18.3 C
Chicago
środa, 23 kwietnia, 2025

78 lat temu w getcie warszawskim wybuchło powstanie

Popularne

Strony Internetowe / SEO
Realizacja w jeden dzień!
TEL/SMS: +1-773-800-1520

78 lat temu, 19 kwietnia 1943 r., w getcie warszawskim wybuchło powstanie. Było ono największym zbrojnym zrywem Żydów podczas II wojny światowej, a także pierwszym powstaniem wielkomiejskim w okupowanej Europie.

Warszawskie getto było największym spośród założonych przez Niemców, a pierwsze koncepcje jego utworzenia Niemcy podjęli już na początku listopada 1939 r. Jesienią zaczęły pojawiać się przypadki tyfusu – wtedy rozeszła się pogłoska, że źródłem tej choroby jest część miasta najliczniej zamieszkana przez Żydów. Na przełomie zimy i wiosny zaczęły być widoczne tablice informujące o strefie zagrożenia tyfusem, a w marcu 1940 r. Adam Czerniaków, prezes warszawskiego Judenratu, otrzymał rozkaz zbudowania muru wokół „obszaru dotkniętego epidemią”, jak Niemcy określali tę część miasta.

 

Na mocy zarządzeń gubernatora dystryktu warszawskiego Ludwiga Fischera z października 1940 r. nastąpił podział miasta – na teren getta musiało przenieść się 138 tys. Żydów, a z kolei 113 tys. Polaków musiało ten teren opuścić. Zamknięcie granic getta nastąpiło w nocy z 15 na 16 listopada 1940 r. – od tego momentu getto stało się dzielnicą zamkniętą. Przez kolejne miesiące granice getta kilkukrotnie zmieniano, najczęściej zmniejszając jego obszar, a po zakończeniu tzw. Wielkiej Akcji latem 1942 r. teren getta znacznie okrojono.

 

22 lipca 1942 r. rozpoczęła się tzw. Wielka Akcja, będąca częścią operacji „Reinhardt”, która, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, zakładała fizyczną likwidację Żydów. W ciągu dwóch miesięcy akcji ok. 300 tys. Żydów wywieziono do obozu zagłady w Treblince i tam zgładzono. Stanowiło to 75 proc. ludności getta, a na miejscu zamordowano ok. 10 tys. Na obszarze zmniejszonego getta pozostało jedynie 60 tys. osób, które były zatrudnione w przedsiębiorstwach produkujących na potrzeby III Rzeszy lub mieszkających w getcie nielegalnie.

 

Początkowo Żydzi nie zdawali sobie sprawy z rzeczywistego celu akcji z lata 1942 r. Propaganda niemiecka mówiła bowiem, że wywożeni z getta Żydzi są przesiedlani na tereny rolnicze na wschodzie, aby tam pracowali na rzecz Rzeszy. Bardzo szybko wyszło jednak na jaw, m.in. dzięki relacjom żydowskich uciekinierów z obozu w Treblince, że celem Niemców była całkowita eksterminacja Żydów.

 

Jesienią 1942 r. na terenie getta mieszkańcy zaczęli budować tunele, bunkry i schrony. Większość z nich nie miała już złudzeń co do niemieckich planów i zdawała sobie sprawę, że ludność wywożona z getta jest mordowana.

 

Świadomość, że naziści dążą do całkowitej eksterminacji Żydów, wpłynęła na charakter żydowskiego ruchu oporu. „Decyzja o podjęciu walki zapadła właśnie w 1942 r. Żydzi postanowili, że trzeba się przeciwstawić temu, co robią Niemcy” – mówi PAP dr Hanna Węgrzynek, historyk, zastępca dyrektora ds. naukowych i wystawienniczych Muzeum Getta Warszawskiego.

 

28 lipca 1942 r. w warszawskim getcie utworzono Żydowską Organizację Bojową, którą 15 października 1942 r. rozszerzono o członków kolejnych ugrupowań politycznych. Założycielami ŻOB byli m.in. Icchak Cukierman, Cywia Lubetkin, Marek Edelman, Josef Kapłan i Mordechaj Tanenbaum. Komendantem ŻOB został Mordechaj Anielewicz. Organizacja liczyła ok. 500 członków, nawiązała kontakt z Komendą Główną AK i planowała stawianie oporu Niemcom w czasie kolejnych akcji wysiedleńczych.

 

W getcie działał także Żydowski Związek Wojskowy, którego członkowie wywodzili się z Betaru, przedwojennego prawicowego ruchu syjonistycznego. O działalności ŻZW wiadomo jednak niewiele. Większość bojowców tej formacji poległa w powstaniu w getcie lub wkrótce po nim.

 

Chociaż podejmowane przed wybuchem powstania próby połączenia ŻOB i ŻZW nie powiodły się, to podczas walk w kwietniu 1943 r. obie organizacje współpracowały.

 

Podstawowym problemem żydowskich bojowników był brak broni. Niewielkie dostawy od polskiego podziemia nie wystarczały, starano się więc różnymi sposobami zdobywać broń po tzw. aryjskiej stronie i dostarczać ją na teren getta. W podziemnych wytwórniach produkowano butelki zapalające, żarówki wypełnione kwasem siarkowym i granaty. „Nie był to ruch świetnie zorganizowany z rozbudowanymi strukturami. Musimy też mieć świadomość tego, że to Niemcy wyznaczyli datę rozpoczęcia zrywu. Żydzi przygotowywali się bowiem do walki w momencie, kiedy Niemcy wkroczą, aby rozpocząć kolejny etap akcji likwidacyjnej getta. Dokładnej daty jednak nie znano – dowiedziano się o niej 18 kwietnia wieczorem dzięki informacjom polskiego podziemia, choć widoczny był już ruch oddziałów niemieckich, które sukcesywnie zaczynały otaczać getto” – mówi dr Hanna Węgrzynek. „Trudno jest zatem mówić o planie walk, jaki – przynajmniej w jakimś stopniu – był w sierpniu 1944 r.” – dodaje.

 

Niemcy po raz pierwszy przystąpili do ponownej akcji likwidacji getta w styczniu 1943 r. 18 stycznia oddziały niemieckie mające deportować 8 tys. Żydów do obozu zagłady w Treblince napotkały zbrojny opór członków ŻOB, a po trzech dniach walk Niemcy zrezygnowali z dalszego prowadzenia akcji likwidacyjnej.

 

Jak zauważa dr Węgrzynek, „Żydzi zdawali sobie sprawę z tego, jaki los czeka ich rodziny i ich samych. Uważali, że podjęcie walki przynosi skutek, tak jak to się stało w styczniu. Musimy pamiętać także o tym, że oni nie mieli już nic do stracenia. W getcie zostali głównie ludzie, którzy przede wszystkim mieli być wydajną siłą roboczą. Byli to zatem młodzi ludzie, skorzy do ryzyka. Oni tę walkę chcieli podjąć. Chcieli pomścić członków swoich rodzin i znajomych, którzy zginęli kilka miesięcy wcześniej”.

 

Walki rozpoczęły się rankiem 19 kwietnia 1943 r., kiedy 850 członków Waffen-SS uzbrojonych w karabiny maszynowe, miotacze płomieni, działka, wozy pancerne i czołgi wkroczyło na teren getta bramą od strony Nalewek. Zostali oni zaatakowani przez żydowskich powstańców, którzy w pierwszym starciu odnieśli sukces. Po południu tego samego dnia liczniejsze i lepiej uzbrojone oddziały niemieckie, dowodzone przez wysokiego oficera SS Jürgena Stroopa, ponownie wkroczyły na teren getta.

 

W walkach wzięło udział ok. tysiąca słabo uzbrojonych powstańców. Niemcy przeciwstawili im ponad 2 tys. członków Wehrmachtu, SS oraz pomocniczych oddziałów ukraińskich i łotewskich. Przeciwko powstańcom użyte zostały pojazdy opancerzone oraz artyleria.

 

Najcięższe walki toczyły się w rejonie ul. Zamenhoffa i Nalewek oraz na pl. Muranowskim. Niemcy systematycznie posuwali się w głąb getta, a paląc i niszcząc dom po domu, zmuszali ludność cywilną do opuszczania bunkrów i schronów.

 

Podejmowane w ograniczonym zakresie przez polskie podziemie (nieliczne oddziały Kedywu, Gwardii Ludowej i Socjalistycznej Organizacji Bojowej) próby pomocy osamotnionym bojownikom żydowskim zakończyły się niepowodzeniem. 23 kwietnia ŻOB skierowała do Polaków apel, kolportowany po aryjskiej stronie, w którym pisano m.in.: „Polacy, Obywatele, Żołnierze Wolności. […] Wśród dymu pożarów i kurzu krwi mordowanego getta Warszawy – my więźniowie getta, ślemy wam bratnie serdeczne pozdrowienia. Wiemy, że w serdecznym bólu i łzach współczucia, że z podziwem i trwogą o wynik tej walki przyglądacie się wojnie, jaką od wielu dni toczymy z okrutnym okupantem. Lecz wiedzcie, że każdy próg getta, jak dotychczas, tak i nadal będzie twierdzą, że możemy wszyscy zginąć w tej walce, lecz nie poddamy się, że dyszymy, jak i wy, żądzą odwetu i kary za wszystkie zbrodnie wspólnego wroga. Toczy się walka o naszą i waszą Wolność”.

 

Powstanie pomimo apeli rządu polskiego w Londynie nie wywołało żadnych reakcji aliantów. W proteście przeciwko obojętności świata wobec tragedii narodu żydowskiego 12 maja 1943 r. członek Rady Narodowej RP w Londynie Szmul Zygielbojm popełnił samobójstwo.

 

8 maja Niemcy odkryli i otoczyli ogromny schron przy ul. Miłej 18, w którym znajdowało się kilkuset ludzi, w tym sztab ŻOB i ponad 100 żydowskich bojowników. Na wezwanie Niemców cywile wyszli, natomiast większość powstańców razem z dowódcą Mordechajem Anielewiczem popełniła samobójstwo.

Walki pojedynczych grup powstańczych trwały jednak dalej, w maju i czerwcu. Dla Niemców symbolicznym aktem „zakończenia misji ostatecznego rozprawienia się z Żydami Warszawy” było wysadzenie w powietrze 16 maja Wielkiej Synagogi przy ul. Tłomackie.

 

Według raportów Stroopa od 20 kwietnia do 16 maja 1943 r. w wykrytych i zlikwidowanych bunkrach znajdowało się ponad 56 tys. Żydów. Ok. 7 tys. zginęło na miejscu w trakcie walk, a 6 tys. na skutek pożarów czy zaczadzenia. „Podczas walk z getta cały czas wyjeżdżały transporty do Treblinki. Większość Żydów warszawskich – ok. 36 tys. osób, jak podaje raport Stroopa – przesiedlono jednak na Lubelszczyznę do obozów pracy w Poniatowej i Trawnikach. Wywieziono także maszyny” – mówi dr Węgrzynek.

 

Spośród żołnierzy ŻOB powstanie w getcie przeżyło kilkudziesięciu. Większość z nich jednak nie doczekała końca wojny – zginęli, walcząc w oddziałach partyzanckich, w Powstaniu Warszawskim lub zostali wydani Niemcom. Wojnę przeżyli nieliczni, w tym dwaj członkowie dowództwa ŻOB – Icchak Cukierman i Marek Edelman.

 

Straty niemieckie, według raportów Stroopa, miały natomiast wynosić kilkanaście zabitych i kilkudziesięciu rannych, jednak źródła żydowskie i polskie podają, że były one kilkukrotnie wyższe.

 

Po zrywie Niemcy zrównali teren getta z ziemią. W raporcie do Heinricha Himmlera Jürgen Stroop napisał: „Żydowska dzielnica mieszkaniowa w Warszawie już nie istnieje!”.

 

Wspomniani wcześniej przez dr Węgrzynek Żydzi, którzy zostali w czasie powstania wywiezieni do obozów w Poniatowej i Trawnikach, pracowali tam do listopada 1943 r. Wówczas w kończącej operację „Reinhardt” akcji „Dożynki” wszyscy zostali zamordowani w ciągu kilku dni. „Tak naprawdę dzieje getta warszawskiego nie zakończyły się w Warszawie w maju, ale na Lubelszczyźnie w listopadzie 1943 r.” – podsumowuje dr Hanna Węgrzynek.

 

Anna Kruszyńska (PAP)

 

Izaak Wacław Kornblum: getto to był zupełnie inny świat; pozostała we mnie pustka (wideo)

Getto jest nie do wyobrażenia sobie dzisiaj, ani wzrokiem, ani węchem, żadnym czuciem, żadnymi zmysłami. To był zupełnie inny świat – powiedział w rozmowie z PAP Izaak Wacław Kornblum, uratowany w marcu 1943 roku z warszawskiego getta. Jak mówił, po getcie została w nim pustka.

Izaak Kornblum urodził się 5 marca 1926 roku w Paryżu w rodzinie żydowskiej. Imię Wacław otrzymał w czasie okupacji. Jego matka, Menucha z domu Zamość, zmarła, gdy miał trzy i pół roku. Ojciec, Szlomo Kornblum, był pisarzem i tworzył w języku jidysz. Po powrocie z Francji, od końca lat 20. Izaak mieszkał w Warszawie. W 1930 roku ojciec ożenił się po raz drugi – z Lonią Mileband. Dwa lata później urodził się jego przyrodni brat Ber, zwany Borusiem, a po wojnie także Władkiem. Rodzina Kornblumów zamieszkała wówczas przy ulicy Śliskiej 42. W sierpniu 1939 roku Kornblumowie przeprowadzają się na ulicę Niską 35.

 

„Mieszkaliśmy na terenie, który został włączony do getta, także nie trzeba było się przeprowadzać. Od razu byliśmy w getcie na ulicy Niskiej 35. To było na tyle oryginalne i istotne, że z balkonu naszego mieszkania, widać było Umschlagplatz (z niemieckiego plac przeładunkowy przyp. PAP)” – opowiadał Kornblum.

 

Opisując moment tworzenia się getta warszawskiego powiedział: „Zaczęli budować mur odcinkami, w różnych miejscach stawiali mury. Z początku niewysokie – zaczątki murów. Nie wiadomo było, nikt nie wiedział, co to jest i po co to jest. Dopiero potem zaczęły się różne plotki, że to ma być dzielnica zamknięta, ale to trwało jakiś czas i dopiero, kiedy postanowili zamknąć getto, dokończono budowę na różnych odcinkach. Tych odcinków było bardzo dużo i powstał jeden długi mur, który otaczał tę dzielnicę – dużą dzielnicę – złożoną z dwóch właściwie terenów, połączonych jedną bramą, mostem na ulicy Długiej. Po jakimś czasie zlikwidowano tę mniejszą część getta i powstało jedno getto, główne” – wyjaśnił.

 

Pytany o to, jak wyglądało życie w getcie odpowiada: „Człowiek dzisiejszy nie potrafi swoimi zmysłami objąć tego świata, jaki wówczas tam panował. Widziałem różne filmy, w których są urywki getta, ale trzeba było tam być, żeby to odczuć. To jest nie do wyobrażenia sobie dzisiaj, ani wzrokiem, ani węchem, żadnym czuciem, żadnymi zmysłami. To był zupełnie inny świat”.

 

Wspominał, że „w najgorszym okresie na chodnikach leżały trupy dzieci, które umierały z głodu”. „Ludzie przechodzili obojętnie, załatwiając swoje sprawy, dbając o swoje sprawy i taka była rzeczywistość. Wiele dzieci chodziło +po prośbie+ po podwórkach, malutkie dzieci. Śpiewały piosenki, prosiły o kawałek chleba, żeby im zrzucić. 10-letnia dziewczynka przychodziła na podwórko do nas i śpiewała piosenkę +Miłość ci wszystko wybaczy+. Przychodził chłopczyk, który tylko wykrzykiwał: +kawałek chleba!+, +kawałeczek chleba!+ Ludzie spieszyli się, nie zwracali uwagi” – mówił.

 

Dodał, że „ktoś, kto nosił przy sobie kawałek chleba, czy jakąś inną paczuszkę, był narażony na to, że podbiegnie ktoś i mu to wyrwie”.

 

Kornblum opowiadał również o epidemii tyfusu. „Nie wolno było chorych przetrzymywać w domu. Trzeba było ich oddawać do szpitala. W wielu wypadkach to oznaczało śmierć. Brat wujka tak umarł, dobra koleżanka mamy tak umarła i wielu, wielu innych” – podkreślił.

 

Jak mówił, straszne były blokady, kiedy już zaczęli wywozić ludzi do Treblinki. „Przychodziła policja żydowska, stawali na podwórku i krzyczeli: +schodzić! kto zostanie w mieszkaniu, zostanie rozstrzelany!+. Ludzie się bali, część schodziła, a część zostawała w domu. Potem policja już przy udziale Niemców, którzy wkraczali po pewnym okresie, po godzinie przypuśćmy, wyważali drzwi, wyciągali ludzi. Zostawały puste mieszkania” – opowiadał.

 

„Taka blokada na ul. Niskiej 35, tam gdzie mieszkaliśmy, trwała ze 2-3 godziny. Zgarniali ludzi i gnali na Umschlagplatz. Jeszcze zanim blokady się zaczęły, to nas żydowska policja, całą rodzinę, złapała na ulicy i przewiozła na Umschlagplatz, z samego początku. Siedzieliśmy na tym Umschlagplatzu, ludzi przebywało, był okropny ścisk. Było wyjście na rampy kolejowe. Niektórzy ludzie przesuwali się bliżej z myślą, że zajmują lepsze miejsce, ale ojciec powiedział: Nie, siedźmy tutaj. Zobaczymy, może się uratujemy. Wykupili nas. Mieliśmy wujka piekarza, bardzo zamożnego, w tym samym domu na ul. Niskiej 35. Dowiedział się przez mojego kolegę, który był świadkiem naszego zgarnięcia i przez jakiegoś policjanta żydowskiego przekupionego nas wyswobodzili po paru godzinach, jak już transporty odeszły” – wspominał.

 

Kornblum w trakcie pracy w szopie krawieckim Oszmana (od połowy 1941 roku dominującą formą produkcji w getcie stały się niemieckie manufaktury, tzw. szopy – przyp. PAP), przeżywa także selekcję. „Któregoś dnia zebrali wszystkich niby to pracowników i zaprowadzili na ulicę Majzelsa, potem była to ulica Kupiecka. Wprowadzili nas na tę ulicę, ona była ślepa, stali tam Niemcy z karabinami maszynowymi, była także żydowska policja. Uformowali czworobok z ludzi przygnanych. Ja stanąłem w pierwszym rzędzie, bo tam były dziesiątki ludzi, jeden za drugim. Miałem przed sobą Niemców, którzy z list wyczytywali nazwiska. Ci, których wyczytywali, przebiegali na drugą stronę podwórka i to byli ludzie, którzy mieli pozostać. Zorientowałem się po paru chwilach, że wyczytują jakieś nazwisko i nikt nie przebiega na drugą stronę. Pomyślałem, że widocznie albo ci ludzie nie przyszli albo na listę wstawiono fikcyjne nazwiska. Gdy nikt nie przebiegł na drugą stronę, ja pobiegłem. Nie zareagowali Niemcy. Zostałem w ten sposób w grupie, która miała pozostać po selekcji. To trwało wszystko ze dwie godziny. Rozdzieli te dwie grupy, część przeprowadzili do pustego podwórka, a drugą część zagnali na Umschlagplatz. W ten sposób moja mama i kuzynka trafiły do Treblinki. Ja ocalałem. To uratowało mi życie” – opowiadał.

 

Jako pierwszy z getta wydostaje się w grudniu 1942 roku brat Izaaka, Władek „Boruś”. „Ojciec miał kontakty z podziemiem. Był taki facet, który przychodził, znikał, wchodził do getta, wychodził – niejaki Jehuda Feld. Ojciec się z nim zgadał, że ulokuje gdzieś brata. Ten gość znalazł na Pradze kolejarza, który tam mieszkał w takim – bym powiedział – niskim domku, troszkę na odludziu, na ul. Gilarskiej i zgodził się przyjąć na przechowanie dziecko. W ten sposób Władek, czyli mój brat, został tam ulokowany” – zdradził w rozmowie z PAP Kornblum.

 

W marcu 1943 roku, kiedy wiadomo było, że wywożą ludzi do Treblinki i likwidują getto, ojciec Izaaka znowu nawiązuje kontakt z Feldem, żeby wydostać z getta również starszego syna. „Ojciec wiedział, że musi wysłać przedtem młodszego brata, który był brunetem, podobnym do Żyda, a dopiero potem mnie. Wszyscy nawet w kamienicy ciągle nagabywali ojca: +Dlaczego go trzymasz tutaj, przecież on jest podobny do Aryjczyka+. I wtedy ojciec znowu z tym Feldem się dogadał, żeby mnie również gdzieś wyprowadzić” – wyjaśnił.

 

Jak mówił, „z getta wychodziły do pracy tzw. placówki”. „Placówka to była kolumna ludzi, która za przyzwoleniem Niemców, wtedy jeszcze można było, wychodziła przez wachę (brama do getta, ich liczbę Niemcy systematycznie zmniejszali – przyp. PAP) na roboty po aryjskiej stronie. Ludzie to wykorzystywali na szmugiel, na to, żeby się urwać, na jakiś kontakt z aryjską stroną i w ten sposób udawało się – nie zawsze, ale często – wydostać z getta z taką kolumną, czyli z placówką. Tak się mówiło. To też zależało od tego, kto stał na wasze, którzy Niemcy stali. Policja żydowska stała, policja granatowa i żandarmeria niemiecka” – powiedział.

 

Kornblum wspominał, że „bardzo niebezpiecznie było, jeżeli – nie wiadomo było, na której bramie – stoi tzw. verrueckte Max – zwariowany Max”.

 

„Był taki żandarm, który jak stał, to wyłapywał ludzi, rewidował, nieraz strzelał. I też nie wiadomo było, którą wachą przejść, bo było parę przejść. Mnie ten Feld wyprowadził przez ulicę Żelazną, tam stała wacha. Odebrał mnie jakiś gość umówiony, który stał po aryjskiej stronie, tam gdzie ta kolumna przechodziła. I zawiózł mnie do Marek pod Warszawą. Tam mieszkała rodzina pepeesowców, sami młodzi ludzie, paru braci, siostra. Jeden z tych właśnie braci – starszy – miał mnie ulokować gdzieś na wsi” – opowiadał.

 

Przed wyjściem z getta Izaak Kornblum zakochuje się w Tusi Gersztenzang, której obiecuje wydostanie z getta. „Była jasną blondynką. Zupełnie aryjski typ. Mówiła doskonale po polsku i po francusku. Właściwie to nie mówiliśmy o tym, że wyjdziemy razem. To wszystko było w sferze jakiejś nierealnej, nierzeczywistej. I nagle buch, ja wychodzę, jest ten kontakt” – wspominał Kornblum.

 

Na wydostanie swojej sympatii z getta również potrzebuje pieniędzy, które otrzymuje od swojego wujka Gefena, piekarza. Przedostaje się na Niską 35, do miejsca, gdzie mieszkał. „Ludzie mnie na podwórku zobaczyli, a wszyscy już wiedzieli, że wyszedłem z getta, zaczęli pytać: +Po co wróciłeś?+, ale ja nie zatrzymywałem się, szukałem ojca. Poszedłem na pierwsze piętro, tam żeśmy wtedy mieszkali. Ojciec się o nic nie spytał, tylko ja sam powiedziałem, że przyszedłem po Tusię. Ojciec wstał i poszedł do wujka, do piekarni. Ja poszedłem do Tusi na szóste piętro. Nie była zdziwiona. Zanim wyszedłem, jak się żegnaliśmy – mimo że to była abstrakcja zupełna – powiedziała: +Wrócisz po mnie?+… Nazajutrz o godz. 6 rano żeśmy się wyszykowali oboje i tą samą drogą, przez Żelazną, żeśmy wyszli z placówką i pojechaliśmy taką ciuchcią do Marek, do tej rodziny” – opowiadał.

 

Na pytanie, jak pobyt w getcie wpływał na jego późniejsze życie, odpowiedział: „Nie tyle pobyt w getcie wpływał, tylko losy ludzi. To, że zabrali… To, że rodzina została wywieziona… Pustka… Cały świat stracony”.

 

Po wojnie Izaak Wacław Kornblum choruje na gruźlicę i przez dłuższy czas leczy się w sanatorium w Otwocku, gdzie poznaje swoją przyszłą żonę – Janinę Kornblum. W 1957 roku wyjeżdżają do Izraela. Do Polski wracają w 1989 roku. Do 1989 roku Izaak pracował w ministerstwie w Izraelu. Potem dostał ofertę pracy w Polsce, w firmie amerykańskiej, która zajmowała się budowaniem dużych obiektów przemysłowych w sektorze spożywczym i zbudowała na terenie Polski ponad dwadzieścia dużych zakładów. Zostawili mieszkanie, wszystko i przyjechali do Wrocławia, gdzie początkowo mieściła się siedzibę firmy. Po pół roku przeniosła się do Warszawy.

 

Od 2019 roku Izaak Wacław Kornblum jest członkiem Rady Muzeum Getta Warszawskiego. W tym samym roku wydał także książkę „Wacław Kornblum. Wspomnienia. Moja wersja”. (PAP)

 

autor: Katarzyna Krzykowska

 

ksi/ wj/

- Advertisement -

Podobne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ostatnio dodane

👇 P O L E C A M Y 👇

Koniecznie zobacz nowy Polonijny Portal Społecznościowy "Polish Network v2,0"