Powoli kończy się czas, w którym można otrzymać 10 milionów dolarów za pomoc w odzyskaniu obrazów skradzionych 27 lat temu z muzeum w Bostonie. Była to największa kradzież dzieł sztuki w historii Stanów Zjednoczonych.
W 1990 roku z Isabella Steward Gardner Museum skradziono trzynaście dzieł o szacowanej wartości 500 milionów dolarów. Są wśród nich m.in. prace Rembrandta, Vermeera, Degasa i Maneta.
Przez lata muzeum oferowało 5 milionów dolarów nagrody za informację, która doprowadzi do odzyskania obrazów. W maju nagrodę zwiększono do 10 milionów. Podwojona stawka będzie jednak obowiązywać tylko do północy 31 grudnia. Jak dotąd nikogo nie skusiła, co stanowi zawód i dla muzeum, i agentów FBI.
W 2015 roku FBI poinformowało, że dwaj podejrzani w tej sprawie, obaj powiązani z bostońskim półświatkiem, już nie żyją. Śledczy twierdzą, że z Bostonu obrazy zabrano do Connecticut i Filadelfii, ale tam trop się urywa. Według prokuratury ostatnim żyjącym podejrzanym jest 81-letni Robert Gentile, przestępca z Connecticut. Agenci federalni kilkukrotnie przeszukali jego dom, a wdowa po innym przestępcy stwierdziła, że Gentile przekazał jej mężowi dwa obrazy. Ponadto podczas pobytu w więzieniu Gentile miał rozmawiać o skradzionych obrazach z innymi osadzonymi. Działającemu pod przykrywką agentowi FBI powiedział z kolei, że ma dostęp do dwóch obrazów i może wynegocjować ich sprzedaż w cenie po pół miliona dolarów od sztuki. Sam Gentile zaprzecza, jakoby wiedział cokolwiek na temat kradzieży.
Sprawa tymczasem przedawniła się już ponad 20 lat temu, więc nawet gdyby złodzieje żyli i udałoby się ich schwytać, nie byliby sądzeni. Przed sądem odpowiadałaby natomiast osoba, w której posiadaniu znajdują się obrazy.
(jj)