Policja z Florydy aresztowała 34-latka, który zadzwonił pod 911, grożąc zamachem – a właściwie prosząc o pomoc w zamachu – na prezydenta Donalda Trumpa. Mężczyzna jest oskarżony o groźby użycia broni masowego rażenia, składanie fałszywych zeznań oraz blokowanie linii numeru alarmowego.
Justin Blaxton telefonował na numer alarmowy 911 wielokrotnie. W jednej z rozmów zażądał transportu na lotnisko, twierdząc, że chce polecieć do Białego Domu, by „zamordować Trumpa”. Oprócz tego powiedział, że zhakował system rakietowy i może zniszczyć Nowy Jork, a jego rakiety są skierowane w tamtejszą Trump Tower.
Policjanci udali się do domu Blaxtona, ale nie zastali go tam, więc zadzwonili pod numer telefonu, z którego kontaktował się z dyspozytorem 911. 34-latek powiedział wówczas policjantom, że „jeśli Trump nie zjawi się w jego domu, zabije własnych synów”. Chwilę potem 34-latek został zatrzymany i osadzony w Więzieniu Powiatu Palm Beach.
Komentując incydent były agent Secret Service Jason Russell ocenił, iż większość tego typu gróźb pochodzi od osób zmagających się z problemami psychicznymi, natomiast potencjalni zamachowcy, którzy mają faktyczną możliwość dokonania próby zamordowania ważnego urzędnika – m.in. posiadają broń palną i środki na podróż – stanowią mniejszość.
Red. JŁ