Gubernator Florydy poparł stanowczą odpowiedź Donalda Trumpa na protesty w Los Angeles, a same demonstracje nazwał „haniebnymi”. Komentując wydarzenia w Kalifornii Ron DeSantis wdał się w niedzielę w dyskusję z gubernatorem tego stanu, Gavinem Newsomem, który zapytał go, czy „poprosiłby Trumpa o wysłanie Marines” także do Miami Beach, w związku z niepokojem na ulicach podczas Przerwy Wiosennej.
W rozmowie z mediami Ron DeSantis potępił rozruchy w Los Angeles, nazywając je „haniebnymi”, a jednocześnie bronił stanowczej reakcji prezydenta, który zdecydował się wysłać na miejsce 2 tys. żołnierzy Gwardii Narodowej.
„DHS (Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego) ma pełne prawo egzekwować przepisy. Ale są tacy ludzie, którzy sprzeciwiają się, ponieważ nie chcą zostać wyrzuceni z Ameryki, a mimo to palą amerykańską flagę. A mimo to machają flagą kraju, do którego nie chcą zostać odesłani. Czy możecie mi to wytłumaczyć?” – stwierdził DeSantis.
W minioną niedzielę gubernator Florydy bardzo często odnosił się do sytuacji w Kalifornii, krytykując m.in. „stronniczość mediów”, w tym m.in. Wall Street Journal, który na początku określał wydarzenia z Los Angeles mianem „protestów”, zamiast „zamieszek” – jak widział je DeSantis.
Gubernator wdał się także w krótką w dyskusję ze swoim kalifornijskim odpowiednikiem. Gavin Newsom zapytał DeSantisa, czy chciałby, żeby prezydent skierował Piechotę Morską także do Miami Beach w czasie Przerwy Wiosennej, kiedy na ulicach jest bardzo niespokojnie.
„Przerwa Wiosenna w Miami Beach była spokojna i cicha przez ostatnie kilka lat, ponieważ lokalni i stanowi urzędnicy współpracują w celu egzekwowania prawa. Kalifornia powinna kiedyś spróbować” – odgryzł się DeSantis.
Red. JŁ