Za kilka tygodni sąd apelacyjny wyda orzeczenie w sprawie wniosku aktora Jussiego Smolleta, który odwołał się od wyroku w sprawie zainscenizowania przez siebie ataku na swoją osobę. Napaść na aktora miała mieć podłoże rasistowskie i homofobicznie, ale ostatecznie okazało się, że była swego rodzaju przedstawieniem „pod publiczkę”.
Smollett w czasie swojego procesu utrzymywał, że nie brał udziału w planowaniu ani wykonaniu rzekomego ataku siebie, do którego doszło przed jego mieszkaniem w Streeterville. Śledczy, z kolei utrzymują, że zainscenizował go z dwoma mężczyznami, których poznał wcześniej na planie realizowanego w Chicago serialu „Imperium”.
Sąd przychylił się do opinii oskarżenia i skazał aktora na 150 dni więzienia, 30 miesięcy więzienia w zawieszeniu i zwrot kosztów. Zdaniem obserwatorów, surowy stosunkowo wyrok był rezultatem buńczucznych wypowiedzi Smolletta w czasie procesu.
W apelacji adwokaci Smolletta wskazali, że zawarł on już ugodę z prokurator stanową powiatu Cook Kim Foxx, która wycofała pierwotne zarzuty.