Zawinił uczeń, ale kłopoty z prawem będą mieli również przedstawiciele władz szkoły. Chodzi o bulwersujący incydent po meczu koszykówki w liceum East Chicago i próbę jego wyjaśnienia na własną rękę przez dyrektora i dwóch innych urzędników.
Zdarzenie miało miejsce pod koniec października, kiedy po meczu koszykówki zawodnicy drużyny gości zgłosili kradzież w ich szatni. Łupem złodziei miała paść przenośna elektronika i obuwie sportowe. Kiedy pracownicy liceum przejrzeli taśmy z monitoringu ustalili potencjalnych sprawców i postanowili osobiście złożyć im wizytę, nie informując o sprawie policji.
Właśnie ten fakt stał się powodem jeszcze większego zamieszania. Zdaniem matki jednego z podejrzanych o kradzież uczniów, dyrektor z dwoma współpracownikami w późnych godzinach nocnych wtargnęli do ich mieszkania i próbowali siłą zmusić chłopca do przyznania się do winy i zwrotu skradzionych przedmiotów.
Dyrektor East Chicago Central High School, wraz z dziekanem ds. uczniowskich i trenerem koszykówki twierdzą, że ich postępowanie nie było tak dramatyczne, jak opisała to matka chłopca. Przyznali jednocześnie, że rzeczywiście nie zaczekali na policję, ponieważ chcieli ten problem załatwić we własnym gronie, bez angażowania służb i narażania nieletnich na jeszcze większy konflikt z prawem.