Rosnące ceny ubezpieczeń są coraz poważniejszym problemem nie tylko dla mieszkańców Florydy, ale także Kalifornijczyków. Ci pierwsi regularnie doświadczają huraganów i burz tropikalnych, ci drudzy – ogromnych pożarów, które trawią całe powiaty. Pomimo wprowadzenia w Kalifornii regulacji, które miały zapewnić stabilność cen ubezpieczeń, te w niektórych miejscach wzrosły nawet czterokrotnie!
Wśród Kalifornijczyków rośnie niezadowolenie z powodu rosnących cen ubezpieczeń domów. Mieszkańcy Złotego Stanu coraz częściej ubezpieczają swoje posesje w obawie, że za którymś razem przemieszczający się płomień wielkich pożarów nie ominie ich domów.
Organizacja Consumer Watchdog, która monitoruje rynek ubezpieczeniowy, uważa, że za skokowe wzrosty składek ubezpieczeniowych odpowiada pośrednio komisarz Ricardo Lary, który zdaniem organizacji wspiera interesy firm, zamiast stać za obywatelami.
Skrajnym przykładem szaleństwa w wycenach ubezpieczeń domów w Kalifornii jest sytuacja Bruce’a Breslaua, którego wspólnota mieszkaniowa zapłaciła w tym roku 4-krotnie większą składkę. Mieszkańcy płacą więcej, pomimo tego, że sami podjęli inicjatywy, które bardziej chronią ich osiedle przed pożarami, a tym samym zdejmują część ryzyka z ubezpieczalni.
Regulacje nałożone na firmy ubezpieczeniowe przez Larę miały obejmować 85 proc. ubezpieczeń domów w strefach zagrożonych pożarem, podczas gdy realnie objętych ochroną jest 5 proc. domów, a wyższe składki płacą wszyscy – twierdzi Consumer Watchdog.
Nie jest to bynajmniej problem regionalny. Ubezpieczalnie coraz częściej przestają oferować usługi w miejscach najbardziej zagrożonych katastrofami naturalnymi. Mieszkańcy wielu takich miejsca – jak np. niektórzy mieszkańcy Florydy – stają przed dylematem: płacić wysokie składki, czy rozważyć przeprowadzkę.
Red. JŁ