10.7 C
Chicago
środa, 21 maja, 2025

Przed wyborami USA straciły kontrolę nad Izraelem, Netanjahu to wykorzystał, a beneficjentem może być Trump

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Przed wyborami prezydenckimi administracja USA straciła zdolność do wywierania presji na Izrael. Premier Benjamin Netanjahu wykorzystał to, decydując się na eskalację konfliktów. Beneficjentem jego polityki może zostać Donald Trump – oceniły media w USA, Wielkiej Brytanii i Francji.

Netanjahu, który był zastępcą ambasadora Izraela w Waszyngtonie, a później ambasadorem swego kraju przy ONZ, zna dobrze amerykańską politykę i stara się teraz jak najlepiej wykorzystać sezon wyborczy, kiedy może ignorować wezwania Waszyngtonu do deeskalacji konfliktów. Ale podejmuje tym samym ryzyko zdestabilizowania regionu, lub nawet naruszenia globalnego porządku – czytamy na stronach telewizji France24.

„Washington Post”, powołując się na polityków europejskich, napisał, że sojusznicy USA w Europie narzekają na to, że Waszyngton nie robi wystarczająco dużo, by powstrzymać wojenne zapędy Netanjahu. Jednak amerykańscy rozmówcy dziennika powiedzieli, że zdarzało się, iż obietnice składane amerykańskiej administracji przez izraelskiego premiera „nie zawsze były realizowane”.
Ian Bremmer, szef ośrodka zajmującego się geopolityką i kwestiami bezpieczeństwa, ocenił w wywiadzie dla „WP”, że Izrael „ewidentnie nie czuje się do niczego zobowiązany w związku z amerykańską presją”.
Tel Awiw nie poinformował nawet Waszyngtonu o zamiarze zabicia przywódcy libańskiego Hezbollahu Hasana Nasrallaha, a Izraelskie Siły Obronne rozpoczęły inwazję na południu Libanu, gdy prezydent Joe Biden liczył na to, że Izrael zaakceptuje nową propozycję zawieszenia broni.
Ta inwazja objawiła światu „nową strategiczną rzeczywistość po roku wojny (Izraela) – niegdyś potężne Stany Zjednoczone nie są w stanie zdyscyplinować swego sojusznika (…) w kontekście szybko pogarszającego się regionalnego kryzysu” – skonstatowała telewizja CNN.
Główny komentator polityki międzynarodowej dziennika „Financial Times” Gideon Rachman zwrócił uwagę na szczególnie istotny aspekt polityki Netanjahu związany z wyborami prezydenckimi w USA – jej „beneficjentem może być Trump”.
Biden nie chce przed wyborami komplikować relacji z Izraelem, bo dla części konserwatywnych wyborców wspieranie państwa żydowskiego jest najważniejszym zobowiązaniem USA w polityce zagranicznej.
Kandydatka Demokratów Kamala Harris nie może zająć wyrazistego stanowiska w sprawie konfliktu na Bliskim Wschodzie, choćby dlatego, że opowiedzenie się po stronie polityki Netanjahu zniechęciłoby do niej wyborców arabskiego pochodzenia, m.in. w bardzo ważnym „stanie swingującym” jakim jest Michigan. Nie może też jej skrytykować, by nie narazić się bezwarunkowo popierającym Izrael protestantom ewangelikalnym.
Jak wyjaśniła CNN, Trump w latach swojej prezydentury folgował najbardziej radyklanym pomysłom Netanjahu, a nawet mobilizował go do ryzykownych posunięć. A teraz wyborcy republikańscy zachęcają jeszcze byłego prezydenta do bardziej zdecydowanej obrony polityki Izraela, „przynajmniej częściowo po to, by osłabić Bidena i Harris, którą ten wskazał na swoją następczynię”.
Tymczasem Trump reprezentuje Partię Republikańską, której hasłem stało się: „Izrael nie może zrobić nic złego” – ocenił w rozmowie z Francje24 Aaron David Miller z think tanku Carnegie Endowment for International Peace, specjalizujący się w polityce USA wobec Bliskiego Wschodu.
Trump wykorzystuje sytuację i głosi na swych wiecach, że Izraelowi grozi „całkowita zagłada”, jeśli to nie on wygra listopadowe wybory.
Wystarczyłoby, aby amerykańska administracja zagroziła Izraelowi ograniczeniem pomocy wojskowej, by wyraźnie dać do zrozumienia, że wyznacza mu pewne granice. „Teraz jednak problem polega na tym, że wiedząc, iż Waszyngton nie może na razie narzucić mu swej woli, Izrael postępuje w taki sposób, że świat staje się coraz bardziej niebezpieczny” – skomentowała francuska telewizja.
CNN podsumowuje: to, jak dalece Izrael ignoruje Waszyngton, jest „nie tylko żenujące”, ale też uchybia prestiżowi Ameryki i jej pozycji globalnego mocarstwa. Godzi w jej interesy i umniejsza jej kapitał polityczny w oczach sojuszników. A ponadto konflikt na Bliskim Wschodzie nieuchronnie wpłynie na wynik wyborów w USA.
Jon Alterman, ekspert amerykańskiego think tanku Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS), napisał w komentarzu zamieszczonym na stronach CSIS, że administracja USA nigdy nie była w stanie wywrzeć silnego nacisku na Netanjahu, a teraz jej wpływ wydaje się jeszcze słabnąć. Powinno to tym bardziej martwić Biały Dom, że jego długotrwałe, a zarazem bezowocne zabiegi o dyplomatyczne rozwiązanie konfliktu na Bliskim Wschodzie osłabiają wpływy USA nie tylko w tym regionie, ale też na całym świecie.
Marta Fita-Czuchnowska(PAP)

 

fit/ mal/ mhr/

 

arch.

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

👇 P O L E C A M Y 👇

Koniecznie zobacz nowy Polonijny Portal Społecznościowy "Polish Network v2,0"