Koncern petrochemiczny Phillips 66 ogłosił, że do końca 2025 roku zamknie swoją rafinerię w rejonie Los Angeles. Radykalną decyzję oparto na niepewności, dotyczącej przyszłości rynku paliw wytwarzanych z węglowodorów. Przypieczętowały ją natomiast nowe regulacje, zaakceptowane przez gubernatora stanu Gavina Newsoma.
Zaledwie kilka dni przed ogłoszeniem zamknięcia rafinerii gubernator Kalifornii zatwierdził uchwalony projekt przepisów, które mają na celu zapobieganie nagłym i skokowym wzrostom paliw. Prawo nakłada na rafinerie obowiązek utrzymania minimalnych zapasów paliwa oraz planowania uzupełnień podczas przerw technicznych. Regulacje są pokłosiem wydarzeń z ostatnich lat, kiedy Kalifornijczycy doświadczyli najdotkliwszych wzrostów cen na stacjach paliw, co kosztowało ich miliardy dolarów.
Rafineria Phillips 66 odpowiada za ok. 8 proc. zdolności przerobowych ropy naftowej w Kalifornii. Jest jednym z kluczowych elementów infrastruktury naftowej w tej części Stanów Zjednoczonych.
Zapowiedziano już, co stanie się terenem o powierzchni 650 akrów Wilmington i Carson, gdzie znajduje się obecnie rafineria. Powierzchnia ma zostać przeznaczona na potrzeby „nowych projektów”, wspierających ochronę środowiska, a jednocześnie tworzenie nowych miejsc pracy.
Póki co miejsc pracy jednak ubędzie. Likwidacja rafinerii pozbawi jej prawie 1000 osób. W zakładzie petrochemicznym pracuje obecnie ok. 600 stałych pracowników i ok. 300 pracowników kontraktowych.
Red. JŁ