Krótszy czas pracy już staje się faktem. Firmy, które testują to rozwiązanie widzą w tym zyski i korzyści, także finansowe – powiedziała PAP ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Zaznaczyła, że zmiany muszą być jednak dostosowane do specyfiki danej branży.
PAP: W resorcie ruszył kolejny etap prac nad wdrożeniem skróconego czasu pracy. Czy myśli pani, że uda się uzyskać polityczno-społeczny konsensus w tej sprawie? Pamiętam, jak burzliwa była dyskusja w Sejmie nad wprowadzeniem jednego wolnego dnia – Wigilii.
Ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk: Rzeczywiście, ja też pamiętam. Kiedy wyszłam z pomysłem wprowadzenia wolnej od pracy Wigilii, podniosły się głosy, że to na pewno nie przejdzie, że nie można sobie na to pozwolić. I gdzie jesteśmy? W tym roku po raz pierwszy wolna od pracy Wigilia staje się rzeczywistością, w tym roku po raz pierwszy Polki i Polacy będą mogli cieszyć się z tego rodzinnego, wolnego czasu 24 grudnia.
Jeżeli chodzi o skrócenie czasu pracy, to wkraczamy w następny etap, w etap pilotażu, czyli testowania, jak różne sposoby skracania czasu pracy będą sprawdzały się w różnych firmach i w różnych branżach. Pilotaż, który ruszy jeszcze w tym roku, jest tak pomyślany, żeby zbierać oddolne doświadczenia, oddolne pomysły i oddolne propozycje od strony pracodawców i pracowników na to, jak pracować lepiej i krócej. Bo bardziej wypoczęty pracownik, to często lepiej pracujący pracownik.
To wynika już z dotychczasowych badań, analiz przeprowadzanych przez ministerstwo, ale także z doświadczeń innych państw, które zdecydowały się na ten cywilizacyjny krok w kierunku skrócenia czasu pracy.
PAP: Jak wygląda harmonogram tego pilotażu?
A.D-B: Do 30 czerwca ogłosimy konkretny regulamin zasad naboru do udziału w pilotażu. Nabór chcemy przeprowadzić przez wakacje lub w miesiącach tuż po wakacjach. Ostatni kwartał 2025 roku to będzie już start pilotażu i kilka miesięcy dla tych pracodawców, którzy zdecydują się na przygotowanie wdrożenia tego skróconego czasu pracy, tak żeby pracownik mógł go zacząć doświadczać w tych miejscach już od początku 2026 roku.
Chcemy, żeby pilotaż trwał kilkanaście miesięcy, żeby przez kilkanaście miesięcy można było monitorować, w jaki sposób skrócenie czasu pracy wpływa z jednej strony na dobrostan pracowników, na zmniejszenie potencjalnej absencji chorobowej, z drugiej strony – na organizację pracy, na wyniki przedsiębiorstw czy pracodawców i jakie modele sprawdzają się najlepiej.
Jestem sobie w stanie wyobrazić, że w fabryce czy w zakładzie produkcyjnym skrócenie godzinowe może być trudne do wprowadzenia, ale już wydłużenie okresów urlopowych nie powinno stanowić problemu. W innych branżach może najlepiej sprawdzi się wprowadzenie wolnych piątków albo innych rotacyjnych dni wolnych.
Jedno jest pewne. Polki i Polacy pracują coraz lepiej, coraz mądrzej, coraz wydajniej i najwyższy czas, żeby pracowali krócej, żeby mieli więcej czasu dla rodziny, więcej czasu na swoje pasje, więcej czasu na wypoczynek. To pozwoli im także długofalowo pozostawać dłużej aktywnymi zawodowo.
PAP: Czyli przyszłe zmiany legislacyjne będą dawały dowolność, co do modelu skróconego czasu pracy, czy jednak opowiada się pani za jakimś konkretnym rozwiązaniem?
A.D-B: Tu nie chodzi o to, co ja jako pracownik, pracodawca czy osoba zarządzająca zespołem bym wolała w swoim otoczeniu wprowadzić. Chodzi o to, żebyśmy efektywnie skracali czas pracy w sposób szyty na miarę konkretnych branż, przedsiębiorstw i konkretnych pracowników.
Pilotaż jest dużym programem badawczym i zależy mi na tym, żeby to sami pracodawcy i pracownicy wydeptali ścieżki, na podstawie których jako ministerstwo pracy będziemy przygotowywać odpowiednie propozycje legislacyjne.
Spodziewam się, że wiele z tych propozycji legislacyjnych będzie miało charakter deregulacyjny. Na to też zwracają uwagę ci przedsiębiorcy, którzy już teraz testują i wprowadzają te bardziej korzystne dla pracowników formy czasu pracy. Oni widzą w tym zyski i korzyści, także finansowe, widzą zwiększenie obrotów swoich firm, jeżeli pracownicy rzadziej chorują, ale wskazują też, że potrzebują pewnego wsparcia prawnego – instrumentów, które pozwolą im w elastyczny sposób kształtować regulamin pracy.
Pracodawcy potrzebują też wsparcia organizacyjnego, narzędzi do monitorowania wydajności pracy, żeby móc korzystać z dobrodziejstwa nowych technologii, także technologii cyfrowych, oczywiście zawsze z zachowaniem bezpieczeństwa i interesu pracownika. Podstawowym warunkiem całego tego przedsięwzięcia jest to, że pracownik nie może na tym ucierpieć. Musi mieć zachowane wynagrodzenia, musi być zachowany poziom zatrudnienia. Chodzi o to, żebyśmy pracowali mniej, ale lepiej i mogli czerpać wspólną satysfakcję i wspólne zyski z lepszej jakościowo pracy.
PAP: Jakie są szacowane koszty tego rozwiązania? Bo już słyszę od niektórych polityków, czy też przedsiębiorców, jak duże może być to obciążenie dla gospodarki, szczególnie w obliczu wyzwań demograficznych.
A.D-B: Właśnie ja słyszę od tych przedsiębiorców, którzy już zdecydowali się wprowadzić krótszy czas pracy, że w rezultacie oni na tym zyskują. W ministerstwie pracy gościli przedstawiciele takich biznesów, którzy wskazywali jasno, że im się to opłaca, że robią to nie tylko dlatego, żeby ulżyć pracownikom, ale to po prostu poprawia jakość pracy i funkcjonowania ich firmy.
Natomiast jeżeli chodzi o koszty pilotażu, który właśnie ogłaszamy, to jeszcze w 2025 roku wydamy na to 10 mln zł. Na tym – jak sądzę – nie skończymy, bo już teraz zgłaszają się do nas pracodawcy, którzy chcieliby z tego pilotażu skorzystać. W kolejnym roku będziemy więc prawdopodobnie zwiększać pulę środków na testowanie skróconego czasu pracy o kolejne fundusze. To będą fundusze pochodzące z Funduszu Pracy.
Przeprowadzenie tego pilotażu nie wymaga żadnych zmian legislacyjnych. Myślę więc, że po ponad 100 latach od wprowadzenia 8-godzinnego dnia pracy czas najwyższy, żeby ten krok wykonać.
PAP: Krótszy czas pracy w perspektywie najbliższych lat stanie się faktem?
A.D-B: Krótszy czas pracy staje się faktem już teraz. Nie tylko dlatego, że są takie miejsca, które już to testują. Włocławek jest takim przykładem, gdzie Urząd Miasta i spółki miejskie już z sukcesem, z powodzeniem wdrożyły skrócenie czasu pracy. Co ważne, nie ucierpieli na tym klienci, mieszkańcy, obywatele, którzy do tych urzędów i instytucji się zgłaszają, bo – i to też chciałabym bardzo jasno podkreślić – krótszy czas pracy dla pracownika nie oznacza zamknięcia firmy, zakładu pracy urzędu w jakiś dodatkowy dzień w tygodniu.
W tych miejscach, gdzie już pracodawcy wdrożyli te rozwiązania, pracownicy przychodzą na zmiany rotacyjne, zmieniają się zespoły kadrowe. To się już dzieje, a my w ministerstwie pracy, ja jako ministra pracy chcę, żeby działo się to na jeszcze większą skalę. Stąd ten program pilotażowy i zobaczymy, co dalej.
PAP: Jakie zmiany czekają pracowników w bliższej perspektywie? Co jest obecnie priorytetem resortu?
A.D-B: Oprócz testowania skróconego czasu pracy, który jest priorytetem ministerstwa pracy i moim osobistym, bardzo ważny projekt jest już na ukończeniu rządowego procesu legislacyjnego. To uwzględnianie w stażu pracy okresu przepracowanego na jednoosobowej działalności gospodarczej czy w oparciu o umowy zlecenia. Dziś jest tak, że jeżeli po 5, 10, 15, 20 latach prowadzenia swojej własnej działalności gospodarczej, taki przedsiębiorca decyduje się na zatrudnienie w oparciu o umowę o pracę, zgłasza się do pracodawcy, podpisuje pierwszą w życiu swoją umowę o pracę, to jest przez system i przez tego pracodawcę traktowany jak nowicjusz. Jakby po raz pierwszy zabierał się do pracy.
To nie jest w porządku, bo nie może wtedy liczyć na nieco dłuższy wymiar urlopu, na nagrody jubileuszowe czy na dodatek stażowy. System traktuje go tak, jakby nigdy wcześniej nie pracował, a to nieprawda. Przepracowane lata na działalności gospodarczej powinny wliczać się do stażu pracy. Dokładnie ta sama sytuacja jest w przypadku tych pracowników, którzy po latach pracy na śmieciówkach albo na legalnych umowach zlecenie w końcu mają swoją wymarzoną umowę o pracę i znów spotykają się z sytuacją, w której są traktowani tak, jakby nigdy wcześniej nie pracowali. Nie mogą liczyć na różnego rodzaju rozwiązania, takie jak na przykład dłuższy wymiar urlopu. To zmieniamy.
PAP: Na jakim etapie jest wdrożenie tego rozwiązania?
A.D-B: Ustawa jest już na etapie Komitetu Stałego Rady Ministrów, potem tylko Rada Ministrów, Sejm, Senat. Mam nadzieję, że uzyska ona szerokie poparcie.
Kolejne rozwiązanie, nad którym pracujemy, to wprowadzenie jawności wynagrodzeń, czyli likwidacja luki płacowej między kobietami a mężczyznami. Niestety wciąż w Polsce, tak jak w wielu państwach Europy, borykamy się z problemem, że pani Joanna, pracując na tym samym stanowisku, z takim samym zakresem obowiązków jak pan Jan, zarabia o kilka, kilkanaście procent mniej. I to jest po prostu niesprawiedliwe.
Wprowadzimy zasadę jawności wynagrodzeń już na etapie ogłoszeń o pracę, tak żeby ta nierówność, która może istnieć i o której wiemy, że istnieje była ujawniona i żeby można było na nią od razu zareagować, wskazując, że jest to po prostu dyskryminacja, która jest niezgodna z prawem.
PAP: Kiedy jawność wynagrodzeń realnie wejdzie w życie?
A.D-B: Mam nadzieję, że pierwsze rozwiązania, które pozwolą na ograniczenie czy likwidację luki płacowej będą wprowadzone ustawą, która przejdzie przez cały proces legislacyjny jeszcze w tym roku. Cała dyrektywa unijna, która zawiera bardziej techniczne elementy, jak konieczność raportowania, monitorowania tego, jak rozkładają się płace kobiety i mężczyzny, to jest kwestia przyszłego roku. Prace toczą się jednak już teraz tak, żeby jak najszybciej móc ten absurd, który funkcjonuje cały czas także na polskim rynku pracy, zlikwidować.
Kolejny projekt ustawy, nad którym intensywnie pracujemy jako ministerstwo pracy, to zwiększenie ochrony przed mobbingiem i przemocą w pracy. Definicja mobbingu w Polskim Kodeksie Pracy nie była zmieniana od ponad 20 lat. Ona jest już przestarzała, bo w ciągu tych 20 lat zmieniła się kultura pracy, zmieniła się świadomość pracowników i pracodawców.
Jesteśmy po pierwszym etapie konsultacji. Bardzo serdecznie dziękuję wszystkim, którzy w tych konsultacjach wzięli udział, bo one były bardzo cenne. Pozwoliły nam na jeszcze lepsze dopracowanie tej ustawy. Mam nadzieję, że wkrótce stanie ona na posiedzeniu rządu i jeszcze w tym roku zostanie przyjęta przez Sejm.
PAP: Ostatnio pojawiła się też nowa wersja projektu ministerstwa, w której zrezygnowano z połączenia płacy minimalnej z wynagrodzeniem zasadniczym…
A.D-B: Ja, pani redaktor, dementuję. Nie zrezygnowano w projekcie ustawy z połączenia tej zasady, że płaca zasadnicza nie powinna być niższa niż płaca minimalna. To, na co się zdecydowaliśmy pod wpływem uwag płynących z innych resortów, w tym z resortu finansów, to stopniowe wyłączanie z płacy minimalnej premii, dodatków, różnych tych składników wynagrodzenia, które dziś do tego wynagrodzenia minimalnego mogą być wliczane.
Ale choć nie wszystko naraz, to rok po roku będą kolejne te składniki wynagrodzenia z tego zasadniczego wynagrodzenia wyłączane. No bo płaca minimalna, jak sama nazwa wskazuje, to powinno być takie minimum, poniżej którego zarabiać nikt legalnie nie powinien, więc z tego planu absolutnie nie rezygnujemy. To jest zmiana, za którą ja jako ministra pracy, ale także jako posłanka i przedstawicielka Lewicy zdecydowanie się opowiadam.
Rozmawiała Karolina Kropiwiec (PAP)
kkr/ aba/ amac/