13.8 C
Chicago
poniedziałek, 21 kwietnia, 2025

Jasne przesłanie holenderskich rolników do europejskich biurokratów: Nie jesteśmy ekstremistami, tylko ludźmi, dostarczającymi jedzenie na wasze stoły; można żyć bez polityków, ale nie można przeżyć bez rolników!

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

Nie jesteśmy ekstremistami, tylko ludźmi, dostarczającymi jedzenie na wasze stoły; można żyć bez polityków, ale nie można przeżyć bez rolników – mówi w rozmowie z PAP w Brukseli Sieta van Keimpema, sekretarz organizacji Farmers Defence Force (FDF).

To ta organizacja stoi za demonstracjami holenderskich rolników przeciwko polityce rolnej rządu i UE. Van Keimpema przekonuje, że ograniczenia nakładane na europejski sektor rolny w ramach tzw. Zielonego Ładu są krańcowo niedemokratyczne i niekorzystne dla wszystkich mieszkańców Europy.
„Cofnijmy się do 2019 r., kiedy została sformowana nowa Komisja Europejska. Pojawiła się pani von der Leyen, która wprawdzie nie była kandydatką na stanowisko przewodniczącej KE, ale została nam narzucona przez niemieckich polityków. I nagle przedstawiła nam +Zielony Ład+. Jest to program Światowego Forum Ekonomicznego. Nie jest to efekt demokratycznego namysłu, konsultacji. Grupka ludzi – działająca poza naszym procesem demokratycznym – decyduje, jak mamy żyć, pracować i jeść. Nasze preferencje i wybory nie są przez nich uwzględniane – jesteśmy zasypywani regulacjami, do których mamy się dostosować. Rolnicy odczuwają to szczególnie dotkliwe, ale dotyczy to wszystkich mieszkańców Unii” – podkreśla działaczka, która w przeszłości była m.in. przewodniczącą Europejskiej rady ds. Mleka (EMB).
„Już wkrótce nie będziemy mogli wybrać tego, co chcemy zjeść, bo wszystko będzie pochodzenia roślinnego” – oznajmiła van Keimpema. Według niej „stek i schabowy staną się tabu – tak jak hodowla bydła”.
„Właśnie po to są nakładane na rolników w UE coraz to nowe ograniczenia. Ich głównym efektem jest spadek produkcji, znikanie niezależnych rolników i wzrost importu spoza Unii. Nie dość, że nie wiemy skąd tak naprawdę to pochodzi i jak jest produkowane, to mamy coraz wyższe ceny, a bezpieczeństwo żywności nie jest zagwarantowane. O dobrostanie zwierząt nie wspominając” – przekonuje van Keimpema, podkreślając, że Europa potrzebuje żywności produkowanej na miejscu.
„Żywność z naszych krajów, z naszych regionów jest najlepsza, najbardziej zrównoważona i najbezpieczniejsza. Europejczycy potrzebują europejskiego jedzenia” – zaznacza.
Jej zdaniem, jedynym sposobem na zagwarantowanie tego jest przesilenie polityczne w skali Europy.
„Polityka ma dziś wpływ na najdrobniejsze aspekty codziennego życia. Wchodzi wszędzie. Dlatego potrzebujemy innej polityki. A zmiana jest możliwa tylko pod warunkiem wymiany obecnej klasy politycznej. Dzisiejsi politycy niszczą naszą całą wspólnotę” – ocenia van Keimpema.
„Połączmy siły. Musimy działać razem. Współpracujemy z naszymi niemieckimi kolegami z LSV (Landwirtschaft verbindet Deutschland – organizacja rolnicza założona w 2021 roku), z polskimi kolegami z Instytutu Gospodarki Rolnej. Zapraszamy wszystkich liderów rolników w Europie do kontaktu i wspólnego działania. Musimy przekonać ludzi, żeby w dniach 6-9 czerwca (wybory europejskiej) głosowali bardzo uważnie. Mieszkańcy każdego kraju wiedzą najlepiej, które partie nigdy im nie pomogły, nigdy realnie nie wstawiły się za nimi. To jest najprostsze kryterium” – zauważa organizatorka protestów.
Przypomina, że w Holandii Farmers Defence Force zorganizowała kampanię „Vote them away” („Wygłosujmy ich”).
„Na plakatach umieściliśmy przekreślone loga partii, które chcieliśmy wyrzucić ze świata polityki. Ludzie doskonale to zrozumieli i ich +wygłosowali+ – w marcu ubiegłego roku z senatu, a w listopadzie z izby niższej. Kampania rolników zadziałała znakomicie” – szczyci się van Keimpema.
„Najwyższy czas przywrócić normalność. Media starają się nas etykietować jako skrajną prawicę, ekstremistów. Nie jesteśmy ekstremistami. Jesteśmy ludźmi, którzy dostarczają jedzenie na stoły. Jedzenie nie rośnie w torbie kuriera, tylko jest wyhodowane i uprawiane przez rolników. Jeśli chcesz jeść, potrzebujesz rolników. Można żyć bez polityków, ale nie można przeżyć bez rolników. Jedzenie jest niezbędne do życia, więc powinno być szeroko dostępne i przystępne cenowo. Przede wszystkim zaś, powinniśmy móc sami decydować, co jemy. To nie jakaś fanaberia, tylko prawo człowieka. I tak ma pozostać” – konkluduje.
Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)

 

UE/ Organizatorzy rolniczych protestów z kilku krajów chcą koordynować działania

W tym tygodniu w Brukseli doszło do spotkania przedstawicieli organizacji rolniczych z Francji, Holandii, Belgii i Irlandii, które stoją za demonstracjami przeciwko polityce rolnej ich rządów i Unii Europejskiej. Celem była próba nawiązania współpracy i – mimo różnic interesów – koordynacji działań.
Pretekstem do spotkania była środowa demonstracja przed Parlamentem Europejskim, która zgromadziła około 100 osób – rolników z Francji, Niderlandów i Flandrii, a także polityków.
Następnie odbyła się konferencja, współorganizowana przez think-tank MCC Brussels, w której wzięły udział m.in. Veronique Le Floc’h (szefowa francuskiego związku zawodowego rolników Coordination rurale), Sieta van Keimpema (z holenderskiej Farmers’ Defence Force), Helen O’Sullivan (z irlandzkiego Farmer’s Alliance) i Bart Dickens (z flandryjskiego oddziału Farmers Defence Force).
Van Keimpema, jedna z głównych osób w ruchu rolników, który doprowadził do politycznego trzęsienia ziemi w Holandii powiedziała, jaki jest cel spotkania: „Rolnicy są zmuszeni zostać wojownikami. +Zielony Ład+ oznacza koniec rolnictwa w Europie. Rozpoczęliśmy międzynarodowy ruch przeciwko temu od Irlandii po Polskę”.
Wtórowała jej O’Sullivan wskazując na konieczność zbiorowego oporu.
„Rolnicy w całej Europie zdają sobie sprawę z tego, że pomimo istotnych różnic w poszczególnych krajach, los rolników w całej Unii jest zagrożony z jednego powodu: nadgorliwej +zielonej+ polityki oraz braku zainteresowania, czy wręcz pogardy, dla rolników i zwykłych ludzi żyjących w społecznościach wiejskich” – oceniła Irlandka.
„Od ograniczeń w stosowaniu nawozów, po żądania przywrócenia gruntów rolnych naturze i porozumienie z Mercosurem, które daje mięsu spoza UE nieuczciwą przewagę. Do tego ogromne obciążenie administracyjne, związane z unijnymi przepisami ochrony środowiska (…), które niszczą wiejski styl życia. Dziś europejscy rolnicy spotykają się, aby powiedzieć dość!” – dodała.
Bart Dickens, prezes flandryjskiego oddziału Farmers Defence Force zwrócił uwagę, że nie tylko rolnicy są dotknięci polityką UE.
„Jeśli obecne tendencje się utrzymają, to wiele osób pracujących w firmach związanych z rolnictwem straci pracę. Nasza żywność stanie się niedostępna, będzie jej mało i będzie wątpliwej jakości. Środowisko z pewnością nie skorzysta na tym, że żywność trzeba będzie sprowadzać z drugiego końca świata”.
Podczas spotkania nie padły żadne zapowiedzi wspólnych działań, a jedynie deklaracje chęci współpracy. Uczestnicy spotkania, dopytywani, czy planują zainicjowanie wspólnego projektu politycznego przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, które odbędą się w czerwcu br., udzielali wymijających odpowiedzi.
Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)

UE/ Organizatorka protestów rolników we Francji: nie musimy być karmieni importowaną żywnością

Za działaniami Unii Europejskiej wobec rolników stoi przekonanie, że mieszkańców Europy należy żywić importowanymi produktami; sprzeciwiamy się takiemu myśleniu – mówi w rozmowie z PAP w Brukseli Veronique Le Floc’h, szefowa związku zawodowego Coordination rurale, organizującego protesty we Francji.
„Rolnicy w całej Europie są dotknięci tymi samymi normami, ograniczeniami, których źródłem jest Unia Europejska. UE w ekspresowym tempie narzuca nam politykę, która, z jednej strony, jest ultraliberalna – umowy o wolnym handlu, pozwalające na import płodów rolnych, wyprodukowanych bez przestrzegania naszych norm sanitarnych i środowiskowych. Z drugiej strony, na nas – w Europie – nakłada się obowiązki ograniczania produkcji, odbiera nam się środki produkcji – np. środki ochrony roślin” – wyjaśniła Le Floc’h.
„Widać w tym bardzo wyraźnie przekonanie, że mieszkańców Europy nie należy karmić własną produkcją, tylko zastąpić ja importem. I właśnie temu się sprzeciwiamy” – deklaruje szefowa Coordination rurale.
Tłumacząc, dlaczego jej związek zawodowy zdecydował się na protesty, zwróciła uwagę, że we Francji istnieją co prawda potężne organizacje, takie jak COPA COGECA (europejski związek rolniczych związków zawodowych i spółdzielni), ale są one – jej zdaniem – „rolnicze” tylko z nazwy.
„W skład COPA COGECA wchodzą spółdzielnie, które nie działają na rzecz rolników, lecz dla własnego zysku. Naszym zadaniem dzisiaj jest – wspólnie z innymi – zorganizowanie przeciwwagi dla nich. Nam nie chodzi o to, żeby kupić taniej w Brazylii i sprzedać drożej w Europie, tylko o zachowanie gospodarstw rodzinnych, o uczciwy zarobek i powrót do polityki suwerenności żywnościowej” – zaznacza Le Floc’h.
Najpilniejszą, jej zdaniem, sprawą jest pomoc gospodarstwom zagrożonym bankructwem przez skutki pandemii Covid-19, klęski suszy czy powodzie. Dlatego Coordination rurale sprzeciwia się europejskiemu „Zielonemu Ładowi”, domaga się uproszczeń administracyjnych, ulg podatkowych, czy obniżki cen oleju napędowego do ciągników.
Pytana, czy zamierza brać czynny udział w polityce, Le Floc’h odpowiada: „Organizując, łącząc rolników z różnych gałęzi produkcji – od sadowników, przez producentów zbóż, po hodowców bydła – chcemy wysłać jasny bardzo mocny sygnał. Tak jak zrobili to rolnicy w Holandii. Ale to nie do nas – związkowców – należy robienie polityki. To zadanie dla innych”.
Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)

asc/ mal/

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

👇 P O L E C A M Y 👇

Koniecznie zobacz nowy Polonijny Portal Społecznościowy "Polish Network v2,0"