Podczas debaty Karol Nawrocki i Rafał Trzaskowski wielokrotnie prezentowali nieścisłe lub mylące informacje dotyczące migracji, pandemii COVID-19, Zielonego Ładu oraz inwestycji w ochronę zdrowia. Obaj kandydaci zarzucali sobie manipulacje i przekłamania.
Debatę telewizyjną współorganizowały TVP, TVN i Polsat. Kandydaci zadawali sobie po trzy pytania w sześciu blokach tematycznych dotyczących zdrowia, polityki międzynarodowej, gospodarki, polityki społecznej, bezpieczeństwa i światopoglądu. Twierdzenie Karola Nawrockiego, że „10 tys. nielegalnych migrantów przekraczało polską, zachodnią granicę”, jest niezgodne z faktami. Również powtarzana podczas kampanii prezydenckiej przez innych kandydatów (m.in. Sławomira Mentzena) teza o rzekomym „wypychaniu” migrantów przez Niemców do Polski jest nieprecyzyjna.
Jak przekazał PAP rzecznik Federalnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, „od stycznia do marca 2025 r. niemiecka policja federalna zawróciła łącznie około 1400 obywateli państw trzecich na polsko-niemieckiej granicy lądowej”. Od początku 2024 r. do marca 2025 r. Niemcy odmówiły wjazdu na swoje terytorium ponad 12 tysiącom osób, które próbowały przekroczyć granicę z Polski – wynika z ustaleń PAP. Nie oznacza to jednak „wypchnięcia” ani „przewiezienia” ich na teren Polski. Osoby te nie przekroczyły granicy i przez cały czas pozostawały na terytorium Polski, dlatego nie mogły zostać „wypchnięte”, „przerzucone” z Niemiec ani „nielegalnie przekroczyć granicy”. Zgodnie z niemieckimi przepisami osoby niespełniające warunków wjazdu są zawracane bez uruchamiania procedur readmisyjnych – poprzez formalną odmowę wjazdu.
Według danych przytoczonych przez „Rzeczpospolitą” w połowie kwietnia 2025 r. liczba cudzoziemców przekazanych z Niemiec do Polski w ramach procedur readmisji oraz rozporządzenia Dublin III (Rozporządzenie UE nr 604/2013, które reguluje zasady ustalania państwa członkowskiego UE odpowiedzialnego za rozpatrzenie wniosku o ochronę międzynarodową) wyniosła: w 2020 roku – 335 osób, w 2021 – 342, w 2022 – 630, w 2023 – 968. W 2024 roku liczba ta spadła do 690, natomiast w pierwszym kwartale 2025 roku z Niemiec do Polski przekazano już ponad 170 osób – głównie obywateli Syrii, Rosji i Ukrainy.
Do sprawy w sobotę odniósł się rzecznik MSWiA Jacek Dobrzyński informując, że liczba obcokrajowców „przekazanych z Niemiec do Polski w 2023 roku wynosiła 900, a w 2024 600 osób”. Dodał, że są to osoby, które w poprzednich latach złożyły w Polsce wniosek o ochronę międzynarodową, później nielegalnie wjechały do Niemiec i teraz na podstawie prawa unijnego przekazywane są z powrotem do naszego kraju.
„W tym kontekście mowa o 10 tysiącach osób jest perfidnym kłamstwem. Manipulacja tych, którzy tak twierdzą polega na tym, że zwróconych, najwyraźniej umyślnie, mylą z zawróconymi. Zawróceni to nie są wcale migranci +przerzucani+ czy, jak niektórzy wmawiają ludziom, potajemnie +wpychani+ do Polski. To osoby niewpuszczane na teren Niemiec np. z powodu braku wymaganej wizy wjazdowej. Wśród nich najwięcej jest Ukraińców i Białorusinów. Walka z dezinformacją to nasza wspólna sprawa” – napisał Dobrzyński na platformie X.
Ten sam wątek podjął też w sobotę premier Donald Tusk. „W ostatnim roku rządów PiS Niemcy zwróciły Polsce 900 uchodźców, którzy przedostali się tam nielegalnie z naszego terytorium. W ciągu roku zredukowaliśmy to do 600. PiS wpuszczał i kłamał na potęgę. I wciąż kłamie” – napisał szef rządu na platformie X.
Rafał Trzaskowski stwierdził, że pakt migracyjny „nigdy nie wejdzie w życie” i – jak dodał – to on „wpisał do unijnych dokumentów, że jeśli pomożemy Ukraińcom, to nie będziemy musieli przyjmować nikogo więcej”. Karol Nawrocki uznał to za nieprawdę i poprosił Trzaskowskiego o wskazanie konkretnego dokumentu. Trzaskowski odpowiedział, że chodzi o rozporządzenie z 2015 roku.
Tymczasem – jak wynika z informacji dostępnych na stronie Komisji Europejskiej – pakt migracyjny został po raz pierwszy zaproponowany 23 września 2020 r. Wcześniej 4 maja 2016 r., Komisja Europejska przedstawiła propozycje reformy wspólnego europejskiego systemu azylowego. Oznacza to, że prace nad paktem rozpoczęły się po zakończeniu pracy Trzaskowskiego w MSZ (pełnił funkcję sekretarza stanu w resorcie spraw zagranicznych w rządzie Ewy Kopacz do listopada 2015 roku). Prawdopodobnie Trzaskowski miał na myśli Decyzję Rady UE 2015/1601 z 22 września 2015 r., która wprowadzała tymczasowy mechanizm relokacji 120 tys. osób ubiegających się o ochronę międzynarodową z Włoch i Grecji do innych państw UE. Zgodnie z art. 13 ust. 2 tej decyzji, miała ona zastosowanie do osób przybywających do Włoch i Grecji w okresie od 25 września 2015 r. do 26 września 2017 r.
Pakt migracyjny to zbiór unijnych aktów prawnych wiążących wszystkie państwa członkowskie. Obejmuje dziewięć rozporządzeń i jedną dyrektywę. Jednym z kluczowych elementów jest rozporządzenie dotyczące zarządzania azylem i migracją, zakładające coroczną relokację co najmniej 30 tys. osób ubiegających się o azyl. Państwa mogą zrezygnować z przyjmowania migrantów, płacąc 20 tys. euro za każdą nieprzyjętą osobę. Brak wdrożenia paktu może skutkować naruszeniem prawa UE, a to z kolei prowadzić do wszczęcia procedury naruszeniowej przez Komisję Europejską, a następnie skierowania sprawy do Trybunału Sprawiedliwości UE.
Nawrocki był również nieprecyzyjny w bloku dotyczącym zdrowia, twierdząc, że pandemia COVID-19 była „największą pandemią w historii Polski, a być może świata”. W Polsce podczas grypy hiszpanki (1918–1919) zmarło od 200 do 300 tys. osób, natomiast według raportu Ministerstwa Zdrowia z 3 grudnia 2024 r., w wyniku COVID-19 zmarło ok. 120 tys. osób. Zgodnie z danymi WHO, największą pandemią w historii była grypa hiszpanka, która zaraziła 500 mln osób i spowodowała 25–50 mln zgonów. Epidemia dżumy w XIV w. zabiła 30–60 proc. populacji Europy (ok. 25 mln osób). Do maja 2025 r. COVID-19 pochłonął ok. 7 mln ofiar na świecie, a liczba zakażeń przekroczyła 700 mln.
W tym samym bloku Rafał Trzaskowski stwierdził, że „ostatnio zainwestował 800 mln zł w służbę zdrowia” oraz że „pozyskał 200 mln euro z unijnych funduszy na walkę z rakiem”. Wnioski o dofinansowanie z Krajowego Planu Odbudowy były jednak rozpatrywane przez Ministerstwo Zdrowia, a cztery projekty zgłosiły samodzielnie miejskie szpitale: Szpital Bielański, Czerniakowski, Praski i Warszawski Szpital Południowy. Wszystkie otrzymały pozytywną ocenę i dofinansowanie – 216 mln zł z KPO. Prawdą jest natomiast, że w marcu Rada Warszawy przyjęła nowelizację prognozy finansowej, przeznaczając 800 mln zł na miejską ochronę zdrowia.
Nawrocki, pytając Trzaskowskiego o Zielony Ład, stwierdził, że „przeciętna polska rodzina przez ETS i Zielony Ład będzie płacić więcej o 2,5 tys. zł za ogrzewanie”. Wcześniej mówił też o możliwości zmniejszenia kosztów energii o 30–40 proc. po „odrzuceniu ETS i Zielonego Ładu”. Zielony Ład to strategia UE mająca na celu neutralność emisyjną do 2050 roku. Składają się na niego liczne regulacje, m.in. pakiet Fit for 55, który przewiduje m.in. ograniczenie liczby darmowych uprawnień w systemie EU-ETS. Ceny energii są ustalane rynkowo i zależą od wielu czynników, w tym cen paliw, kosztów stałych i ograniczeń sieciowych. Teoretycznie usunięcie presji ze strony ETS mogłoby wpłynąć na spadek cen, ale nie da się jednoznacznie stwierdzić, że wyjście z systemu oznaczałoby ich znaczącą obniżkę. Co więcej, opuszczenie systemu ETS oznaczałoby złamanie zapisów Traktatu o Funkcjonowaniu UE, co miałoby szersze konsekwencje prawne i gospodarcze.
Druga tura wyborów prezydenckich odbędzie się 1 czerwca.(PAP)
Prof. Bankowicz o piątkowym starciu kandydatów: to nie była debata osobowości prezydenckich
Była to debata w kanonie partyjnym, a nie zderzenie osobowości prezydenckich – ocenił piątkowe starcie Karola Nawrockiego i Rafała Trzaskowskiego politolog prof. Marek Bankowicz. Jego zdaniem debata była zbyt ogólnikowa i przesycona treściami polemicznymi względem oponenta i stojącego za nim obozu.
W piątek wieczorem dwaj kandydaci, którzy zmierzą się w drugiej turze wyborów prezydenckich – Karol Nawrocki i Rafał Trzaskowski – wzięli udział w debacie współorganizowanej przez TVP, TVN i Polsat. Zadawali sobie pytania w sześciu blokach tematycznych – zdrowie, polityka międzynarodowa, gospodarka, polityka społeczna, bezpieczeństwo i światopogląd.
Kierownik Katedry Współczesnych Systemów Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie prof. Marek Bankowicz ocenił w rozmowie z PAP, że piątkowe starcie kandydatów raczej nie zaważy na wyniku wyborów – nie przyniosło przełomowych treści i trudno byłoby wskazać wyraźnego zwycięzcę.
„Obaj są zadowoleni z tego, jak wystąpili i w związku z tym można też oczekiwać, że zdeklarowani sympatycy obu kandydatów także będą z nich zadowoleni, czyli dojdą do przekonania, że stanęli oni na wysokości zadania. Natomiast mam wątpliwości, czy ta prezencja obu pretendentów była tego rodzaju, że zdołali oni pozyskać tych, którzy jeszcze w tym momencie nie mają jasnego przekonania, na kogo oddadzą głos” – zaznaczył ekspert. Dodał, że tym bardziej nieprawdopodobne wydaje się, by wyborca, który do tej pory był krytycznie nastawiony do któregoś z kandydatów, zmienił zdanie.
W ocenie naukowca kandydaci byli sprawni retorycznie, ale merytorycznie nie przedstawili sformułowań, które można uznać za przełomowe. Jego zdaniem „nie było fajerwerków, nie było błyskotliwości”.
„To była debata rozczarowująca, bo nie pozostawiła za sobą żadnych treści, które byłyby oryginalne, nowatorskie, które by ją symbolizowały i do najnowszej historii politycznej Polski weszły jako treść, która została wypowiedziana w trakcie tej debaty. Tutaj niczego takiego nie było” – ocenił.
Zauważył, że debata Nawrockiego i Trzaskowskiego była zdominowana przez przekaz partyjno-polityczny, w tym treści polemiczne, krytyczne w stosunku do przeciwnego obozu i jego reprezentanta. Odzwierciedlała spór pomiędzy Platformą Obywatelską i Prawem i Sprawiedliwością, jednak – zwrócił uwagę ekspert – była mało szczegółowa, a kandydaci pozostawali na poziomie ogólnym, w schematyczny sposób krytykując oponenta.
„Obaj nie pokazali się jako politycy formatu prezydenckiego, to znaczy silne indywidualności, które przemawiają własnym językiem, natomiast zaprezentowali się jako sprawni rzecznicy i reprezentanci swoich obozów politycznych” – zauważył prof. Bankowicz.
Bardzo rozczarowujący był jego zdaniem blok dotyczący polityki międzynarodowej, istotny pod kątem polskiej prezydentury. „Tutaj można było oczekiwać bardzo interesujących, pogłębionych sporów i analiz dotyczących stanu obecnej polityki światowej, europejskiej i miejsca Polski w tej przestrzeni. Tymczasem kandydaci zadowolili się ogólnikami. Trzaskowski udowadniał, że jest gwarantem wykorzystania tego potencjału, który dla Polski gwarantuje Unia Europejska, natomiast Nawrocki był powściągliwy, grał na treściach suwerennościowych” – zwrócił uwagę politolog.
Według prof. Bankowicza debata nie była spotkaniem na miarę oczekiwań wyborców, a apetyty „były znacznie większe”. W jego ocenie nie do końca sprawdziła się formuła debaty polegająca na zadawaniu sobie pytań bezpośrednio przez kandydatów. Jak stwierdził, lepszym rozwiązaniem byłoby połączenie jej z zadawaniem takich samych pytań przez prowadzącego spotkanie.
„To stawało się nużące, bo można było, nie mając niesłychanych zdolności prognostycznych, przewidzieć, jak będzie odpowiadał któryś z kandydatów. Natomiast jeżeli pojawiały się treści niewygodne, Nawrocki i Trzaskowski starali się ich nie zauważać” – wskazał ekspert.
W pierwszej turze wyborów prezydenckich kandydat Koalicji Obywatelskiej Rafał Trzaskowski zdobył 31,36 proc., a popierany przez PiS Karol Nawrocki – 29,54 proc. II tura odbędzie się 1 czerwca.(PAP)
juka/ wj/