Druga edycja programu dopłat do zakupu aut elektrycznych jest, zdaniem branży, oderwana od realiów rynkowych – poinformował w środowym wydaniu „Puls Biznesu”. Firmy zostaną bez wsparcia, a Kowalski nie skonsumuje swojej puli. Pieniądze się zmarnują, a rynek stanie – wskazał „PB”.
Program Mój elektryk 2.0 zakłada dofinansowanie w wysokości nawet 40 tys. zł do zakupu auta elektrycznego. Ma ruszyć na początku przyszłego roku. Ze wsparcia będą mogły skorzystać jednak tylko osoby fizyczne i prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą. Dla przedsiębiorców, którzy stanowili dotychczas najliczniejszą grupę nabywców, dotacji nie przewidziano – przypomniał „PB”.
Teoretycznie przedsiębiorcy wciąż mogą otrzymać dopłaty do leasingu z poprzedniej edycji programu Mój elektryk 1.0., która będzie działać do końca września 2025 r. Praktycznie jednak nabór wniosków wstrzymano z powodu wyczerpania puli przeznaczonej na tzw. ścieżkę leasingową, wynoszącej 660 mln zł z 960 mln zł całego budżetu programu. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, który zajmuje się Moim elektrykiem, ma wznowić przyjmowanie wniosków wiosną przyszłego roku. Gdy jednak program się skończy, dotacji do elektryków dla przedsiębiorców nie będzie – wskazała gazeta.
Jak przekazał „PB”, zdaniem ekspertów to wielki błąd. Grozi nam zmarnowanie unijnych pieniędzy przeznaczonych na drugą edycję programu.
„Pula dofinansowania w tym programie, w wysokości 1,6 mld. zł, jest nierealna do wydania, bo beneficjentami programu są osoby fizyczne i jednoosobowe działalności gospodarcze, które nie należą do kluczowych kategorii nabywców samochodów elektrycznych” – zauważył, cytowany w „PB”, dyrektor zarządzający w Polskim Stowarzyszeniu Nowej Mobilności (PSNM) Maciej Mazur.(PAP)