„Gdyby nie ten łańcuszek, wszystko mogłoby się skończyć zupełnie inaczej” – powiedział dr Khafra Garcia Henry, jeden z chirurgów, którzy leczyli postrzelonego z bliskiej odległości w klatkę piersiową 20-latka. Życie młodego mężczyzny miał uratować krzyżyk na szyi, który zdaniem lekarzy rozdzielił wystrzelony pocisk na dwie części, dzięki czemu nie doszło do uszkodzenia ważnych organów.
Do zdarzenia doszło 7 czerwca w miejscowości The Villages na Florydzie. 20-letni Aiden Perry był wówczas w mieszkaniu swojego przyjaciela. W pewnym momencie Perry został przez niego postrzelony. Wystrzał miał być wynikiem wypadku.
Przyjaciel 20-latka niezwłocznie zawiózł go na ostry dyżur, gdzie zajęli się nim chirurdzy. Okazało się, że Perry został postrzelony w klatkę piersiową i mógłby już nie żyć, gdyby na szyi nie nosił łańcuszka ze złotym krzyżykiem. Zdaniem lekarzy krzyżyk rozdzielił nabój, który trafił 20-latka, na pół, dzięki czemu nie doszło do poważniejszego uszkodzenia ciała.
„To naprawdę szczęśliwy człowiek – gdyby nie ten łańcuszek, wszystko mogłoby się skończyć zupełnie inaczej” – stwierdził dr Khafra Garcia Henry, jeden z chirurgów, którzy operowali Perry’ego.
20-latek doznał obrażeń klatki piersiowej oraz złamania kości ramienia. Jak ustalili śledczy – wystrzelona kula przeszła na wylot przez klatkę piersiową Perry’ego, a następnie trafiła w jego ramię.
Ojciec 20-latka uważa, że to interwencja boska sprawiła, że jego syn nadal żyje. W podobnym tonie wypowiada się także Perry, który stwierdził, że już wcześniej był religijny, ale to wydarzenie umocniło jego wiarę.
Red. JŁ