Republikańska kandydatka na prezydent Stanów Zjednoczonych Nikki Haley wycofała się w niedzielę z kontrowersyjnej wypowiedzi o odłączeniu Teksasu od USA. Haley stwierdziła wcześniej, że jeśli mieszkańcy Lone Star zechcą secesji, jest to tylko i wyłącznie ich decyzja.
„Nie. Zgodnie z konstytucją, nie mogą” – sprostowała Haley w programie CNN „State of the Union” Dana Bash, ponownie zapytana, czy jej zdaniem Teksas ma prawo do secesji.
„Uważam, że mają prawo do obrony i robienia tego wszystkiego [w odniesieniu do sytuacji na granicy USA-Meksyk – przyp. red.]. Teksas od dawna mówił o secesji. Konstytucja na to nie pozwala” – rozwinęła kandydatka Republikanów w prawyborach. „Ale to, na co chcę zwrócić uwagę, to… Skąd to [idea secesji – przyp. red.] się bierze? Wynika to z faktu, że ludzie nie uważają, że rząd o nich dba” – podkreśliła Haley.
To nagły zwrot w narracji konkurentki Donalda Trumpa do nominacji Republikanów. W ubiegłym tygodniu Haley wywołała ogólnokrajową dyskusję stwierdzając, że Teksas ma pełne prawo do oderwania się od Stanów Zjednoczonych, jeżeli jego mieszkańcy zechcą takiego rozwiązania.
„Jeśli cały ten stan powie: ‘Nie chcemy już być częścią Ameryki’ – to jest to ich decyzja” – powiedziała Haley w „The Breakfast Club”.
Już w wywiadzie z 2013 roku Haley stwierdziła, że zgodnie z konstytucją USA stany mają prawo do opuszczenia unii. Ta kwestia została już jednak jednoznacznie uregulowana w XIX wieku.
Sąd Najwyższy orzekł w 1869 roku, że stany nie mają konstytucyjnego prawa do jednostronnej secesji.
Red. JŁ