Wyjątkowym brakiem współpracy wykazał się serwis Volkswagena, od którego funkcjonariusze biura szeryfa powiatu Lake chcieli uzyskać dane lokalizacyjne pojazdu tej marki, który został skradziony wraz z dzieckiem w środku.
Do zdarzenia doszło w piątek. Biuro szeryfa, powiadomione o uprowadzeniu samochodu, nawiązało kontakt z Car-Net, usługą, która pozwala właścicielom Volkswagenów śledzić swoje pojazdy. Konsultant poinformował jednak, że okres działania lokalizacji się skończył, a żeby zaczął znów działać trzeba uiścić opłatę w wysokości 150 dolarów. Na nic zdały się przekonywania zastępcy szeryfa, że to wyjątkowa sytuacja. Musiał ostatecznie znaleźć kartę kredytową i opłacić usługę. Dopiero wtedy uzyskał informacje, o które prosił.
Jak się jednak okazało, były one już niepotrzebne. W czasie, kiedy trwała dyskusja z serwisem dziecko zostało odnalezione.
W wydanym po incydencie oświadczeniu Volkswagen zaznaczył, że bardzo poważnie traktuje bezpieczeństwo swoich klientów, zdarzenie nazwał poważnym «naruszeniem standardów» i zapowiedział wyjaśnienie zaistniałej sytuacji z zaangażowanymi stronami.