Kalifornijskie Zgromadzenie Stanowe zatwierdziło projekt ustawy, która omija orzeczenie Sądu Najwyższego USA, zakazujące „dyskryminacji pozytywnej” na uczelniach w całym kraju. W świetle proponowanych przepisów uniwersytety stanowe mogłyby dobrowolnie uwzględniać przy rekrutacji studentów ich przeszłość, jako potomków niewolników. Ewentualne dodatkowe punkty dotyczyłyby wyłącznie tych osób, które udowodniłyby, że ich przodkowie byli niewolnikami.
Projekt ustawy autorstwa demokraty Isaaca Bryana z powodzeniem przeszedł przez kalifornijskie Zgromadzenia Stanowe, a teraz trafi do Senatu. Proponowany akt prawny pozwoliłby uczelniom na preferencyjne traktowanie kandydatów, których przodkowie byli niewolnikami. Ewentualne dodatkowe punkty otrzymywałyby osoby, które udowodniłyby, że rzeczywiście tak było – niezależnie od tego, jaki kolor skóry mają obecnie. Weryfikacja mogłaby odbywać się na przykład poprzez analizę DNA, a następnie drzewa genealogicznego kandydata. Jeżeli okazałoby się, że wśród jego przodków byli niewolnicy, uczelnia mogłaby potraktować go lepiej niż innych kandydatów.
Na preferencyjne warunki rekrutacji nie załapaliby się m.in. czarnoskórzy, których przodkowie przybyli do USA po zniesieniu niewolnictwa – tutaj przytoczono przykład rodziny Baracka Obamy.
Ustawa nie nakłada na uczelnie obowiązku, ale daje im możliwość wdrożenia takich zasad.
Projekt skrytykowało wiele konserwatywnych organizacji, takich jak Pacific Legal Foundation. Prawnik PLF porównał propozycję do segregacji rasowej, ale pod inną nazwą.
Ustawa w swojej istocie próbuje ominąć zakaz „dyskryminacji pozytywnej” przy rekrutacji na uczelnie wyższe, który został wprowadzony przez Sąd Najwyższy USA. Projekt kłóci się nawet z prawem stanowym, gdyż w 1996 roku Kalifornijczycy zatwierdzili w referendum Propozycję 209, która zakazuje preferencyjnego traktowania kandydatów na studia w oparciu o ich rasę, płeć lub pochodzenie etniczne.
Gubernator Gavin Newsom nie skomentował jeszcze faktu uchwalenia projektu w Zgromadzeniu. Jeżeli zatwierdzi go także Senat, a Newsom zdecyduje się złożyć swój podpis pod gotową ustawą, Sąd Najwyższy może powrócić do kwestii „dyskryminacji pozytywnej” po raz kolejny.
Red. JŁ