Po tym, gdy Bundestag nie wybrał we wtorek na nowego kanclerza Niemiec kandydata trójpartyjnej koalicji CDU, CSU i SPD Friedricha Merza, portal tygodnika „Spiegel” zapytał: co się stało ze stabilną politycznie Republiką Federalną? Wydaje się, że Niemcy nie są już ostoją stabilności – odpowiedział.
Dokładnie sześć miesięcy temu, 6 listopada, rozpadła się koalicja SPD, Zielonych i FDP. Na pamiętnej konferencji prasowej kanclerz Olaf Scholz obwinił za porażkę rządu swojego ministra finansów Christiana Lindnera – przypomniał „Spiegel”. „To było polityczne trzęsienie ziemi” – podkreślił tygodnik. „Dziś, 6 maja, znów mamy chaos” – zauważył.
„Niemcy są postrzegane jako ostoja politycznej stabilności. Ale wygląda na to, że to już przeszłość. Nawet jeśli Merz zostanie wybrany na kanclerza w drugiej turze głosowania, katastrofa w Bundestagu pokazuje, jak krucha jest jego czarno-czerwona(od kolorów partii chadeckich i socjaldemokratów – PAP) większość” – konstatuje „Spiegel”.
Kandydat na kanclerza Niemiec Friedrich Merz nieoczekiwanie poniósł we wtorek dotkliwą porażkę, nie uzyskując w głosowaniu w Bundestagu wymaganej większości. W tajnym głosowaniu poparło go 310 deputowanych. Wymagana większość wynosi 316 głosów.
Koalicja dysponuje 328 mandatami, co oznacza, że 18 posłanek i posłów głosowało przeciwko własnemu kandydatowi lub nie wzięło udziału w głosowaniu. Przeciwko Merzowi padło 307 głosów, o pięć więcej niż mają wszystkie partie opozycyjne łącznie.
Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)
Ekspert po przegranej Merza w Bundestagu: absolutny precedens w powojennej historii Niemiec
Mamy do czynienia z sytuacją absolutnie bezprecedensową w powojennej historii Niemiec – powiedział PAP we wtorek ekspert Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego Bartłomiej Kot, komentując głosowanie w Bundestagu, w którym kandydat na kanclerza Freidrich Merz nie uzyskał wymaganej większości.
Oczekiwania wobec nowego rządu pod kierownictwem Friedricha Merza były ogromne, zarówno w Niemczech, jak i wśród sojuszników – podkreślił Kot.
„Od niemieckiej zdolności do przeprowadzenia reform, ożywienia gospodarki, wzmocnienia zdolności obronnych, jak również podjęcia konstruktywnego dialogu z Waszyngtonem zależy ogromnie dużo w polityce ogólnoeuropejskiej. To nie tylko kwestia dalszej polityki odstraszania wobec Rosji, ale także zapewnienia rozwoju innowacyjności oraz konkurencyjności gospodarki europejskiej” – powiedział ekspert.
Kot zauważył, że okres rządów dotychczasowego kanclerza, socjaldemokraty Olafa Scholza i zawieszenie decyzyjności po utraceniu przez niego większości w Bundestagu, „wypełniały oczekiwania, że nowy rząd będzie nie tylko ostoją politycznej stabilności, ale także sygnałem ze strony niemieckiego mainstreamu w stosunku do rosnących resentymentów partii skrajnych”.
„Labilność polityczna w Berlinie po raz kolejny obniża poziom zaufania do niemieckiej polityki pośród najbliższych sąsiadów, w tym w Polsce” – podkreślił ekspert. „Wysyła też niestety bardzo problematyczny sygnał w kraju – niemiecki mainstream chwieje się pod wpływem wewnętrznej nieumiejętności porozumienia się co do strategicznych celów państwa w sytuacji, w której najbardziej potrzeba reform” – ocenił. Jak dodał, może to stanowić polityczne paliwo dla skrajnie prawicowej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD) i jej elektoratu, „krytykującego partie władzy za brak sprawczości i systemowe zapóźnienia w Niemczech”.
Polska z kolei może potraktować taki rozwój sytuacji „jako kolejny sygnał do zmniejszenia zaufania co do tego, że zmiany w Niemczech dotyczące postawy wobec Rosji oraz zobowiązań dotyczących bezpieczeństwa mają charakter długotrwały i pewny”. „Warszawa pozostaje otwarta wobec pozytywnej retoryki Merza, życząc mu sukcesu. Jednocześnie jest też coraz bardziej pragmatyczna w świadomości dotyczącej ograniczeń niemieckich zdolności oraz w dobrej wierze co do zapewnień, które dotyczą polityki pamięci” – powiedział PAP Bartłomiej Kot.
Merz, kandydat trójpartyjnej koalicji CDU, CSU i SPD na kanclerza, w pierwszym, tajnym głosowaniu, które odbyło się we wtorek w Bundestagu, uzyskał poparcie 310 deputowanych. Wymagana większość bezwzględna wynosiła 316 głosów. Wynik oznacza, że 18 deputowanych koalicji nie wzięło udziału w głosowaniu, mimo że byli w gmachu Bundestagu, lub głosowało przeciwko własnemu kandydatowi. Media i politycy innych ugrupowań uznały wynik pierwszego głosowania za dotkliwą porażkę Merza.
Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)
„Sueddeutsche Zeitung” o głosowaniu w Bundestagu: historyczna klęska Merza i Niemiec
Porażka desygnowanego na kanclerza Friedricha Merza w głosowaniu w Bundestagu jest wydarzeniem bez precedensu w historii RFN. Niezależnie od tego, jaki będzie dalszy bieg wydarzeń, powstałe szkody są już teraz ogromne – komentuje „Sueddeutsche Zeitung”.
„Nawet jeśli kolejne tury głosowań zakończą się pomyślnie dla Merza, to już teraz możemy powiedzieć, że jego kadencja jako kanclerza jest wydarzeniem historycznym, ponieważ jego własna koalicja nie obdarzyła go na samym początku zaufaniem” – pisze Nicolas Richter.
Zamiast udać się w podróż do Paryża i Warszawy, Merz musi drżeć przed drugą turą głosowań. „To klęska zarówno dla Merza, jak i dla całej Republiki Federalnej” – ocenia komentator.
Szefowie klubów parlamentarnych CDU/CSU i SPD, celebrujący publicznie jedność, najwidoczniej nie rozpoznali skali niezadowolenia i sprzeciwu wśród posłów. „Cichy protest związany jest z pewnością z osobą Friedricha Merza” – uważa autor. Jego zdaniem Merz jest politykiem „polaryzującym” społeczeństwo, a jego działania dotyczące nielegalnej migracji niepotrzebnie wzburzyły SPD, obecnie koalicjanta chadeków. „Być może nie wszyscy socjaldemokraci przebaczyli Merzowi” – zauważa Richter.
Autor zaznacza, że ze względu na tajne głosowanie nie wiadomo, w którym klubie znajdują się „dysydenci”. Nie do końca znane są też ich motywy. Wiele przemawia jednak za tym, że protestujący znajdują się w klubie SPD.
„Demokratyczne centrum, które po wyborach parlamentarnych mocno stopniało, zainkasowało wskutek tej porażki kolejny ciężki cios” – podsumowuje komentator „Suedeutsche Zeitung”. Koalicja CDU/CSU z SPD jest „ostatnim nabojem” demokratów. Jedynie dobre rządy tej koalicji są w stanie powstrzymać ekstremistów z AfD przed staniem się w następnych wyborach największą siłą w Niemczech.
Jacek Lepiarz (PAP)