Kilkanaście osób podpisało się pod pozwem zbiorowym przeciwko sieci klubów ze striptizem w Arizonie. Klienci oskarżają personel klubów o odurzenie ich narkotykami, a następnie dokonywanie w pokojach VIP wyłudzeń na łączną kwotę 1,1 miliona dolarów.
W pozwie wymienia się trzy kluby nocne – Skin Cabaret, Bones Cabaret i Dream Palace – które znajdują się na tym samym, dwumilowym odcinku drogi między Scottsdale i Tempe. Lokale są własnością spółki Wisnowski, Inc., która z kolei należy do Todda Borowsky’ego.
Borowsky – według Fox 10 Phoenix – jest oskarżany o wymuszanie haraczy, spisek i kilka innych zarzutów.
Jedna z domniemanych ofiar to żołnierz Sił Powietrznych stacjonujący w Arizonie. Mężczyzna twierdzi, że podczas wizyty w jednym z sieci klubów jego karta została obciążona kwotą 72 tys. dolarów. Wojskowy powiedział lokalnym dziennikarzom, że skutki tego wydarzenia „wpłynęły na jego życie i karierę”. Twierdzi, że został „oddzielony od przyjaciół, kiedy wyszedł do łazienki”, a potem sytuacja „wymknęła się spod kontroli”.
Jak relacjonował – w czasie drogi do łazienki przeszedł przez coś, co opisał jako „chmurę perfum”, a zaraz potem znalazł się w pokoju VIP. Jego zdaniem zgodził się na pójście tam z powodu skutków działania innej substancji, niż alkoholu, który wcześniej wypił.
Według detektywów z Departamentu Policji w Scottsdale zeznania żołnierza pasują do relacji klientów klubów, którzy przyjechali tam z kilku innych stanów. Wymienili m.in. utratę pamięci i późniejsze dyktowanie przez hostessy horrendalnych opłat za standardowe usługi. Personel klubów miał ponadto pobierać odciski palców odurzonych gości oraz podsuwać im dokumenty do podpisu.
„Czułem się zagubiony, rozkojarzony. Jak powiedziałem, nie miałem pojęcia, gdzie jestem w tym momencie” – mówi jeden z powodów, który także znalazł się w pokoju VIP. Przyznał, że zapłacić za drinki i prywatny taniec, ale „nie pamięta, żeby autoryzował dalsze obciążanie jego karty”. W sumie pozostawił w klubie Skin Cabaret 181 tys. dolarów.
Według zawartych w pozwie raportów policyjnych powodzi podpisali z klubem umowę, dostarczyli dowód tożsamości oraz pozostawili odcisk kciuka, a następnie weszli do pokoju VIP po wynegocjowaniu ceny z hostessą. Jednakże – zgodnie z dokumentami sądowymi – ci sami klienci nie pamiętają lub ledwo pamiętają podpisanie tych umów.
Adwokat Rod Galarza, który reprezentuje niespełna 20 domniemanych ofiar z kilku różnych stanów, stwierdził w rozmowie z mediami, że „wszyscy jego klienci opowiadają tę samą historię, a nigdy wcześniej się nie spotkali”.
W autentyczność zeznań powodów wątpi adwokat Borowsky’ego, który stwierdził krótko, że pozew jest „bezpodstawny”.
„To tak, jakbyś wszedł do kasyna i poprosił o zwrot pieniędzy po tym, jak sam zdecydowałeś się na pozostanie tam. Po pierwsze, nie byli pod wpływem narkotyków” – argumentował Dennis Wilenchik. „Po drugie, tancerki były niezależnymi wykonawcami. Po trzecie, ci faceci otrzymali usługi, które wyraźnie zakontraktowali i otrzymali, a ich dokumentacja i zdjęcia zostały zrobione. A po czwarte – firmy obsługujące ich karty kredytowe również zbadały i zatwierdziły transakcje” – ocenił prawnik reprezentujący sieć klubów.
Red. JŁ