie 700 000 dolarów za koordynację działań mających na celu zdobycie głosów w „czarnych dzielnicach”. Zdaniem władz sztabu, Enyia nie wywiązał się z powierzonego mu zadania. On sam zaprzecza i grozi pozwem wzajemnym.
Zdaniem domagających się zapłaty pracowników sztabu, ich zadania nie były powiązane z tymi zleconymi Enyii i domagają się wypłacenia należnych im wynagrodzeń.