Donald Trump z żelazną konsekwencją realizuje swoje zapowiedzi wyborcze – ocenił politykę wewnętrzną w pierwszym miesiącu rządów nowego prezydenta USA amerykanista prof. Michał Urbańczyk. Według naukowca, polityk będzie chciał wykazać się w walce z imigracją, ale ma problem w sferze gospodarczej.
20 stycznia Donald Trump został zaprzysiężony na 47. prezydenta USA. W swoim inauguracyjnym przemówieniu zapowiedział m.in. wysłanie wojsk na południową granicę. Po przejęciu władzy polityk podpisał szereg rozporządzeń wykonawczych, w tym dotyczące prawa ziemi – Trump chce zmienić zapisaną w konstytucji zasadę, że każdy, kto urodzi się na terytorium USA, jest obywatelem tego kraju. Według Trumpa prawo to nie ma dotyczyć dzieci imigrantów przebywających w kraju nielegalnie, ani tych przebywających legalnie, lecz na wizach nieimigranckich, np. biznesowych czy turystycznych.
PAP poprosiła amerykanistę, prof. UAM dr. hab. Michała Urbańczyka z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i Fundacji Harlana o ocenę polityki wewnętrznej nowej administracji USA. „Ten miesiąc pokazał, że Donald Trump z żelazną konsekwencją realizuje swoje zapowiedzi wyborcze. Pokazał na pewno jego niesamowitą sprawczość. Trzeba przyznać, że na początku swojej kadencji Trump jest niezwykle aktywny” – powiedział.
Według naukowca, Trump wygrał wybory w dużej mierze dzięki skupieniu się na problemie nielegalnej imigracji i obaw ekonomicznych związanych z inflacją. „Polityka wewnętrzna dla Amerykanów zawsze jest najważniejsza. My ekscytujemy się tym, co USA robią na arenie międzynarodowej, ale dla typowego Amerykanina te kwestie naprawdę są drugorzędne” – zaznaczył.
Ekspert zwrócił uwagę, że zgodnie z zapowiedziami, w pierwszym miesiącu swojej prezydentury Trump rozpoczął cały szereg działań przeciwko nielegalnej imigracji, w tym masowe deportacje, rozbudowę muru granicznego czy wprowadzenie stanu wyjątkowego przy granicy państwa, a także zakazu wypłacania nielegalnym imigrantom jakichkolwiek świadczeń federalnych.
„Za symboliczne i ważne zarazem uważam podpisanie +ustawy Laken Riley+, nazwanej tak na część kobiety zamordowanej przez nielegalnego imigranta. Ustawa ta nakazuje zatrzymywanie i deportowanie nielegalnych imigrantów skazanych za przestępstwa, a jeśli rząd federalny tego nie robi – pozwala władzom stanowym na pozywanie rządu federalnego za niewykonywanie przepisów imigracyjnych. Z tym był problem w czasach rządów Joe Bidena” – zaznaczył badacz.
Odnosząc się do próby ograniczenia prawa ziemi wobec dzieci imigrantów, prof. Urbańczyk przypomniał, że rozporządzenie Trumpa zostało zawieszone przez sąd, co z kolei zostało utrzymane przez sąd apelacyjny w San Francisco. „W tym temacie czeka nas batalia sądowa. Zobaczymy jak Sąd Najwyższy będzie interpretował prawo ziemi wynikające z 14. poprawki amerykańskiej konstytucji” – powiedział.
„Bez wątpienia te działania prezydenta spotykają się z przychylnością społeczeństwa. Nawet media nieprzychylne Trumpowi informują o ogromnym spadku liczby prób nielegalnego przekraczania amerykańskiej granicy. Nazywa się to +efektem Trumpa+. Te działania pewnie będą kontynuowane, bo pozwalają prezydentowi pokazać swoją sprawczość” – zaznaczył amerykanista.
Według sondażu Gallupa, opublikowanego niespełna miesiąc po rozpoczęciu nowej kadencji, 45 proc. Amerykanów pozytywnie ocenia pracę prezydenta. W pierwszym badaniu opinii publicznej, po objęciu przez Trumpa urzędu 20 stycznia, Republikanina popierało 47 proc. respondentów. Według prof. Urbańczyka na taki wynik Trumpa największy wpływ może mieć inflacja. Naukowiec dodał, że w kwestiach gospodarczych prezydent będzie miał problem z pokazaniem swojej sprawczości.
„Amerykanie oczekiwali, że po wyborach ceny zaczną spadać. Tymczasem większość ekonomistów i sam prezydent przestrzegało, że polityka wojen celnych, którą Trump chce kontynuować, doprowadzi do wzrostu cen. To rodzi duże obawy wśród Amerykanów, co wpływa na poparcie prezydenta” – powiedział amerykanista.
W tym kontekście przypomniał o dużej aktywności kierowanego przez Elona Muska Departamentu Efektywności Państwa (DOGE), który ma wskazywać na zbędne koszty ponoszone przez rząd. „W tej materii efekty są dużo szybciej widoczne. Na konferencji prasowej można powiedzieć ile znaleziono niegospodarnie lub niezgodnie z przepisami wydanych pieniędzy. I tym Trump stara się chyba ratować, dosyć mocno eksponując działalność DOGE” – ocenił naukowiec.
Dodał, że Amerykanie cenią sobie idee państwa minimalnego, dlatego informacje o masowym zwalnianiu pracowników różnych rządowych agencji będą podobać się, głównie wyborcom republikanów. „Natomiast w tej kwestii na pewno będziemy mieli do czynienia z błędami, bo ta operacja ograniczania rządu federalnego jest po prostu za szybko przeprowadzana” – zaznaczył.
Prawnik ocenił, że amerykański Kongres jest obecnie „przytłoczony aktywnością Trumpa”, który podejmuje decyzje ws. agencji powołanych do życia właśnie przez Kongres. „Prezydent nie może zlikwidować takich instytucji, ale może znacząco ograniczyć ich działanie” – podkreślił.
„Prezydent USA ma bardzo szerokie kompetencje, jako szef administracji i głowa państwa. Trump na pewno będzie używać takich narzędzi jak rozporządzenia wykonawcze, by realizować swoją politykę. Jeśli ta polityka będzie przynosić pozytywne rezultaty, to Kongres będzie gdzieś na drugim planie odgrywając mniej istotną rolę” – ocenił.
Według naukowca, tylko pojedyncze dekrety Trumpa – dotyczące głównie wydatków federalnych – zostały zawieszone przez sądy. „Natomiast jest dużo procesów dotyczących działalności DOGE. Obecnie mamy 52 procesy sądowe wynikające z aktywności tego departamentu” – dodał.
„Wydaje mi się, że władza sądownicza, nawet w amerykańskim systemie prawnym, nie ma tyle siły, aby móc zatrzymać najważniejsze działania Trumpa” – powiedział amerykanista.
Przypomniał, że za 2 lata w USA odbędą się tzw. wybory połówkowe do Kongresu, które określił mianem swoistego plebiscytu popularności prezydenta. „Dopóki Trump będzie mógł pochwalić się nienajgorszymi słupkami popularności, nie zobaczymy wielkich sporów wewnątrz Partii Republikańskiej. Natomiast pamiętajmy, że każdy kongresmen i senator musi prowadzić taką politykę, żeby liczyć na swoją – a nie prezydenta – reelekcję” – zaznaczył.
Prof. Urbańczyk przypomniał, że prezydent chce zrealizować wyborcze obietnice dotyczące m.in. zlikwidowania podatku od napiwków, obciążeń świadczeń emerytalnych itp. „Ideą Trumpa jest podwyższenie ceł na importowane towary i obniżenie podatków dla obywateli. To jest ryzykowny pomysł. Wielu ekonomistów twierdzi, że nie doprowadzi to do obniżki cen, bo USA importują za dużo towarów. Natomiast łączy się to z planem Trumpa na +reindustrializację+ Ameryki” – wskazał badacz.
W tym kontekście naukowiec zaznaczył, że jeżeli wielkie korporacje zaczną przenosić swoją produkcję do USA, to będzie to znak, iż w perspektywie długookresowej pozytywnie oceniają politykę Trumpa. „Jeśli nie będzie tego powrotu, to będzie to oznaczać, że wielcy przedsiębiorcy uważają działania prezydenta za zbyt ryzykowne” – zaznaczył.(PAP)
szk/ mhr/