Proces Piotra Sz., oskarżonego o zabicie ze szczególnym okrucieństwem ciężarnej żony, rozpoczął się we wtorek przed bielskim sadem okręgowym. Mężczyźnie grozi dożywocie. We wtorek przyznał się do morderstwa, ale uważa, że nie działał ze szczególnym okrucieństwem.
Akt oskarżenia odczytała prokurator Małgorzata Moś-Brachowska z prokuratury rejonowej Bielsko-Biała-Północ. Oskarżyła Piotra Sz. o zamordowanie 17 października 2019 r. ze szczególnym okrucieństwem 33-letniej żony Izabeli. Odpowiada on także za to, że używając przemocy wobec kobiety, doprowadził do przerwania ciąży. W wyniku tego dziewczynka zmarła. Śledczy oskarżyli go zarazem o fizyczne i psychiczne znęcanie się nad małżonką. Bił ją, zamykał w szafie, groził śmiercią, wyzywał.
Prokurator Moś-Brachowska powiedziała, że głównym dowodem winy jest nagranie audio. Zarejestrowany na nim został moment zabójstwa. Oskarżony – zapytany przez sędziego Jarosława Sablika wprost – powiedział, że nie kwestionuje autentyczności zapisu audio. Prokurator dodała, że istnieją także inne nagrania, które rzucają światło na wcześniejsze relacje małżonków i uzasadniają zarzuty.
Piotr Sz. przyznał się do morderstwa, ale uważa, że nie działał ze szczególnym okrucieństwem, co zarzucają mu śledczy. Nie przyznał się też do fizycznego i psychicznego znęcania się nad kobietą.
Oskarżony powiedział, że z Izabelą pobrali się w 2010 r. Do 2019 wszystko układało się dobrze. Nie mogli jednak doczekać się dziecka. Konsultowali to z lekarzami. „Wszystko pogorszyło się po śmierci w czerwcu 2019 r. mojego taty. Zacząłem się wtedy oddalać od żony, bo małżonka robiła awantury o koszty pogrzebu. (…) Była już wtedy w ciąży. (…) Ja bardzo się cieszyłem, że będzie upragnione dziecko. (…) Gdy wreszcie powiedzieliśmy o nim, wszyscy się cieszyliśmy, że doczekamy się upragnionego” – mówił.
Piotr Sz. twierdził, że relacje między nim i żoną z biegiem czasu się pogarszały. Oskarżony pracował wówczas w dwóch miejscach, m.in. w straży miejskiej, żeby więcej zarobić. Jego zdaniem, żona zarzucała mu brak odpowiedniej opieki. „Awantury od września zaczęły się nasilać. Czasem żądała rozwodu. Mówiła, że dziecko nie jest moje” – wskazywał.
Mówił, że żona straszyła go rozwodem z orzeczeniem o jego winie. Zarzucała mu, że wydaje pieniądze na błahostki. „Wiem, że takie sprawy prowadziła w pracy (Izabela Sz. pracowała w miejskim ośrodku pomocy społecznej w Bielsku-Białej – PAP). Potrafiła uderzyć ręką w futrynę i nabić siniaka. Mówiła, że zrobi obdukcję i odbierze mi dziecko” – powiedział. Jednocześnie mężczyzna we wrześniu wdał się w przelotny romans z koleżanką z pracy, o którą żona była bardzo zazdrosna.
Feralnego dnia, 17 października, Piotr Sz. był w domu pierwszy. Izabela przyszła później. Pokłócili się. „Nie wiem, co się stało. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Działałem w amoku. Nie wiedziałem, co się dzieje wokół mnie i dlaczego? Przyznaję, że odebrałem życie żonie. Ale to nie tak, jak przedstawiła prokuratura: nie uderzałem przedmiotem żony” – mówił.
Oskarżony powiedział, że dziś ma tylko „przebłyski pamięci”. „Pamiętam, że udusiłem żonę. Wiem, że chciałem wezwać pogotowie i policję. Nie wiem, dlaczego tego nie zrobiłem. Pewnie z uwagi na strach i silne emocje. Wiem, że owinąłem ciało żony w stretch (folia do pakowania – PAP). Nie pamiętam okoliczności. Nie wiem, po co zawijałem ciało po morderstwie. Nie wiem, czym się kierowałem. Nie miałem planu. Nie planowałem zabójstwa, ani też dalszych czynności” – mówił.
Piotr Sz. zapakował później ciało do swojego samochodu. Porzucił je w lesie w okolicy Dąbrowy Górniczej. Następnego dnia poszedł normalnie do pracy w straży miejskiej. Kontaktował się z rodziną żony. Rozmowy dotyczyły drobnych spraw. Później ponownie zatelefonował do teściowej, pytając o Izabelę. Kobieta postanowiła sprawdzić, czy córka jest w mieszkaniu. Drzwi były otwarte, a w środku znajdowały się dokumenty i telefon córki. To ją zaniepokoiło. Wówczas Sz. powiadomił telefonicznie policję o możliwości zaginięcia. Rozpoczęły się poszukiwania.
„Wtedy zaczęło do mnie docierać, co tak naprawdę się stało. Bałem się przyznać do zdarzenia z poprzedniego dnia. Brnąłem w to, że ona zaginęła. (…) Nie mogę cofnąć czasu. Zrobiłbym wszystko, by żyła” – mówił oskarżony.
Sędzia Jarosław Sablik poinformował, że kolejna rozprawa odbędzie się 29 stycznia.
Mec. Łukasz Hałatek, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych, w rozmowie z dziennikarzami powiedział, że w sytuacji, gdy zostaje zamordowana kobieta w ciąży, nie można mówić o jakichkolwiek okolicznościach łagodzących. Zapowiedział, że będzie się domagał kary dożywocia. Prokurator Moś-Brachowska wskazała, że jest zbyt wcześnie, by o tym mówić.
Do zbrodni doszło 17 października 2019 r. Piotr Sz. zgłosił dzień później zaginięcie żony. Ruszyły poszukiwania. Policjanci od początku nie dawali wiary podawanym przez mężczyznę okolicznościom zaginięcia. Zebrane informacje uzasadniały podejrzenie, że Piotr Sz. miał udział w zniknięciu żony. Mężczyzna został zatrzymany. 19 października przypadkowa osoba natknęła się w lesie na ciało kobiety. Następnego dnia Piotr Sz. został aresztowany.
(PAP)
autor: Marek Szafrański
szf/ lena/