10.5 C
Chicago
sobota, 26 kwietnia, 2025

Ekspert: Papież Franciszek uznał, że może swobodnie manipulować nauczaniem Kościoła [wywiad]

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

www.strony.us - Strony Internetowe, Strony Internetowe Chicago Floryda, Pozycjonowanie, Pozycjonowanie stronwww, Pozycjonowanie Stron Chicago Floryda, Reklama Chicago

Papież Franciszek działał w przekonaniu, że może swobodnie manipulować nauczaniem Kościoła. Uważał, że musi być ono zmienione także w sprawach mających mocną podstawę w Objawieniu czy w Piśmie Świętym – powiedział PAP historyk idei i publicysta Tomasz Rowiński.

PAP: Jak zapisze się pontyfikat Franciszka w historii Kościoła? Na ile była to faktyczna rewolucja?
Tomasz Rowiński: Z pewnością była to próba rewolucji. A może jej początek. Ocena będzie zależała od działań kolejnych biskupów Rzymu. Franciszek ewidentnie działał w przekonaniu, że może dość swobodnie manipulować nauczaniem Kościoła i że musi być ono zmienione. Także w tych obszarach, które mają mocną podstawę w Objawieniu w Piśmie Świętym i w tradycji – jak określił to Sobór Watykański II. Moim zdaniem tylko ze względu na opór części duchowieństwa i wielu wiernych na świecie różne zmiany nie poszły dalej.
Po 12 latach pontyfikatu trzeba powiedzieć, że papież podważył uświęcony charakter sakramentu Eucharystii, w którym obecny jest Bóg, zgadzając się na to, by do komunii świętej mogły przystępować osoby rozwiedzione żyjące w ponownych związkach. Czyli takie, które zwykle trwale łamią szóste przykazanie. Zgoda ta została obwarowana różnymi warunkami, ale tylko dlatego, by – jak sądzę – obniżyć temperaturę sprzeciwu opinii katolickiej. W krajach takich jak Niemcy nowe zasady, sprzeczne z całą katolicką tradycją sięgającą czasów Chrystusa są stosowane jako nowa norma bez żadnych warunków wstępnych. Papież tego rodzaju świętokradcze praktyki zalegalizował.
PAP: To nie była jedyna kwestia budząca dużo kontrowersji w Kościele. Przykładem jest także jeden z ostatnich dokumentów papieskich dopuszczającym błogosławienie par jednopłciowych.
T.R.: Dokument „Fiducia supplicans” dopuszczający błogosławienie par jednopłciowych został tak napisany, by można go było, przynajmniej publicystycznie, obronić przed katolicką krytyką. Niewątpliwie jednak pod tym względem jest on bardzo nieprzekonujący. Jakie miało być od początku jego oddziaływanie, pokazują nam niektóre Kościoły lokalne, które tego rodzaju błogosławieństwa praktykowały wcześniej lub chciały praktykować i tylko czekały na zielone światło.
Papież po raz drugi zalegalizował błogosławienie relacji, które są uporczywym sprzeciwem wobec szóstego przykazania i to w tym przypadku w sposób – jak mówił dawny język kościelny – sprzeczny z naturą. Warto tu dodać, że Kościoły afrykańskie po prostu odrzuciły to nauczanie, co pokazuje, jak bardzo papież nadwyrężył zaufanie społeczności katolickiej na świecie.
Poza tym, podejmując decyzję o wycofaniu kary śmierci z nauczania katolickiego odwołał się tylko do własnej opinii wyrażonej kilka miesięcy wcześniej, co jest formą religijnej tyranii.
PAP: Na ile duże zainteresowanie papieża ubogimi i migrantami wynikało jego doświadczenia Kościoła w Ameryce Południowej, a na ile był to wpływ otoczenia?
T.R.: Pomysł miał Bergoglio podsunąć kardynał Claudio Hummes zaraz po konklawe. Podobnie jak imię Franciszka. W samej tej idei nie widzę niczego złego. Kościół wykonuje gigantyczną pracę na rzecz ludzi ubogich, jest największą organizacją charytatywną efektywnie wyciągającą ludzi z nędzy zarówno materialnej, jak i duchowej. Papież Franciszek potwierdził swoją postawą, że temat ten jest w Kościele ważny, a także pokazał światu mniej znane oblicze katolicyzmu.
Jeśli chodzi o imigrantów, to nauka społeczna wobec nich jest przychylna, więc to nie była inicjatywa papieża. Jednocześnie katolickie nauczanie przypomina, że imigranci mają obowiązek szanować obyczaje kraju, do którego przybywają.
Problemem jest ukształtowana w ostatnich dziesięcioleciach ideologia imigracjonizmu, która traktuje migrantów jak nietykalną grupę ludzi, a jednocześnie odmawia państwom prawa do suwerennego kształtowania własnej polityki ludnościowej, a co za tym idzie – polityki bezpieczeństwa. Niestety w ten nurt wpisała się Stolica Apostolska w czasach pontyfikatu Franciszka.
Watykańska dyplomacja, ramię w ramię z rosyjską, atakowała polskie państwo jesienią 2021 r., gdy białoruskie służby – z użyciem migrantów eskalowały konflikt na przejściu granicznym w Kuźnicy. Jednocześnie Państwo Watykańskie samo zaostrzyło kary dla osób, które chciałyby nielegalnie dostać się do miejsc w Watykanie, gdzie nie ma swobodnego dostępu dla turystów. To hipokryzja, czy dalekie od Ewangelii wyrachowanie polityczne? Wolę wprost tego nie oceniać.
PAP: Franciszek wielokrotnie apelował o otoczenie troską osób z peryferii, tymczasem dość rzadko zwracał uwagę na sytuację prześladowania chrześcijan na świecie. Z czego to wynikało?
T.R.: Papież interesował się globalnymi procesami, innymi religiami i koncepcjami społecznymi, ale Kościół, a szczególnie należący do niego wierni, często jakby mu przeszkadzał. Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego wydał w ręce totalitarnego rządu w Pekinie podziemny Kościół katolicki, który nie zgadzał się, by świeckie władze komunistyczne mieszały się do nominacji biskupich, by zniekształcały według własnych potrzeb katolickie nauczanie i kontrolowały katolickie życie. Jednak zrobił to. I to w zamian za tajemnicze porozumienie Stolicy Apostolskiej z Chinami, z którego nic dobrego dla Kościoła nie wyniknęło.
PAP: Co stało u podstaw teologicznych wydawanych przez papieża encyklik i adhortacji?
T.R.: We wszystkim, co okazało się problematyczne, widać relatywizm teologiczny i lekceważący stosunek do prawdy. Podejście to, które nie jest nowe, ale dotąd nie dominowało w Kościele, określone zostało „nowym paradygmatem teologicznym”.
Już w latach dziewięćdziesiątych poprzedniego wieku kard. Joseph Ratzinger pisał w dwóch głośnych esejach, że relatywizm jest najpoważniejszym problemem współczesnego katolicyzmu. Formułując te słowa, przyszły papież Benedykt XVI wskazywał m.in. na środowiska, które wypromowały kard. Bergoglio na papieża. Chodzi o grupę progresywnych wysokich duchownych i teologów skupionych wokół takich postaci, jak kard. Carlo Maria Martini czy kard. Godfried Danneels, od dawna postulujących demontaż katolickiej doktryny w zakresie zasad moralnych i rozumienia sakramentów. Realizacja propozycji tej grupy oznaczałaby porzucenie związku, jaki istnieje między nauczaniem Kościoła a objawieniem.
Prawdziwym manifestem relatywizmu teologicznego za pontyfikatu papieża Franciszka było „Vademecum synodu o synodalności”, gdzie wprost sformułowano zasady relatywizmu jak rada, aby nie oglądać się na przeszłość. Na samym szczycie teologicznej piramidy w „nowym paradygmacie” papież postawił to, czego ludzie chcą i oczekują. Rozpoznaniu ich służyła „ankieta papieża Franciszka”.
Rozmawiała: Magdalena Gronek (PAP)

 

mgw/ joz/ mhr/

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

👇 P O L E C A M Y 👇

Koniecznie zobacz nowy Polonijny Portal Społecznościowy "Polish Network v2,0"