Były reprezentant Polski Krzysztof Pawlak nie krył frustracji po wyjazdowej porażce polskich piłkarzy z Finlandia w eliminacjach do przyszłorocznych mistrzostw świata. Jak przyznał, z tragizmem w oczach oglądał ten mecz.
W Helsinkach biało-czerwoni po przegrali z gospodarzami 1:2. Po spotkaniu na piłkarzy i trenera Michała Probierza spadła fala krytyki.
„Na boisku wyglądało to bardzo źle. Co z tego, że momentami posiadaliśmy przewagę, ale też pamiętajmy, że graliśmy przeciwko Finlandii. Co będzie jak przyjdzie nam się zmierzyć z Holandią, która gromi 8:0 Maltę? Z tragizmem w oczach oglądałem ten mecz i grę naszego zespołu” – powiedział PAP Pawlak, uczestnik mundialu w Meksyku (1986).
Były obrońca m.in. Lecha Poznań bardzo krytycznie ocenia blisko dwuletnią pracę selekcjonera. Probierz na konferencji pomeczowej nie podał się do dymisji, jak niektórzy oczekiwali i póki co, będzie kontynuował swoją misję.
„Proszę mi wymienić kilka spotkań za kadencji Probierza, po których mogliśmy powiedzieć, że zagraliśmy dobrze czy choć solidnie? Ta reprezentacja przez tyle miesięcy nie wyćwiczyła żadnych schematów gry, które świadczyłyby o tym, że nad czymś się pracowało. Prawda jest taka, że z meczu na mecz gra wyglądała coraz gorzej” – podkreślił.
Jego zdaniem obecny szkoleniowiec biało-czerwonych, mimo słabych wyników, wciąż może liczyć na wsparcie prezesa PZPN Cezarego Kuleszy. A do szefa związku należy ostateczna decyzja.
„Probierz jest ulubieńcem prezesa Kuleszy, razem pracowali w Jagiellonii Białystok. Przewidywałem, że prędzej czy później, po zakończeniu pracy w klubie, trafi na fotel selekcjonera. I się nie pomyliłem. Nie wiem, czy prezes Kulesza zdaje sobie sprawę z tego, co się teraz dzieje. Wystarczy, że tylko wyjdę na spacer, a wielu kibiców do mnie podchodzi, każdy z nich się żali i każdy jest mocno sfrustrowany. A ja się do nich dołączam” – zaznaczył.
Mecz w Helsinkach poprzedziło zamieszanie związane z odebraniem Robertowi Lewandowskiemu przez Probierza opaski kapitańskiej. Selekcjoner przekazał ją Piotrowi Zielińskiemu, a napastnik Barcelony w oświadczeniu poinformował, że dopóki Probierz jest trenerem kadry, on w niej już nie zagra.
„Cała ta afera na pewno miała wpływ na to, co działo się na boisku w Helsinkach. Robert to postać wyjątkowa w naszej kadrze, której nie wolno pominąć czy traktować w taki sposób. Pamiętajmy, ile on zrobił dla tej reprezentacji. Nie wiem, jak można było dopuścić do takiego konfliktu przed samym meczem” – dodał Pawlak.
Według niego opaska kapitańska w tym przypadku urosła do miana wyjątkowego symbolu, choć nie do końca powinna nim być. Jak wspomniał, w przeszłości wybory kapitana odbywały się w zupełnie inny sposób.
„Niektórzy sądzą, że jak ktoś ma opaskę, to jest zapisany w annałach, przechodzi do historii. A najgorsze co może być, to narzucanie przez selekcjonera osoby kapitana. I nie podoba mi się to, w jaki sposób on odebrał opaskę Robertowi i przekazał ją drugiemu piłkarzowi. Za moich czasów były wybory demokratyczne, zbierała się cała kadra plus trenerzy i kto dostał największą liczbę głosów, zostawał kapitanem. Mnie w Lechu wybrano w bardzo młodym wieku, gdy jeszcze studiowałem na poznańskiej AWF. I nie ukrywam, miałem tę frajdę, że mogłem wyprowadzać swój zespół w meczach przeciwko Athletic Bilbao czy Liverpoolowi” – podsumował 31-krotny reprezentant Polski, który w jednym meczu też prowadził kadrę narodową jako tymczasowy selekcjoner, po rezygnacji Antoniego Piechniczka.
Marcin Pawlicki (PAP)