Na karę siedmiu lat więzienia Sąd Apelacyjny w Gdańsku skazał w czwartek mieszkańca gminy Smołdzino (Pomorskie), oskarżonego o wieloletnie znęcanie się nad żoną i jej zabójstwo. Sąd zmienił kwalifikację karną czynu na łagodniejszą dla mężczyzny. Wyrok jest prawomocny.
Sąd Apelacyjny uznał 63-letniego Romana R. za winnego tego, że w okresie od stycznia 2014 r. do połowy września 2019 r. znęcał się psychicznie i fizycznie nad swoją żoną, a we wrześniu 2019 r. dotkliwie ją pobił po głowie i innych częściach ciała.
Sąd uznał, że oskarżonemu należy przypisać przestępstwo m.in. z art. 156, paragraf 1 kodeksu karnego, mówiący o tym, że kto powoduje ciężki uszczerbek na zdrowiu lub długotrwałą chorobę realnie zagrażającą życiu, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat trzech.
W październiku ub. roku Sąd Okręgowy w Słupsku skazał mężczyznę na 12 lat więzienia, zmieniając przy tym w istotny sposób kwalifikację karną czynu z zarzutu zabójstwa na usiłowanie zabójstwa. Apelację od wyroku złożyli obrońca oskarżonego oraz prokuratura. Obrońca wniósł o uznanie Romana R. winnym tylko jednorazowego pobicia małżonki, które spowodowało u niej problemy zdrowotne poniżej siedmiu dni. Prokuratura zawnioskowała zaś w apelacji o uchylenie wyroku sądu niższej instancji i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania. Na ostatnim etapie postępowania przed Sądem Apelacyjnym prokuratura postanowiła wycofać swoją apelację.
„Ustalenia, których dokonywał sąd drugiej instancji nie odbiegają w zasadniczej części od tego, co zostało dokonane przed Sąd Okręgowy w Słupsku. Trzeba zaznaczyć, że zmiana kwalifikacji karnej czynu i wyeliminowanie z zarzutu zabójstwa oraz skutku śmiertelnego, jest wynikiem ewidentnych zaniedbań na etapie postępowania przygotowawczego. Przeprowadzający sekcję zwłok biegły sądowy nie pobrał próbek tkanek, które w takich sytuacjach rutynowo się pobiera” – powiedział w uzasadnieniu wyroku przewodniczący składu sędziowskiego Sądu Apelacyjnego Włodzimierz Brazewicz.
Przypomniał, że te błędy wymieniła w czerwcu przed Sądem Apelacyjnym biegła z zakresu medycyny sądowej Jolanta Wilmanowska. Mówiła ona, że osoba wykonująca sekcję zwłok Grażyny R. „nie stwierdziła widocznych zmian, które tłumaczyłyby przyczynę zgonu pokrzywdzonej”, a jednocześnie nie pobrała ze zwłok wycinków różnych organów do badań mikroskopowych.
Pytana przez Sąd Apelacyjny, czy jest szansa, aby po ewentualnej ekshumacji pobrać z ciała pokrzywdzonej odpowiednie wycinki narządów i jednoznacznie ustalić przyczyny jej śmierci, biegła odpowiedziała, że półtora roku po zgonie zmiany pośmiertne w organach są już na tyle zaawansowane, że takie działanie byłoby bezcelowe.
„W świetle tej opinii biegłej Sąd Apelacyjny musiał poprzestać na tym materiale, który bezsprzecznie wynika z akt sprawy i zastosować regułę, że nie dające się usunąć wątpliwości muszą być tłumaczone na korzyść oskarżonego. Tą, nie dającą się usunąć, wątpliwością w tej sprawie było to, czy istnieje związek przyczynowy pomiędzy śmiercią pokrzywdzonej – która nastąpiła po dość długim czasie od zadania ciosów – a spowodowanymi obrażeniami” – uzasadnił sędzia Brazewicz.
59-letnia Grażyna R. przeszła skomplikowaną operację głowy. Zmarła po prawie trzech miesiącach w szpitalu, 5 grudnia 2019 r. Powołanemu już na etapie procesu przed Sądem Okręgowym biegłemu sądowemu nie udało się ustalić związku przyczynowego między stwierdzonymi obrażeniami a śmiercią kobiety.
Po wystąpieniu przed Sądem Apelacyjnym biegłej apelację z sądu wycofała prokuratura. Jak wyjaśniła PAP Aleksandra Pryputniewicz z Prokuratury Rejonowej w Słupsku, przeprowadzone dowody nie przesądzają bowiem kategorycznie o tym, że istnieje związek przyczynowo-skutkowy między obrażeniami, jakich doznała pokrzywdzona na wskutek pobicia, a jej zgonem.
„W tej sytuacji nie możemy przypisać oskarżonemu zabójstwa. Na etapie kierowania aktu oskarżenia sytuacja wyglądała inaczej. Dopiero podczas postępowania sądowego poddano dowody pełnej weryfikacji” – wyjaśniła Pryputniewicz.
W swoim ostatnim słowie przed Sądem Apelacyjnym Roman R. wniósł o najniższy wymiar kary. „Chciałbym przeprosić wszystkich, o ile to zrobiłem. Bo ja nie pamiętam tego, co się stało. Nic nie pamiętam” – mówił. (PAP)
autor: Robert Pietrzak
rop/ lena/