Administracja burmistrza Brandona Johnsona podała, że Chicago jest jednym z pięciu miast uważanych za demokratyczne, które znalazły się na celowniku administracji prezydenta Donalda Trumpa.
Urzędnicy miejscy zostali poinformowani, że agenci służby imigracyjnej i celnej (ICE) mają 48 godzin na przygotowanie się do zakrojonego na szeroką skalę działania. Chicago jest następne w kolejności, ponieważ Johnson spodziewa się, że wkrótce do miasta przybędzie więcej federalnych agentów ICE, aby przeprowadzić naloty w miejscach pracy. Burmistrz zwróciła się do mieszkańców o sprzeciw wobec tych działań. „Liczę na to, że całe Chicago będzie się opierać. Ponieważ niezależnie od tego, która grupa znajdująca się w szczególnie trudnej sytuacji jest dziś celem ataku, kolejna grupa będzie następna” – powiedział Johnson.
Celem ICE są imigranci przebywający w Stanach Zjednoczonych bez legalnego zezwolenia. I nie są to już osoby, które popełniły poważne przestępstwa, ale ludzie, którzy pracują, mają rodziny a ich dzieci urodziły się w USA i są obywatelami tego kraju. W zeszłym tygodniu agenci zatrzymali kilka osób po rutynowej kontroli w ośrodku imigracyjnym przy South Michigan Avenue w Chicago.
Administracja Johnsona spodziewa się, że ICE zaostrzy swoje działania. „Będą widoczne zespoły taktyczne, będą mini czołgi. Planują przeprowadzać naloty, takie jakie widzieliśmy w Los Angeles” – powiedziała szefowa sztabu Johnsona, Cristina Pacione-Zayas. Jednak władze miasta nie chcą dać prezydentowi Donaldowi Trumpowi pretekstu do wysłania Gwardii Narodowej i marines do Chicago. Johnson wzywa protestujących do korzystania z konstytucyjnego prawa do pokojowych zgromadzeń.
BK