Braki kadrowe w nowojorskich więzieniach stanowych spowodowały przepełnienie aresztów w poszczególnych powiatach. W więzieniu powiatu Suffolk 125 skazanych przestępców oczekuje na przeniesienie do stanowych zakładów karnych, co jest utrudnione ze względu na zwolnienie przez władze Nowego Jorku 2 tys. strażników po lutowym strajku. Szef powiatu oskarża gubernator Kathy Hochul o bierność i ostrzega, że taka sytuacja zagraża bezpieczeństwu personelu.
W więzieniu powiatu Suffolk 125 skazanych oczekuje na przeniesienie do więzień stanowych, gdzie zgodnie z prawem powinni trafić już dawno – przepisy stanowe przewidują na to 10 dni od momentu wydania wyroku. Transfery osadzonych są jednak utrudnione ze względu na braki kadrowe, które pogłębiły się po zwolnieniu przez władze stanu 2 tys. strażników więziennych po lutowym strajku.
Problem dotyczy nie tylko powiatu Suffolk, ale także Riverhead i Yaphank. Szef powiatu Suffolk Ed Romaine twierdzi, że z powodu przepełnienia skazani za ciężkie zbrodnie są kwaterowani z więźniami, którzy dopuścili się jedynie drobnych przestępstw. Romaine ostrzega, że taka sytuacja stanowi zagrożenie dla personelu i samych osadzonych, komplikując dodatkowo zarządzanie lokalnymi placówkami penitencjarnymi. Urzędnik oskarżył gubernator Kathy Hochul o bierność.
W związku z zaistniałą sytuacją powiaty zmagają się nie tylko z ograniczeniami infrastrukturalnymi, ale także z dodatkowymi kosztami. Stan przekazuje samorządom lokalnym 100 dolarów dziennie za każdego osadzonego, który powinien trafić do więzienia stanowego. Rzeczywiste koszty utrzymania jednego więźnia sięgają natomiast 250 dolarów.
„Naczelnik i jego personel obliczyli, że od lutego wydaliśmy około 280 tys. dolarów więcej niż otrzymaliśmy od stanu na zakwaterowanie oczekujących na przyjęcie, ale nieodebranych więźniów” – twierdzi Romaine.
Urzędnik podkreśla, że większa liczba więźniów to większe zapotrzebowanie na personel oraz ilość nadgodzin, które muszą przepracować obecni strażnicy. Taka sytuacje jest jego zdaniem nie do utrzymania w dłuższym terminie.
Red. JŁ