Administracja burmistrza Chicago Brandona Johnsona przygotowuje się na kolejne naloty służb imigracyjnych. Mają one zostać wzmocnione na polecenie prezydenta Donalda Trumpa w miastach zarządzanych przez Demokratów w tym w Chicago.
Burmistrz twierdzi, że nie otrzymał żadnych informacji od władz federalnych na temat ich planów. „To nie jest tak, że rząd federalny nas o tym poinformował” – powiedział we wtorek Brandon Johnson. „Nie ma żadnej komunikacji między rządem federalnym a naszą lokalną policją. To dość problematyczne” – dodał.
Johnson, podobnie jak większość lokalnych urzędników z partii demokratycznej, wypowiedział się przeciwko szeroko zakrojonym działaniom ICE, w tym doniesieniom o nielegalnych zatrzymaniach. ICE twierdzi z kolei, że zatrzymuje osoby, które zostały skazane za przestępstwa lub otrzymały nakaz deportacji.
Administracja Trumpa wyznaczyła sobie za cel co najmniej 3 tysiące aresztowań dziennie, co wywołało protesty w całym kraju. „Rząd federalny doprowadził do podziałów. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby ludzie znali swoje prawa” – podkreślił burmistrz Chicago. „Jesteśmy za tym, aby osoby dopuszczające się przestępstw i nieposiadające dokumentów były pociągane do odpowiedzialności. Nie zgadzamy się jednak na to, aby babcie, dziadkowie, matki i ojcowie byli odrywani od swoich dzieci przez policję imigracyjną” – dodał Brandon Johnson.
Wraz ze wzrostem nalotów imigracyjnych, władze Chicago zachęcają rodziny do stworzenia planu, który powinien obejmować podpisanie pełnomocnictwa. Rodzice, którzy są tu nielegalnie mogą rozważyć wyznaczenie osoby, która zajmie się ich dziećmi w przypadku ich zatrzymania. „Zdecydowanie istnieją zagrożenia i obawy związane z masowymi nalotami, ale najlepszym rozwiązaniem jest po prostu być przygotowanym” – powiedziała Beatriz Ponce de León, zastępca burmistrza Chicago ds. praw imigrantów, migrantów i uchodźców.
BK