Po tym, jak w zeszłym tygodniu „Gazeta Wyborcza” opisała podróże Karola Nawrockiego jako wiceprezesa i prezesa IPN (według jej wyliczeń wyjazdy Nawrockiego kosztowały łącznie 326 tys. zł), w środę ten sam tytuł opisał podróże Nawrockiego jako dyrektora Muzeum II Wojny Światowej, którym był w latach 2017-2021. „W tym przypadku na delegacje poszło z kieszeni podatników ponad 463 tys. zł” – wskazała „GW”, pisząc, że Nawrocki odwiedził m.in. Hawaje, Japonię, Chinę, Australię i Nową Zelandię.

„Kampania wyborcza to taki czas, w którym poznajemy bliżej kandydatów, ich zainteresowania, pasje, hobby. Ostatnio okazuje się, że jedną z największych pasji pana Karola Nawrockiego jest podróżowanie. Można śmiało powiedzieć, że stworzył Instytut Podróżowania Nawrockiego” – ironizował w środę na konferencji prasowej w Sejmie poseł Jaskulski.

Jak wskazał, łącznie w ramach pracy w IPN oraz Muzeum II Wojny Światowej Nawrocki odbył 53 podróże, które kosztowały blisko 800 tys. zł. Jego zdaniem Nawrocki powinien wytłumaczyć się z tych wydatków, bowiem z własnej kieszeni nie wydał ani złotówki, a „zwiedził cały świat”.

„Dzisiaj stawiamy pytanie do Karola Nawrockiego: co załatwił za te publiczne pieniądze?” – wtórował mu poseł Witczak. „Wiemy, że Karol Nawrocki bardzo lubi podróżować służbową limuzyną, że lubi spać w służbowym apartamencie i że lubi podróżować za służbowe pieniądze. Podróże kształcą, ale w przypadku Karola Nawrockiego uszczuplały budżet państwa” – podkreślił.

O kwestię podróży służbowych prezesa IPN-u na konferencji w Dęblinie został zapytany również kontrkandydat Nawrockiego, prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. „To jest pytanie do samego Karola Nawrockiego i do IPN-u, żeby po prostu uzasadnił zasadność tych wyjazdów, zwłaszcza tych wyjazdów egzotycznych” – odparł kandydat KO.

Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak stwierdził w środę, że zdaniem wizyty Nawrockiego były uzasadnione. Jak tłumaczył, Nawrocki jako szef IPN odwiedzał miejsca związane z historią Polski i z historią II wojny światowej. (PAP)

„Gazeta Wyborcza” podała w środę, że popierany przez PiS kandydat na prezydenta Karol Nawrocki jako prezes IPN zwiedził kawał świata, a jako dyrektor Muzeum II Wojny Światowej „jeszcze większy”. „Hawaje, Japonia, Chiny, Australia, Nowa Zelandia – to dorobek podróżniczy Karola Nawrockiego jako dyrektora MIIWŚ. Gdy w 2021 roku został wiceprezesem, a potem prezesem IPN, również latał w dalekie kraje, m.in. do: Zimbabwe, Meksyku, Argentyny. Zrobił też oblot Stanów Zjednoczonych” – czytamy w „GW”. Gazeta wskazała, że „podróże Nawrockiego kosztowały podatnika prawie 800 tys. zł”.

Szef klubu PiS pytany w środę o komentarz do tych informacji powiedział dziennikarzom, że Nawrocki jest szefem IPN, który odwiedzał miejsca związane z historią Polski i z historią II wojny światowej. „W moim przekonaniu wizyty doktora Karola Nawrockiego były uzasadnione” – powiedział Błaszczak.

Dopytywany o podróż do Nowej Zelandii, Błaszczak zwrócił uwagę, że trafiło tam wielu Polaków, „którzy nie mogli wrócić do Polski, ze względu na reżim komunistyczny”. „W Stanach Zjednoczonych też bardzo wielu Polaków znalazło schronienie, tych Polaków, którzy zapewne byliby zamordowani, gdyby wrócili do PRL” – dodał. (PAP)