Nie widać końca sporu pomiędzy burmistrzem Chicago, a prezesem Chicago Public Schools. Brandon Johnson chce odwołania Pedro Martineza, ale ten ani myśli się na to zgodzić. Nie przekonują go propozycje administracji miasta, w myśl których jego pozostały kontrakt miał zostać wykupiony.
Zwolnienia Martineza chce przede wszystkim Związek Zawodowy Nauczycieli Chicago, silnie związany z obecnym burmistrzem. Przedstawiciele CTU zarzucają prezesowi szkół publicznych brak postępów w negocjacjach nowego kontraktu i nieodpowiednią politykę finansową. Temu tematowi poświęcone było między innymi ostatnie posiedzenie chicagowskiej rady edukacji, które nie przyniosło jednak żadnego przełomu w oświatowym impasie.
Martinez dowodził podczas niego, że sytuacja finansowa CPS nie zależy wyłącznie od działań zarządu, a ma na nią wpływ wiele czynników. Podkreślił jednocześnie, że żądania finansowe CTU jej nie poprawią, jako że obliczono je na dodatkowe 10 miliardów dolarów w przeciągu czterech lat.
„Uczyłem w naszych szkołach, posłałem do nich swoje dzieci i będę psiapsiółą, jeśli ktokolwiek odbierze mi władzę po tym, jak mieszkańcy Chicago zagłosowali za przekształceniem tego miasta” – powiedział Johnson do wypełnionego po brzegi City Club. W tym tygodniu prawie 700 dyrektorów wysłało list z prośbą do obecnego zarządu o utrzymanie Martineza na stanowisku, powołując się na potrzebę stabilności w okręgu szkolnym.