Radiolog z Kalifornii odmówił opuszczenia jednego z wartych dziesiątki milionów domów, zbudowanych na nadmorskim klifie, który osunął się ostatnio wskutek ulewnych burz, jakie przeszły w ostatnim czasie przez Złoty Stan. Szczęśliwie dla niego inżynierowie i geotechnicy ocenili, że żadnemu z kompleksu trzech domów na klifie nie zagraża zawalenie. Konieczne będzie jednak zabezpieczenie posiadłości przed kolejnymi działaniami pogody.
Takich ulew Kalifornia nie widziała od wielu dekad. Miesiąc temu silne burze przeszły przez cały stany, pozostawiając za sobą sporo zniszczeń i powodzi, które wywołały kolejne straty. Złoty Stan na chwilę pozbył się długoletniej suszy, ale przypłacił to ceną.
Cenę – na szczęście tylko strachu – zapłacili także mieszkańcy kompleksu luksusowych budynków w Dana Point. Na wysokim nadmorskim klifie wybudowano tam trzy rezydencje, warte 15,9 mln USD, 14,1 mln USD i 12,9 mln USD.
Największa i najdroższa należy do lokalnego radiologa, 82-letniego Lewisa Bruggemana. „Dom jest w porządku, nie jest zagrożony i nie zostanie oznaczony czerwoną flagą” – powiedział Bruggeman, który odmówił wyprowadzki ze swojej willi.
Mike Killebrew z urzędu miasta w Dana Point przekazał w rozmowie z dziennikarzami, że inżynierowie i nadzór budowlany miasta przeprowadzili kontrolę na miejscu i ocenili, że pomimo osunięcia klifu budynkom na razie nie zagraża zawalenie.
Nie skończy się jednak na tym, że mieszkańcy rezydencji będą prowadzić dotychczasowe życie. Zdaniem ekspertów konieczne będzie doinwestowanie ich posiadłości, a konkretnie zabezpieczenie klifu przed kolejnymi osunięciami.
„To będzie wymagało poważnych, poważnych prac, aby ustabilizować tę nieruchomość” – powiedział Kyle Tourjé, wiceprezes wykonawczy Alpha Structural, firmy inżynieryjnej z Los Angeles. Zdaniem Tourjé domy mogą nie przetrwać, jeśli dojdzie do podobnych zawirowań pogodowych.
Red. JŁ