W poniedziałek doszło do pierwszego na Florydzie, udokumentowanego przypadku śmierci człowieka po ataku niedźwiedzia. 89-letni mieszkaniec powiatu Collier i jego pies zostali zabici przez niedźwiedzia czarnego.
Do zdarzenia doszło w poniedziałek, 5 maja, w Jerome na Florydzie. Około godziny 7:15 rano córka 89-letniego Roberta Markela zawiadomiła policję o ataku niedźwiedzia na psa, czego była naocznym świadkiem.
Po pojawieniu się na miejscu funkcjonariusze weszli do przyczepy, w której mieszkał Markel. Wewnątrz nie znaleźli właściciela. Nie było tam też żadnych śladów krwi, jednak pomieszczenie było wyraźnie zdewastowane, a przedmioty porozrzucane na podłodze.
Około 20 jardów od przyczepy policjanci znaleźli zakrwawiony t-shirt, spodnie i portfel 89-latka. Sam Markel został odnaleziony martwy około 100 jardów od ciała zabitego przez niedźwiedzia psa.
Zdaniem funkcjonariusza Urzędu Ryb i Dzikiej Przyrody Florydy (FWC) Jorge’a Renauda – 89-latek miał zostać zabity przez niedźwiedzia wcześniej tego samego ranka.
Po incydencie władze zastrzeliły co najmniej trzy niedźwiedzie, które znajdowały się w okolicy w czasie bezpośrednio po incydencie. Próbki DNA odstrzelonych zwierząt zostaną przekazane do laboratorium Uniwersytu Florydy w Gainesville, gdzie zostanie ustalone, który z niedźwiedzi zaatakował Markela.
Według służb jest to pierwszy udokumentowany przypadek zabicia człowieka przez niedźwiedzia na Florydzie.
Red. JŁ