Elektryczne samochodziki zbudowane przez Czecha Tomasa Rajdusa od lat wożą oszczepy, kule, dyski i młoty używane przez lekkoatletów podczas mityngów w Polsce. „Wszystko musi grać na sto procent” – powiedział PAP konstruktor po zawodach Igrzysk Europejskich w Chorzowie.
Rajdus obsługiwał zakończone w niedzielę na Stadionie Śląskim drużynowe mistrzostwa Europy, rozegrane w ramach Igrzysk Europejskich, a 16 lipca jego autka pojawią się znów na chorzowskiej arenie, tym razem w trakcie mityngu Diamentowanej Ligi – Memoriału Kamili Skolimowskiej.
„Wszystko zaczęło się 18 lat temu, kiedy czeski związek poprosił mnie o wymyślenie pojazdu do przewożenia oszczepów. Modele budowałem już wcześniej, więc przygotowałem autko na mityng w Jabloncu nad Nysą, gdzie startowała Barbora Spotakova (dwukrotna mistrzyni olimpijska – Pekin 2008, Londyn 2012). Wyszło fajnie i od tego czasu jeżdżę na zawody lekkoatletyczne” – dodał mieszkający niedaleko Ostrawy Czech.
We wtorek jego pojazdy zaprezentują się na mityngu Zlata Tretra w tym mieście. Tam też autka zostały wypatrzone przez Roberta Skolimowskiego (ojca Kamili, złotej medalistki w rzucie młotem igrzysk w Sydney z 2008), a ich konstruktor zaproszony do Warszawy. Fundacja Kamili Skolimowskiej organizuje od lat memoriał, obecnie w randze Diamentowej Ligi.
„Moja żona w trakcie zawodów steruje pojazdami wożącymi kule, dyski i młoty, ale mówi, że boi się zrobić komuś krzywdę długim oszczepem, jeśli nie zahamuje w odpowiednim miejscu. Dlatego oszczepy wożę ja” – zaznaczył ze śmiechem Czech.
Przyznał, że przed laty wykonał trzy modele specjalnie dla Anity Włodarczyk, trzykrotnej mistrzyni olimpijskiej w rzucie młotem.
Rajdus, którego dziadek był Polakiem, dobrze mówi po polsku.
„Nauczyłem się w latach 80-tych, kiedy zacząłem jeździć do tego kraju na zawody modeli zdalnie sterowanych i handlować częściami do nich. Musiałem się jakoś dogadać, a po czesku mnie nie rozumieli” – wspominał konstruktor.
Zaznaczył, że sportowcy i kibice kojarzą go zwykle dopiero wtedy, kiedy idzie z modelem samochodu w rękach. Wtedy jest mnóstwo chętnych do wspólnych zdjęć.
„Zajmuję się budową i serwisem takich autek od 40 lat. Na zawody zabieram pięć pojazdów, dwa są jednocześnie na murawie stadionu, pozostałe – w rezerwie. Bo zawsze się coś może zepsuć. Nie naprawiam, ani nie ładuję ich na oczach kibiców, tylko na zapleczu. W trakcie niedzielnych zawodów DME takich ładowań koniecznych było 20. Kiedy autko wyjeżdża na boisko musi być gotowe w stu procentach. Wszystko musi grać – jak to się w Polsce mówi” – podsumował Rajdus.
Zasięg nadajnika radiowego, służącego do kierowania pojazdem, wynosi 300 m.
„A szybkość może sięgać 120 km/h, ale na zawody lekkoatletyczne zabieram wolniejsze autka, które jadą 20–40 km/h. Oczywiście – jak wszyscy pewnie widzieli – najszybciej podróżują oszczepy, bo są lekkie” – wyjaśnił Czech.
Autor: Piotr Girczys (PAP)
gir/ krys/