Od najbliższego weekendu branża fitness wraca do gry. Ma pomysł, jak przyspieszyć odrabianie strat i zabezpieczyć się na wypadek kolejnego lockdownu – czytamy w środę w „Dzienniku Gazecie Prawnej”.
Gazeta zauważa, że otwarcie branży nastąpi w okrojonym składzie: trwającego od 24 października lockdownu nie przetrwało 200 z ok. 2,5 tys. klubów. Jest też ryzyko, że kłopoty mogą dotknąć kolejne placówki.
Żeby przyspieszyć odrabianie strat i zabezpieczyć się na wypadek kolejnego lockdownu, kluby fitness chcą rozszerzyć zakres oferowanych usług o medyczne. „Już dawno myśleliśmy o ewolucji w tym kierunku. Bodźcem stała się pandemia. Uznaliśmy, że czas na transformację” – powiedział „DGP” Tomasz Napiórkowski, prezes Polskiej Federacji Fitness, która jest inicjatorem projektu pod nazwą Fitness na receptę.
Wyjaśnił, że pomysł polega na oferowaniu usług z zakresu rehabilitacji i fizjoterapii. „Chcemy pomagać w powrocie do zdrowia osobom, które przeszły COVID-19, ale też tym po urazach, otyłym, z cukrzycą czy pacjentom kardiologicznym. Dysponujemy odpowiednią do tego infrastrukturą” – dodał Napiórkowski.
„DGP” zaznacza, że kluby muszą spełnić jeszcze wymogi tzw. placówki medycznej, gdyż w planach jest stała współpraca z NFZ ? wykonywanie usług w ramach kontraktów. według informacji dziennika, trwa ustalenie terminu spotkania Polskiej Federacji Fitness z funduszem. „Mamy nadzieję, że dojdzie do niego przed wakacjami. Sezon letni to dobry moment na dogranie szczegółów i inwestycje. Chcielibyśmy, by w nowej odsłonie kluby zaczęły funkcjonować jesienią” – poinformował Napiórkowski. NFZ nie skomentował sprawy.(PAP)
kmz/ krap/