Równo rok po wyborach parlamentarnych, w których Donald Tusk odebrał władzę Jarosławowi Kaczyńskiemu, część elektoratu porzuca rządząca ekipę – wynika z najnowszego sondażu Instytutu Badań Pollster przeprowadzonego na zlecenie „Super Expressu.”
Pytanie, czy po roku od wyborów parlamentarnych ponownie zagłosowaliby na koalicję rządzącą, skierowano tylko do wyborców partii z koalicji rządzącej. 75 proc. ankietowanych odpowiedziało twierdząco, a 17 proc. że nie zagłosowałaby, a 8 proc. odpowiedziało, że nie wie.
Respondenci byli też pytani, jaką ocenę szkolną wystawiliby rządowi Donalda Tuska rok po wyborach. 28 proc. oceniło rząd na jedynkę. 13 proc. wystawiłoby rządowi dwóję, a 19 proc. trójkę. Zdaniem 20 proc. rząd zasługuje na czwórkę, a 11 proc. uważa, że to piątkowy rząd. 4 proc. wystawiło ocenę celującą, a 5 proc. badanych nie wiedziało jak rząd ocenić.
Badanie zrealizowano przez Instytut Badań Pollster 5 i 6 października 2024 roku metodą CAWI na próbie 1007 dorosłych Polaków. (PAP)
Prof. Konarski: koalicja rządząca nie jest ani koalicją sukcesu, ani klęski
Politolog prof. Wawrzyniec Konarski ocenił, że obecna koalicja rządząca stworzyła przesłanki ku bardzo wielkim nadziejom. Jednak, jak dodał, ciągle istnieje potrzeba mobilizacji oraz ukrócenia niepotrzebnych sporów wewnętrznych. – Koalicja nie jest ani koalicją sukcesu, ani klęski – podkreślił w rozmowie z PAP.
Prof. Konarski zapytany przez PAP – jak ocenia rok od wyborów parlamentarnych 15 października, w wyniku których powstał koalicyjny rząd z premierem Donaldem Tuskiem, stwierdził, że koalicja rządząca stworzyła przesłanki ku bardzo wielkim nadziejom. Jak zauważył koalicja zaczynała pracę, mając bardzo duże poparcie elektoratu, który się zmobilizował na poziomie niespotykanym, w porównaniu z wszystkimi poprzednimi wyborami.
„Jednak jak to zwykle bywa w koalicji, ta bieżąca, skrzecząca rzeczywistość, która towarzyszy jej rządom, okazuje się być niekiedy nieznośna i trudna do okiełznania” – przyznał. „Ciężar położony na ich (koalicji – PAP) barkach, jest niezwykle trudny do uniesienia” – dodał.
Konarski ocenił, że skoro prezydent Andrzej Duda wybrał sposób konfliktowej kohabitacji, to koalicja powinna znaleźć sposób na to, żeby być w stanie za pomocą przepisów prawnych, jak i praktyki politycznej, stonować działania prezydenta.
„Jeżeli do czasu wyborów prezydenckich, taki sposób nie zostanie znaleziony, to skutki tego mogą być takie, że pojawi się na horyzoncie kandydat, który nie będzie ani kandydatem PiS, ani kandydatem koalicji, ale któremu ideologicznie bliżej będzie do PiS” – zaznaczył profesor.
Według eksperta, teraz jest czas, kiedy będą się aktywizować ludzie, organizacje, struktury populistyczne. „Wyborcy, zwłaszcza chwiejni, mają to do siebie, że bardzo łatwo ulegają populistycznym hasłom. W związku z tym nagle może się okazać, że istotnym kandydatem, ale i wyrazicielem pewnych oczekiwań stawianych zarówno przez niektórych zwolenników obecnej koalicji rządzącej, jak i części tych z PiS, może stać się ktoś zupełnie inny. Bierne czekanie na to, że wybory prezydenckie dadzą wynik, który będzie pozytywny dla koalicji rządzącej może być złudne” – ocenił.
Zdaniem Konarskiego, rządzący muszą w sposób poważny zastanowić się, czy nie będzie lepszym pomysłem wspólny kandydat na prezydenta, który będzie reprezentować wszystkie ważne siły wchodzące w skład koalicji.
„Należy wziąć pod uwagę, to co jest długofalowym interesem, czyli utrzymanie jedności koalicji. Jak wiemy, poparcie sondażowe dla niej jest dzisiaj rzeczywiście słabe, dlatego trzeba się skupić głównie na tym, by móc takiego wspólnego kandydata wygenerować, bo on będzie stwarzać szanse wygrania tych wyborów” – zaznaczył ekspert.
Jak ocenił, jeśli poszczególne partie koalicji będą się kłócić między sobą, tak jak teraz, będzie to burzyło wizerunek obecnie rządzących, a także utrudni im wygraną w wyborach prezydenckich.
„Nie jest to zatem koalicja ani sukcesu, ani klęski. W dalszym ciągu istnieje olbrzymia potrzeba mobilizacji po stronie koalicji i przede wszystkim ukrócenia niepotrzebnych i burzących jej wizerunek sporów wewnętrznych, które są powszechnie znane i irytują zwłaszcza jej chwiejny elektorat” – podkreślił politolog. (PAP)
oski/ par/ jpn/