Donald Trump potępił nocne ataki na uczestników manifestacji popierającej urzędującego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jednocześnie skrytykował burmistrz Waszyngtonu Muriel Bowser, twierdząc, że reakcja policji była nieadekwatna do brutalności napastników.
Przez amerykańską stolicę w sobotę przeszedł marsz poparcia dla Trumpa. Za dnia policja nie informowała o żadnych poważniejszych incydentach, pod wieczór i w nocy atmosfera stała się napięta i dochodziło do starć między sympatykami i przeciwnikami prezydenta.
„Gdy zapadła ciemność, kontrmanifestanci wywołali więcej chaosu, nękając stronników Trumpa, kradnąc czerwone czapeczki oraz flagi i podpalając je” – relacjonuje „Washington Post”. W niektórych restauracjach, gdzie stołowali się zwolennicy prezydenta, przewracano stoliki i wrzucano do nich fajerwerki.
Antifa and BLM members attack people who are eating dinner near BLM Plaza. They threw projectiles and a large firework. pic.twitter.com/w96nbZaJ8F
— Julio Rosas (@Julio_Rosas11) November 14, 2020
Donald Trump napisał na twitterze, że wśród atakujących byli radykalnie lewicowi bojówkarze antify. „Radykalna lewica ANTIFA została bez trudu odsunięta przez tłum demonstrujących, jednak wróciła w nocy, gdy 99 procent manifestantów już nie było, po to, by zaatakować starszych ludzi i rodziny. Policja tam dotarła, ale późno” – napisał prezydent.
Donald Trump oskarża główne amerykańskie media o zmowę milczenia w sprawie ataków na swoich zwolenników, którzy demonstrowali w Waszyngtonie. Protestujący pod hasłem „Make America Great Again” twierdzą, że głosowanie w wyborach prezydenckich zostało sfałszowane i nie uznają zwycięstwa kandydata Demokratów Joe Bidena.
Trump supporters/Proud Boys fighting Antifa/BLM in the streets of Washington, DC. pic.twitter.com/2RXAP6nIEJ
— Julio Rosas (@Julio_Rosas11) November 15, 2020
Przed Białym Domem nad żółtym napisem „Black Lives Matter” na asfalcie manifestujący rozciągnęli w wyrazie wsparcia dla policjantów flagę z napisem „Blue Lives Matter”. Niektórzy ze stronników przywódcy USA zrywali antyrasistowskie i antyprezydenckie plakaty, zawieszone na ogrodzeniu przed Białym Domem.
O godzinie 22 czasu lokalnego władze miejskie poinformowały o 20 aresztowanych, dwóch rannych policjantach oraz jednym mężczyźnie ranionym nożem. Kolejny komunikat ma zostać wydany nad ranem w niedzielę.
Do największego starcia doszło ok. godz. 20, kilka bloków na wschód od Białego Domu. „Washington Post” pisze, że po stronie zwolenników prezydenta w ruch poszły policyjne pałki, a po obu stronach pojawiła się krew.
Na ulicach Waszyngtonu w sobotę widoczni byli członkowie paramilitarnej organizacji Proud Boys, opisywanej przez agencję Associated Press jako „neofaszystowska grupa znana z bójek z ideologicznymi przeciwnikami”. Późnym wieczorem około setka z nich zgromadziła się przed hotelem Willard InterContinental. Wnoszono okrzyki „USA” oraz potępiające Antifę i telewizję Fox News.
Red. IAR/Mateusz Obremski (PAP)