30.2 C
Chicago
piątek, 27 czerwca, 2025

Niemcy coraz radykalniej zamykają się na imigrantów. Obrywają kraje sąsiednie takie jak Polska, w których rośnie zagrożenie

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

www.strony.us - Strony Internetowe, Strony Internetowe Chicago Floryda, Pozycjonowanie, Pozycjonowanie stronwww, Pozycjonowanie Stron Chicago Floryda, Reklama Chicago

Bundestag przegłosował w piątek rządowy projekt o wstrzymaniu na dwa lata łączenia rodzin imigrantów objętych ochroną uzupełniającą. Taki status ma w Niemczech 330-350 tys. osób. Decyzja o wstrzymaniu programu wywołała burzliwą debatę zarówno w Bundestagu, jak i wśród ekspertów.

Ochrona uzupełniająca dotyczy imigrantów, którzy nie spełniają kryteriów uchodźcy zapisanych w konwencji genewskiej, ale którym w kraju ojczystym może zagrażać utrata życia, zdrowia, różnego rodzaju szykany i przemoc.
„Nie tylko krytykujemy zawieszenie łączenia rodzin, ale je z zasady odrzucamy” – powiedział w rozmowie z PAP Tareq Alaows z organizacji ProAsyl znanej z silnego zaangażowania na rzecz uchodźców. A ostatnio w sposób szczególny kojarzonej ze sprawą trzech Somalijczyków, którzy zostali zawróceni do Polski we Frankfurcie nad Odrą, a następnie z powodzeniem złożyli skargę w Sądzie Administracyjnym w Berlinie i starają się dziś legalnie o azyl w Niemczech.
„Przy zawieszeniu prawa do łączenia rodzin mówi się o dwóch latach, tylko że w przypadku tych, którzy już od kilku lat czekają na rozpatrzenie wniosku, ten czas może wynieść nawet siedem lat. Znamy przypadek rodziny, której dziecko nie doczekało rozpatrzenia wniosku, można powiedzieć, że zmarło w kolejce na decyzję. We wniosku tych ludzi zaznaczono, że dziecko wymaga leczenia” – tłumaczył aktywista.
Zdaniem Alaowsa, choć w Niemczech prawo nie działa wstecz, w przypadku osób, które od lat ubiegają się o prawo sprowadzenia swoich najbliższych, tak właśnie zadziała. „Ta decyzja zapadła dziś, ale będzie dotyczyć rodzin, które złożyły wnioski np. dwa lata temu i utknęły w kolejce” – argumentował Alaows.
Według oficjalnych danych, w Niemczech mieszka dziś między 330-350 tys. imigrantów objętych ochroną uzupełniającą, ale zdaniem Tareqa Alaowsa nie jest wcale powiedziane, że wszyscy ci ludzie zamierzają składać wnioski o łączenie rodzin.
„Rząd federalny mówi o setkach tysięcy ludzi, ale przecież nie wszyscy z nich chcą sprowadzić swoich najbliższych” – zaznaczył Alaows. Zwrócił też uwagę, że nie ma precyzyjnych statystyk, bo ambasady nie podają, ile wniosków do nich wpłynęło w krajach zamieszkania rodzin imigrantów znajdujących się w Niemczech.
„Wciąż mówimy o liczbach, nikt nie mówi, co za nimi stoi. Że za nimi są dzieci, kobiety, członkowie rodzin, być może osoby chore lub niepełnosprawne. Z czysto ludzkiego punktu widzenia to najgorsze, co mógł zrobić rząd federalny” – ocenił aktywista ProAsyl.
Zawieszenie możliwości sprowadzania rodzin przez osoby objęte ochroną uzupełniającą od lat jest w Niemczech tematem debaty. W latach 2016-2018 prawo to zostało zawieszone, następnie decyzję cofnięto, ale z zastrzeżeniem, że ograniczy się wydawanie wiz takim osobom do tysiąca miesięcznie.
W pierwszym półroczu 2025 r. wydano 5,8 tys. takich wiz, w całym roku 2024 łącznie 12 tys., a w latach 2028-2024 było to 58,4 tys.
Jak zwrócił uwagę w rozmowie z PAP badacz ruchów migracyjnych dr Benjamin Etzold z Bonn International Centre for Conflict Studies (BICCS), „odseparowanie od rodziny może być ogromnym obciążeniem psychicznym i widzimy to, rozmawiając z ludźmi, którzy dotarli do Niemiec, ale ich bliscy zostali w regionach konfliktu lub w obozie dla uchodźców”. „I oczywiście dla wielu ludzi bezpieczeństwo ich rodzin jest kluczowe. Ta rozłąka i niepewność o los dzieci czy współmałżonków wpływa na wszystko inne – trudniej się skoncentrować, nauka języka idzie gorzej, podobnie z pracą” – dodał.
Zdaniem Etzolda „zdolności do integracji wzrastają, gdy człowiek ma długofalową perspektywę na pobyt w danym kraju i na to, że wraz z rodziną będzie mógł zbudować sobie nowe życie”.
Ekspert zapytany o to, czy odseparowanie od rodziny może wpływać na większą podatność np. samotnych mężczyzn na radykalizację, przyznał, że liczne badania potwierdzają, że najbardziej narażeni na tego typu wpływy są niepełnoletni chłopcy w wieku 15-16 lat, którzy samotnie trafiają do Niemiec.
„Bywa, że ci młodzi składają wniosek o łączenie rodzin, by sprowadzić matkę czy ojca, ale zanim młyny urzędnicze ten wniosek rozpatrzą, to ten chłopak osiąga pełnoletność, a łączenie rodzin jest możliwe w takich przypadkach do osiągnięcia pełnoletności. I efekt jest taki, że człowiek zostaje sam, a wtedy do gry wkraczają np. radykalne organizacje islamistyczne i wykorzystują dezorientację takiego człowieka, jego poczucie bezsensu i dokonują rekrutacji” – wyjaśnił Etzold.
„Rodzina jest zatem ważna. Daje poczucie stabilności” – zaznaczył naukowiec.
Nowa koalicja rządowa CDU/CSU-SPD od początku jasno definiowała zamiar zawieszenia łączenia rodzin dla części imigrantów. Punkt ten wpisywał się w ambitny plan zaostrzenia polityki imigracyjnej, obejmujący m.in. zwiększone kontrole na granicach Niemiec, zawracanie osób, które docierają do Niemiec z bezpiecznych krajów trzecich, w tym z Polski. Podstawy prawne tych działań były wielokrotnie kwestionowane przez parlamentarną opozycję w Niemczech, organizacje wspierające uchodźców oraz Kościoły.
Dodatkowym wątkiem w debacie stał się też temat azylu kościelnego udzielanego przez parafie i zakony uchodźcom, którym odmówiono przyznania azylu państwowego, a co do których zachodzi podejrzenie, że po deportacji do kraju pochodzenia może ich spotkać coś złego.
Procedura azylu kościelnego przebiega każdorazowo w uzgodnieniu między daną parafią a Urzędem ds. Migracji i Uchodźców (BAMF), ale nie jest ona odrębnie osadzona w prawie, bazuje na umowie między Kościołami a państwem.
Pastor Gottfried Martens, proboszcz ewangelicko-luterańskiej parafii pod wezwaniem Trójcy Świętej w berlińskiej dzielnicy Steglitz, od lat udziela wsparcia imigrantom. Nie tylko w kontaktach z urzędami czy w zwykłych sprawach dnia codziennego. Martens udziela imigrantom także chrztu. Wśród jego parafian jest dziś 1000 Irańczyków i 400 Afgańczyków.
Wszystko zaczęło się kilkanaście lat temu od dwóch imigrantów z Botswany, podopiecznych zaprzyjaźnionego misjonarza, który pełnił posługę w tym kraju, potem po 2015 r. jedni imigranci przyprowadzali innych. Dziś parafia na Steglitz jest najszybciej rosnącą w Berlinie.
„Z jednej strony nasza parafia ma się dobrze, z drugiej z niepokojem obserwujemy, że urzędy i sądy coraz częściej wnioskują o deportację naszych parafian. My za nich ręczymy, za to, że są dobrymi chrześcijanami i ludźmi, a i tak kwalifikuje się ich do odesłania tam, gdzie będą zostawieni na pastwę talibów” – powiedział PAP pastor Martens.
„W mojej wspólnocie są ludzie, którzy wciąż mieszkają w ośrodkach dla uchodźców, gdzie jako konwertyci są skazani na szykany ze strony zradykalizowanych muzułmanów, ale wielu z tych, którzy trafili do Niemiec dziesięć lat temu, w okolicach 2015 r., zdołało się w pełni zintegrować. Pracują, mają swoje mieszkania, wszystko funkcjonuje, jak powinno. Argument, że przyjeżdżają do nas wyłącznie ludzie szukający kroplówki socjalnej jest nietrafiony, a w przypadku mojej parafii absurdalny” – podkreślił pastor.
Jego zdaniem Urząd ds. Migracji i Uchodźców nieufnie podchodzi zwłaszcza do konwertytów, do imigrantów, którzy z islamu przeszli na chrześcijaństwo, dopatrując się w ich decyzji wybiegu ułatwiającego pozyskanie azylu w Niemczech.
Martens wielokrotnie towarzyszył swoim parafianom w przesłuchaniach i spotkaniach w urzędach i uważa, że często jest tak, że na listy do deportacji trafiają konwertyci, ponieważ łatwo ich zlokalizować i nie unikają urzędów.
„To nie są żadni kryminaliści trudniący się przestępczym procederem tylko uczciwie pracujący ludzie, nie ukrywają się. Takich łatwo odesłać. A potem ci ludzie figurują w statystykach ukazujących sukcesy” polityki migracyjnej – dodał Martens.
Za zawieszeniem prawa do łączenia rodzin dla części imigrantów zagłosowało w Bundestagu 444 osób, 133 było przeciw. Nikt się nie wstrzymał. Projekt przeszedł głosami CDU/CSU, AfD i SPD, przeciw projektowi zagłosowały kluby parlamentarne Zielonych i Lewicy.
Olga Doleśniak-Harczuk (PAP)

 

odh/ bst/ kar/ js/

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

👇 P O L E C A M Y 👇

Koniecznie zobacz nowy Polonijny Portal Społecznościowy "Polish Network v2,0"