Francuska ekspertka Nicole Bacharan powiedziała PAP, że gwałtowny spór prezydentów USA i Ukrainy Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełenskiego był bez precedensu, bo po raz pierwszy rozmowa, którą określiła jako „szokującą i brutalną”, odbyła się nie za zamkniętymi drzwiami, lecz przed kamerami.
„To, co widzieliśmy wczoraj wieczorem, było tak szokujące, brutalne i gwałtowne, że od tej pory próbuję przypomnieć sobie, czy było coś porównywalnego w historii. Nie było. Wiemy, że były straszne sceny na Kremlu podczas zimnej wojny, gdy przywódcy Czechosłowacji czy innych krajów wzywani byli do Moskwy i można było widzieć ich wychodzących potem zupełnie załamanych, a nikt dokładnie nie wiedział, co się stało. (…) Myślałam o 1938 roku, gdy premierzy Francji i Wielkiej Brytanii przyjechali na spotkanie z Hitlerem i Mussolinim w Monachium. Jednak to wszystko działo się za zamkniętymi drzwiami. Nigdy (coś takiego) nie zdarzyło się przed kamerami” – powiedziała Bacharan, ekspertka zajmująca się relacjam transatlantyckimi.
Jej zdaniem, nastąpiło „wyjaśnienie” tego, co wiadomo było od dłuższego czasu, przynajmniej od politycznego „come backu” Trumpa. W ocenie Bacharan „zdecydował on, że porzuci Ukrainę na rzecz Władimira Putina”.
Ekspertka prognozuje, że wśród tematów zwołanego na niedzielę spotkania przywódców europejskich w Londynie pojawi się francusko-brytyjska propozycja rozmieszczenia wojsk na Ukrainie po zawieszeniu broni (wiele krajów uważało, że warunkiem takiej misji jest wsparcie USA dla takich sił – PAP). Bacharan podkreśliła, że po raz pierwszy w historii Niemcy biorą pod uwagę inny rodzaj ochrony niż amerykańska, mówiąc o rozszerzeniu francuskiego „parasola jądrowego” w Europie. Dyskusje na temat ochrony Ukrainy „przyspieszą, bo nie ma wyboru” – powiedziała Bacharan.
„Europa potrzebuje USA w każdego rodzaju operacji militarnej, w kwestii wsparcia, logistyki, (łączności) satelitarnej, wywiadu. Jednak nie jest prawdą, że nie może nic zrobić” – powiedziała ekspertka. To, co może zrobić Europa „nie jest wystarczające, ale nie jest to też nic” – dodała.
Z Paryża Anna Wróbel (PAP)
awl/ just/ jpn/