Rząd prowincji Quebec zapłaci hakerom za testowanie swoich systemów informatycznych – ogłosił w czwartek minister cyberbezpieczeństwa i cyfryzacji prowincji Eric Caire.
Oficjalne stawki, według ministerialnego komunikatu wynoszą od 50 CAD do 7,5 tys. CAD za znalezienie szczególnie groźnych luk w zabezpieczeniach. Hakerzy, których w komunikacie nazwano „badaczami” (chercheurs) będą też mieli za zadanie edukację pracowników instytucji rządowych. Uczestnicy programu nie będą mogli pozostać anonimowi i nie będą mieli dostępu do danych osobowych. Program jest realizowany wspólnie z francuską platformą YesWeHack – znalezienie luki będzie podnosić rating hakera.
„Jestem dumny, że mogę rozpocząć program, który połączy wiedzę instytucji państwowych z wiedzą środowiska” – powiedział cytowany w komunikacie Caire. Francuskojęzyczny publiczny nadawca Radio-Canada zwrócił uwagę, że decyzja rządu Quebec to zmiana po tym, gdy rok temu rząd prowincji nie chciał zagwarantować bezkarności informatykowi, który znalazł luki w aplikacji obsługującej szczepienia.
Pod koniec kwietnia eksperci cytowani we francuskojęzycznych mediach w Kanadzie ostrzegali, że Quebec może stać się celem rosyjskich hakerów ze względu na związki kanadyjskiej infrastruktury z amerykańską. Np. producent energii elektrycznej Hydro-Quebec jest dostawcą sieci amerykańskiej.
To nie pierwszy raz, gdy instytucje rządowe w Kanadzie odwołują się do pomocy tzw. etycznych hakerów. Np. w 2015 r., po doniesieniach o możliwościach włamania się do komputerów samochodowych, kanadyjska armia ogłosiła przetarg na złamanie zabezpieczeń wojskowych samochodów. Wynagrodzenie wynosiło ponad 800 tys. dolarów kanadyjskich, poza identyfikacją luk należało opracować zabezpieczenia.
Z Toronto Anna Lach(PAP)
lach/wr/