Na zdalnej rozprawie sądowej w Michigan doszło do dziwnego, niespotykanego wcześniej zdarzenia. Zastępca prokuratora, który przesłuchiwał ofiarę pobicia – w charakterze świadka – spostrzegła, że ofiara oraz oprawca przebywają ze sobą w jednym pomieszczeniu. Z-ca prokuratora niezwłocznie wezwała Policję.
Z racji epidemii koronawirusa, rozprawy sądowe w Michigan mogą odbywać się zdalnie. Przysparza to wielu wcześniej niespotykanych problemów – nie tylko z jakością połączenia. Na jednej z rozpraw w stanie Michigan okazało się, że sprawca pobicia jak i ofiara pobicia uczestniczą w swojej rozprawie sądowej w tym samym pomieszczeniu, w ich domu! Tak się złożyło, że sprawca pobicia był jednocześnie partnerem ofiary – kobiety – mieszkali razem. Mężczyzna jednak złamał w ten sposób zakaz zbliżania się, który wcześniej nałożył na niego sąd. Zastępca prokuratora – Deborah Davis – zobaczyła na widoku z kamerki ofiary mężczyznę podobnego do sprawcy. Po serii pytań, zadanych w stronę oskarżonego, okazało się, że skłamał on, jakoby przebywał pod innym adresem. W międzyczasie Davis wezwała policję na adres ofiary, bojąc się o jej bezpieczeństwo.
Sąd skarcił oskarżonego oraz anulował jego kaucję. Dodatkowo zapowiedział, że poniesie on konsekwencje za okłamywanie sąd, co do jego obecnego miejsca przebywania. Oskarżony przepraszał wymiar sprawiedliwości i zarzekał się, że zarówno on jak i jego ofiara nie chcą zakazu zbliżania się, jednak sąd pozostał nieugięty. Uznał za niedopuszczalne to, że świadek (ofiara) mógł zostać onieśmielony i odwodzony od składania prawdziwych zeznać z powodu strachu, który mogła wywołać obecność oprawcy w tym samym pomieszczeniu.
Red. JŁ