Programy zapewnienia lokali dla osób bezdomnych pochłaniają miliardy, a pomimo tego wielu z nich nie chce korzystać z państwowego wsparcia. Władze miasta San Jose w Kalifornii postanowiły rozwiązać problem już nie „marchewką”, ale „kijem”. Pomysł zakłada aresztowanie osób bezdomnych, które trzykrotnie odmówią przyjęcia oferowanego im schronienia.
Kalifornia pozostaję stolicą amerykańskiej bezdomności z dziesiątkami tysięcy osób, które żyją na ulicy. Bardzo często z własnej, nieprzymuszonej woli, bo pomimo miliardów dolarów wpompowywanych przez stan w zakrojone na szeroką skalę projekty mieszkalne dla osób bez dachu nad głową, te bardzo często korzystają z oferowanego wsparcia tylko przez pewien czas, a potem znowu wracają na ulicę.
Burmistrz San Jose, Matt Mahan, planuje włącznie do miejskiej ustawy budżetowej przepisu, na mocy którego możliwe będzie karanie bezdomnych za odmowę przyjęcia pomocy. Bezdomni najpierw otrzymywaliby pouczenie lub mandat, ale jeżeli sytuacja powtórzyłaby się wielokrotnie, policja miałaby prawo ich aresztować.
Miasto oferuje dla osób w potrzebie około 1 000 miejsc w schroniskach. To nie tylko zbiorowe noclegowanie, ale także mikrodomy i przystosowane motele. Najnowszy kompleks mieszkaniowy dla bezdomnych uruchomiono tutaj w lutym 2025 roku. Możliwe jest zakwaterowanie tam 204 osób, ale wielu spośród grupy docelowej odmawia zamieszkania w tym i innych przeznaczonych do tego miejscach.
Według burmistrza, w San Jose mieszka ok. 5,5 tys. bezdomnych, z czego ok. 10 proc. odrzuca oferty bezpłatnego zakwaterowania.
Z racji, że – jak podkreśla Mahan – większość z tych osób zmaga się z tzw. chroniczną bezdomnością oraz problemami zdrowia psychicznego, miasto nie przewiduje kary więzienia dla łamiących proponowany przepis. Ich sprawy będą trafiać do sądu, gdzie może następnie zapaść decyzja o poddaniu bezdomnych przymusowemu leczeniu.
Red. JŁ