W Holandii trwają przygotowania do szczytu NATO, który odbędzie się 24 i 25 czerwca w Hadze. Kraj, który będzie gościć to wydarzenie po raz pierwszy, mierzy się z wyzwaniem logistycznym i finansowym. Koszt przekroczył już 183 mln euro, co czyni ten szczyt najdroższym spotkaniem w historii NATO.
Według szacunkó, rzeczywisty koszt jednej minuty obrad liderów NATO wyniesie milion euro. Początkowo budżet szczytu wynosił 95 mln euro, został jednak niemal podwojony ze względu na rosnące wydatki związane z bezpieczeństwem i logistyką. Największym obciążeniem finansowym okazała się ochrona szefów państw oraz transport na terytorium kraju. W wydarzeniu weźmie udział 45 liderów państw, 90 ministrów oraz ok. 8000 delegatów i dziennikarzy.
Przygotowania objęły szeroką gamę działań – od wprowadzenia specjalnych regulacji prawnych po fizyczne zmiany w krajobrazie. W Noordwijku (ok. 25 km na północ od Hagi), gdzie prezydent USA Donald Trump ma zatrzymać się w hotelu Huis ter Duin, usunięto gondole z pobliskiego diabelskiego młyna, uznane za potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa. Operacja ta kosztowała przedsiębiorców dziesiątki tysięcy euro.
W działania zabezpieczające zaangażowano 27 tys. funkcjonariuszy (połowa stanu tutejszej policji) i 5 tys. żandarmów w ramach operacji „Orange Shield”. Celem jest zabezpieczenie wydarzenia przed cyberatakami, sabotażem, szpiegostwem i dezinformacją. Operację wspierają służby wywiadowcze, lotnictwo z użyciem myśliwców F-35, fregaty marynarki wojennej oraz służby porządkowe na lądzie. Szczególny nacisk położono na bezpieczeństwo cyfrowe, a służby ostrzegają przed możliwym rozprzestrzenianiem fałszywych informacji, jak miało to miejsce podczas wcześniejszych szczytów NATO w USA i na Litwie.
W Hadze od 19 do 26 czerwca obowiązuje nadzwyczajne zarządzenie, a dostęp do dzielnic wokół centrum kongresowego World Forum jest ograniczony. Mieszkańcy muszą liczyć się z kontrolami tożsamości i częstymi przelotami śmigłowców. Zamknięte zostały również fragmenty głównych tras: N44 i A44, co doprowadziło do znacznych utrudnień w ruchu w prowincjach Holandia Południowa i Utrecht. Wpływ szczytu odczuwają także instytucje publiczne. W gminie Kapelle opóźnione zostały procedury ekspresowego wydawania dokumentów tożsamości. Lokalne urzędy ostrzegały mieszkańców, aby odpowiednio wcześnie składali wnioski o paszporty.
Szczyt NATO odbędzie się w cieniu wzmożonych środków bezpieczeństwa. Holenderskie służby aresztowały w ostatnich dniach osiem osób powiązanych z ruchem „suwerennych obywateli”, podejrzewanych o planowanie aktów przemocy w związku ze spotkaniem Sojuszu. Prokuratura zarzuca im nawoływanie do terroryzmu oraz przynależność do organizacji ekstremistycznej. Jedną z aresztowanych jest Marieke V., założycielka firmy Trots op de boer (dumni z rolnika) i wspierająca finansowo protesty rolników w kraju.
Władze przygotowują się również na możliwe demonstracje. Mimo licznych ograniczeń organizacje społeczne i pokojowe zapowiadają legalne protesty w trakcie szczytu. Lokalne władze apelują o spokój i przestrzeganie przepisów.
Według szefa rządu tymczasowego Dicka Schoofa, który rozmawiał telefonicznie z prezydentem USA Donaldem Trumpem, obecność amerykańskiego przywócy na szczycie NATO ma kluczowe znaczenie dla jedności Sojuszu. Trump zapowiedział swój udział pod warunkiem, że państwa członkowskie zwiększą wydatki na obronność do 5 proc. PKB. Choć NATO formalnie rozważa podniesienie tej normy do 3,5 proc., postulaty prezydenta USA wywołały już debatę wśród europejskich przywódców.
Mimo wątpliwości, jakie wywołuje skala wydarzenia, rząd podkreśla, że organizacja szczytu to nie tylko wyzwanie, ale i zaszczyt. „To największa operacja logistyczna w kraju od czasów II wojny światowej” – podkreślił jeden z zaangażowanych w nią urzędników. Choć wiele działań związanych z organizacją szczytu budzi kontrowersje, holenderski rząd zapewnił, że stara się minimalizować uciążliwości dla obywateli. „Nie wszystko jest ciągle zamknięte” – przekoinrzecznik gminy Haga, dodając, że plotki o konieczności posiadania specjalnych przepustek w celu wejścia do strefy bezpieczeństwa są przesadzone. Mieszkańcy mogą poruszać się po mieście, ale muszą być przygotowani na kontrole dokumentów i niezapowiedziane zmiany w dostępności przestrzeni publicznych.
Wielu obywateli wyraża jednak frustrację. „Codziennie dostajemy inną informację – raz mówią, że park jest otwarty, za chwilę, że jednak zamknięty” – mówi jedna z mieszkanek dzielnicy Statenkwartier. Inni dodają, że miasto zaczyna przypominać twierdzę. Jednocześnie zauważają, że taka skala zabezpieczeń może być uzasadniona ze względu na rangę wydarzenia i obecność liderów największych państw świata.
PAP