Sprzedawcy detaliczni z Illinois zaapelowali do burmistrza Chicago Brandona Johnsona o przywrócenie 1-procentowego podatku od artykułów spożywczych w Chicago. Władze miasta do października mają czas na podjęcie decyzji w tej sprawie.
W środę przedstawiciele sprzedawców detalicznych stwierdzili, że jeżeli podatek nie zostanie przywrócony to będą musieli zwolnić wielu pracowników i wprowadzić inne cięcia. Gubernator J.B Pritzker zasadniczo postawił miasta takie jak Chicago w trudnej sytuacji, znosząc w ramach swojego budżetu 1% podatek od artykułów spożywczych. Do tej pory za takie sprawy odpowiadały lokalne samorządy i to one decydowały, czy wprowadzić własny podatek od artykułów spożywczych, aby zrekompensować utracone dochody.
Illinois Retail Merchants Association (IRMA) stwierdziło, że podatek od artykułów spożywczych, w połączeniu z potencjalną opłatą za transakcje kartą kredytową, to zbyt duże obciążenie dla sklepów spożywczych. „Trzeba uwzględnić dobro konsumentów” – powiedział Rob Karr, dyrektor generalny IRMA. Dodał, że branża spożywcza ma jeden z najniższych marginesów zysku spośród wszystkich branż, a w szczególności w handlu detalicznym. Pytanie jednak czy władze miasta, burmistrz i radni są gotowi nałożyć na konsumentów kolejną presję finansową.
Miasto ma czas do października, aby podjąć decyzję, a podatek wygaśnie w styczniu 2026 roku. Zespół budżetowy Johnsona stwierdził, że członkowie Rady Miasta będą musieli przywrócić opłatę, w przeciwnym razie ryzykują jeszcze większą dziurą w budżecie, która w przyszłym roku ma wynieść ponad 1 miliard dolarów.
„Podatek od artykułów spożywczych już istnieje” – powiedział Johnson. Dodał, że to nie jest nowa opłata, ale już funkcjonująca, dlatego nie powinno być z nią problemu. Do tej pory blisko 100 samorządów lokalnych w Illinois zapowiedziało, że nie zrezygnuje z podatku od artykułów spożywczych.
BK