Tysiące protestujących wyszło w czwartek na ulice Chicago w ramach ogólnokrajowych i globalnych demonstracji „May Day”. Z powodu licznie manifestujących zamknięto ulice w dzielnicy Loop i Grant Park.
Pierwszomajowe demonstracje są tradycyjnie okazją do zwrócenia uwagi na konieczność międzynarodowego przestrzegania praw pracowników na całym świecie. Przypominają także początki walki o ich prawa, którą przecież rozpoczęto właśnie w Chicago w XIX wieku.
W tym roku marsze i protesty koncentrowały się głównie na sprzeciwie wobec polityki prezydenta USA Donalda Trumpa i obawach przed globalną niepewnością gospodarczą. Uczestnicy demonstracji domagali się też lepszej ochrony pracowników, wyższych płac i równości. Organizatorzy protestów w Stanach Zjednoczonych mieli nadzieję na wysłanie silnego przesłania administracji Trumpa, który wraz z departamentem efektywności rządu (DOGE), zwolnił już tysiące pracowników federalnych.
Podczas demonstracji pojawiły się też kwestie obrony nieudokumentowanych imigrantów, którym grozi deportacja bez należytego procesu. Majówka w Chicago rozpoczęła się w Union Park o godzinie 9:15 rano serią przemówień. Następnie do parku Granta wyruszył marsz.
„Mamy prawa i powinny one być respektowane przez wszystkich, w tym przez nasz własny rząd” – powiedział kongresman USA Jesus „Chuy” Garcia. Przemawiał też burmistrz Chicago Brandon Johnson, a także przedstawiciele organizacji walczących o prawa imigrantów i związkowcy.
BK