Ponowna, choć po bardzo wielu latach, organizacja Konwencji Partii Demokratycznej w Chicago to nie tylko duma dla miasta i całego Illinois, ale i konkretne korzyści finansowe – przekonują partyjni liderzy. W przyszłym roku to w Wietrznym Mieście rozegrają się jedne z najważniejszych wydarzeń politycznych.
Ostatni raz demokratyczni delegaci zebrali się w Wietrznym Mieście w 1996 roku, wcześniej takie wydarzenie miało miejsce w 1968 roku. Aby zostać gospodarzem przyszłorocznego zjazdu, Chicago pokonało starające się o to Atlantę i Nowy Jork.
Czy warto się było o to „bić”? Zdaniem wielu – na pewno. Swoją ekscytację wyrazili już politycy Partii Demokratycznej. O korzyściach mówili między innymi ustępująca burmistrz Lori Lightfoot i jej następca Brandon Johnson. Swój optymizm wyraził również gubernator Illinois J. B. Pritzker, który zwrócił jednocześnie uwagę na znaczenie polityczne wydarzenia.
„Konwencja w Chicago, centrum błękitnego muru kluczowych stanów, takich jak Wisconsin i Michigan oraz Minnesota, pokaże, że Demokraci nie biorą tego regionu za pewnik” – powiedział.
Ale nie chodzi tylko o wymiar polityczny. Na jednym oddechu podkreślany jest również ten ekonomiczny. Wydarzenie rozegra się w przede wszystkim w United Center i McCormick Place. Oczekuje się, że weźmie w nich udział około 50 000 osób, w tym około 6 000 delegatów. A to konkretne pieniądze dla Wietrznego Miasta. Zdaniem ekspertów można oczekiwać dziesiątek milionów dolarów wpływów do lokalnej gospodarki, a także poprawy infrastruktury i nowych miejsc pracy.