Zmasowana obława na nielegalnych „ścigantów” w Detroit zakończyła się śmiercią jednego z nich. Jeden z uczestników nielegalnego zlotu, próbując uciekać przed policją, uderzył w inny pojazd – który okazał się nieoznakowanym radiowozem. Wyciągnął broń, więc funkcjonariusze byli zmuszeni odpowiedzieć ogniem.
Do zdarzenia doszło w wczesnym rankiem w poniedziałek, około godziny 00:30. Policjanci w nieoznakowanym radiowozie obserwowali nielegalny zlot sportowych samochodów, gdzie odbywały się wyścigi uliczne oraz drifting. W pewnym momencie kradziony Dodge Charger – który wykonywał „bączki” na jezdni – uderzył w radiowóz, w którym przebywali funkcjonariusze. Policjanci w nieoznakowanym radiowozie wezwali wsparcie i wkrótce na miejscu pojawiło się wiele innych, już oznakowanych, samochodów policyjnych.
Kierowca Dodge’a miał w międzyczasie wysiąść i wycelować broń w funkcjonariuszy z nieoznakowanego radiowozu. Jak potem tłumaczyła policja – byli zmuszeni do obrony. Funkcjonariusz wyszedł z auta i oddał 3-4 strzały w kierunku napastnika, który zginął na miejscu.
„Nasz człowiek obawiał się o swoje życie po tym, jak został staranowany. Oficer oddał około 3-4 strzałów” – powiedział Todd Bettison, pierwszy zastępca dowódcy policji.
Trzy pozostałe osoby, które jechały skradzionym Dodgem Chargerem zdołały uciec z miejsca zdarzenia.
Red. JŁ