Doradca Białego Domu ds. bezpieczeństwa narodowego USA, Jake Sullivan, uda się w połowie stycznia do Izraela, by skłonić rząd Benjamina Netanjahu do zachowania dystansu wobec Rosji – podał w poniedziałek portal „Times of Israel”, powołując się na przedstawicieli amerykańskiej administracji.
Podróż Sullivana do Izraela ma powstrzymać pogłębianie się napięć w relacjach amerykańsko-izraelskich. Nowy gabinet Netanjahu przysparza bowiem prezydentowi USA Joemu Bidenowi „bólu głowy”. Waszyngton próbuje tymczasem skoncentrować się na Rosji i Chinach, unikając nowych problemów na Bliskim Wschodzie – twierdzi „Times of Israel”.
Po Sullivanie do Jerozolimy może się udać sekretarz stanu Antony Blinken – mówią źródła „Times of Israel” z amerykańskiej administracji.
Przesłanie, jakie wysłannicy Białego Domu mają przekazać gabinetowi Netanjahu, dotyczy unikania eskalacji napięć w relacjach z Palestyńczykami, burzenia równowagi na Bliskim Wschodzie oraz „zbliżania się (Izraela) do Rosji”, zwłaszcza teraz, kiedy Moskwa otrzymuje dostawy broni z Iranu – donosi portal.
Biały Dom chce, żeby rząd Izraela nie „wyciszał swojej krytyki Rosji”, co przekazał nowemu izraelskiemu ministrowi spraw zagranicznych Eliemu Cohenowi ambasador USA w Jerozolimie Tim Nides.
Cohen zapowiedział wcześniej, że Izrael będzie teraz unikał otwartej krytyki Rosji za agresję na Ukrainę. Odbył również tuż po objęciu urzędu rozmowę telefoniczną z szefem rosyjskiej dyplomacji Siergiejem Ławrowem. Jak napisał portal Axios, postępowanie Cohena zostało zinterpretowane przez część ekspertów jako sygnał o przyjęciu przez Jerozolimę bardziej prorosyjskiego stanowiska.
Ambasador Nides powiedział też Cohenowi, że w kontekście wojny na Ukrainie „Izrael musi stanąć po właściwej stronie historii” – przekazał portalowi dyplomata znający przebieg tego spotkania. (PAP)
fit/ mms/