„To zjawisko tymczasowe, nie ma się czym martwić” – wyjaśnił profesor naukowy SMU Cox School of Business, dr Dean Stansel, kiedy zapytano go o skokowy wzrost cen niektórych produktów i usług. Jeśli wśród ludzi istnieje wrażenie, że wszystko nagle podrożało, to tak właśnie jest, a powodem inflacji są skutki pandemii COVID-19.
Stansel uspokaja. Jego zdaniem ceny ustabilizują się w nadchodzących miesiącach. Najbardziej martwią go stopy inflacji bezpośrednio związane z zakłóceniami łańcucha dostaw, związanymi z fabrykami i producentami żywności, którzy nie mają możliwości ponownie zatrudnić wystarczającej liczby pracowników, aby zwiększyć produkcję – bo nie mogą ich znaleźć.
Tymczasowo oznacza to wzrost ogólnego rachunku za nasze zakupy.
„Te 5,4% [stopa inflacji], które pojawiło się niedawno, jest alarmujące, ale należy je umieścić w kontekście, ponieważ jest to w zasadzie zmiana w koszyku dóbr konsumenckich – to co ludzie kupują na co dzień” – powiedział Stansel. „Więc mieliśmy nienormalnie niską stopę inflacji rok temu z powodu spadku popytu. A teraz, gdy ten wzrost popytu i ten stłumiony popyt wychodzi, mamy nienormalnie wysokie ceny”.
Ale Stansel mówi także o szkodliwości podwyżki płacy minimalnej. Jego zdaniem pracodawcy mogą przyjąć na siebie tylko część dodatkowych kosztów, wynikających z przymusowego podwyższenia płac – drugą część przerzucą na ceny swoich produktów i usług.
Red. JŁ