Ceny ropy w USA są poniżej 100 USD za baryłkę, po spadku we wtorek o ok. 8 proc. do najniższego poziomu od 3 miesięcy. Na razie nie ma szans na mocniejsze zwyżki cen tego surowca zwłaszcza w obecnym środowisku poważnych obaw o spowolnienie gospodarcze i możliwy spadek popytu na paliwa – podają maklerzy.
Baryłka ropy West Texas Intermediate w dostawach na VIII kosztuje na NYMEX w Nowym Jorku 96,12 USD, wyżej o 0,29 proc.
Brent na ICE w dostawach na IX wyceniana jest po 99,80 USD za baryłkę, w górę 0,31 proc.
W środę inwestorzy poznają dane o amerykańskiej inflacji w czerwcu, a ta – zdaniem analityków – znajdzie się na nowym historycznym poziomie. To da argument bankierom z Rezerwy Federalnej do kolejnej dużej podwyżki kosztu pieniądza, kiedy zbiorą się w tym miesiącu na swoim decyzyjnym posiedzeniu.
Ropa wycofała się już poważnie z najwyższych poziomów notowanych po inwazji Rosji na Ukrainę, która spowodowała w marcu skok cen WTI do ponad 130 USD za baryłkę, a Brent – do ok. 140 USD za baryłkę.
Silniejszy kurs dolara i rosnąca liczba przypadków Covid-19 w Chinach wywierają teraz znaczącą presję na rynki paliw i wymuszają spadki cen ropy.
„Obecnie na rynkach ropy dominują słabsze nastroje makroekonomiczne i prawdopodobnie taka sytuacja utrzyma się w krótkiej perspektywie” – ocenia Warren Patterson, szef strategii surowcowej w ING Groep NV.
„To sugeruje, że jest potencjał do dalszych spadków cen ropy naftowej, ale może być on dość ograniczony. Sytuacja na światowym rynku ropy jest bowiem wciąż napięta” – dodaje.
Chociaż ceny ropy spadły teraz do najniższych poziomów od 3 miesięcy, to na świecie są trudności z pozyskaniem takich dostaw ropy, jakich potrzeba, a wysokie ceny ropy mogą utrzymywać się na rynkach miesiącami, jeśli nie latami – wynika z ocen Bloomberg Businesweek.
Popyt na paliwa rośnie, ponieważ gospodarki wracają do stanu sprzed pandemii Covid-19, a tymczasem brakuje rafinerii, które mogłyby szybko przerobić ropę na paliwa. Z kolei najwięksi dostawcy ropy na świecie niemal przekraczają granice swoich możliwości produkcyjnych – zwracają uwagę eksperci Bloomberg Businesweek.
JPMorgan Chase & Co. przedstawił niedawno apokaliptyczny scenariusz, w którym Rosja wstrzymuje dostawy milionów baryłek swojej ropy na globalne rynki, a ceny surowca gwałtownie rosną – do 380 USD za baryłkę. Na razie jednak trudno wyobrazić sobie taki poziom cen surowca.
Do zwiększenia dostaw ropy z łupków nie wydaje się być przygotowany amerykański sektor producentów „łupkowych”. Wprawdzie produkcja ropy z łupków rośnie w Teksasie i Nowym Meksyku, ale reszta amerykańskiego przemysłu naftowego znajduje się w fazie stagnacji, a ogólna produkcja ropy w USA jest obecnie o ok. 1 mln baryłek ropy dziennie niższa od szczytowych poziomów sprzed pandemii Covid-19.
„Nie chodzi o to, że producenci ropy nie mogą wyprodukować więcej tego surowca. Niektórzy po prostu nie chcą” – oceniają eksperci Bloomberg Businessweek.
Pięć największych koncernów naftowych na świecie planuje w tym roku inwestycje na sumę 81,7 mld USD. Wydaje się, że to dużo, a to tylko połowa tego, ile wydały na inwestycje w 2013 r.
Eksperci Bloomberg Businessweek wskazują, że po dwóch latach covidowych ograniczeń na świecie setki milionów ludzi wraca „na drogi i w powietrze”. W pierwszych tygodniach tegorocznego lata popyt na paliwa jest zbliżony do poziomów sprzed pandemii i to w sytuacji, gdy Chiny nie wyszły całkowicie z lockdownów w gospodarce, a jeszcze rozważają kolejne blokady.
„Oczywiście bankierzy centralni podnoszą stopy procentowe, a perspektywa globalnej recesji budzi coraz mocniejsze obawy inwestorów – że popyt osłabnie, Jednak spowolnienie rzadko powodowało duży spadek zapotrzebowania na paliwa. Po prostu +konsumpcja+ paliw wolniej rośnie” – oceniają eksperci Bloomberg Businesweek. (PAP Biznes)
aj/ ana/